ŚwiatDjindjić: nikogo jeszcze nie aresztowano

Djindjić: nikogo jeszcze nie aresztowano

Premier Serbii Zoran Djindjić
zdementował w środę doniesienia o aresztowaniu byłych
współpracowników Slobodana Miloszevicia, oskarżonych przez
trybunał haski o zbrodnie wojenne.

03.04.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29

Rewelacje o rzekomym zatrzymaniu b. szefa MSW Vlajko Stojiljkovicia i objęciu aresztem domowym b. wicepremiera Nikoli Szainovicia zamieścił w środę na pierwszej stronie belgradzki dziennik Glas javnosti.

O ile mi wiadomo, to nieprawda. Nic się nie zdarzyło, w ciągu ostatnich kilku dni nie nastąpiły żadne zmiany - powiedział Djindjić.

Prasowe doniesienia zdementowało także MSW, w którego kompetencjach leży aresztowanie oskarżonych.

Nerwowa atmosfera zapanowała w Belgradzie wraz z upływem 31 marca terminu, wyznaczonego przez Kongres USA na to, by Serbia - pod groźbą zawieszenia pomocy finansowej - dowiodła, że współpracuje z ONZ-owskim trybunałem ds. zbrodni wojennych w byłej Jugosławii. Po tej dacie pomoc może być wznowiona dopiero wówczas, gdy amerykański sekretarz stanu Colin Powell zaświadczy, że Belgrad zastosował się do wymogów Waszyngtonu.

Tuż przed upływem amerykańskiego ultimatum rząd Serbii ujawnił w niedzielę, że wysłał listy gończe za czterema bliskimi współpracownikami Miloszevicia. W poniedziałek za pełną współpracą z Hagą opowiedział się rząd Jugosławii.

Oznacza to coraz większą izolację prezydenta Jugosławii Vojislava Kosztunicy, głównego przeciwnika wydawania oskarżonych do Hagi. Kosztunica uważa, że z ekstradycjami należy poczekać do uchwalenia ustawy o współpracy z trybunałem haskim, której projekt od ponad roku jest zablokowany w parlamencie.

Zdaniem Djindjicia, który w podobnych okolicznościach doprowadził w zeszłym roku do aresztowania Miloszevicia, nie ma czasu na dyskusje o ustawie, gdy USA zamrażają pomoc finansową. Prezydent nie myśli o katastroficznych następstwach gospodarczych swej polityki - ocenił w środę serbski premier.

Na liście oskarżonych trybunału haskiego, o których losy toczy się gra, figurują czterej dawni wysocy rangą funkcjonariusze państwowi, wśród nich Szainović i Stojiljković. Dwaj pozostali to Milan Milutinović - obecny prezydent Serbii oraz Dragoljub Ojdanić - b. szef sztabu armii jugosłowiańskiej. Wszyscy oni zajmowali stanowiska w czasie wojny w Kosowie w latach 1998-1999 i są objęci tym samym aktem oskarżenia, co ich dawny zwierzchnik.

Zagrożeni aresztowaniem zapowiedzieli już, że nie poddadzą się dobrowolnie, i wyjechali z Belgradu. Tylko Milutinović może się na razie nie obawiać, gdyż wielokrotnie słyszał, że ma czas aż do końca kadencji na urzędzie prezydenta.

Ojdanić przekazał za pośrednictwem rodziny oświadczenie, w którym zadeklarował, że odda się w ręce międzynarodowego trybunału dopiero wówczas, gdy jugosłowiański parlament uchwali ustawę o współpracy z Hagą. Ojdanicia od poniedziałku nie ma w Belgradzie, a jego brat Sreten twierdzi, że nie wie, co się z nim dzieje.

Szainović i Stojiljković też są "gdzieś w Jugosławii" i nie mają zamiaru poddać się dobrowolnie - ujawnił rzecznik miloszeviciowskiej Partii Socjalistycznej, Duszan Bajatović.

Według anonimowego dyplomaty z Belgradu, socjaliści próbowali zawrzeć z władzami układ, pozwalający oskarżonym wyjechać za granicę, ale propozycja została odrzucona.

W Belgradzie trwają tymczasem gorączkowe negocjacje międzypartyjne w sprawie ustawy, której brak jest wskazywany jako główny powód sprzeciwu wobec ekstradycji podejrzanych do Hagi. Mam nadzieję, że już wkrótce współpraca z Hagą będzie uregulowana ustawą federalną - powiedział w środę Djindjić. (and)

zbrodniehagapremier
Zobacz także
Komentarze (0)