Diler dopalaczy może wyjść na wolność. Borys Budka sprawdza uzasadnienie sądu
Minister sprawiedliwości Borys Budka przyjrzy się uzasadnieniu decyzji Sądu Rejonowego w Lublinie, który zastosował wobec podejrzanego o handel dopalaczami Michała J. areszt warunkowy - dowiedziało się Radio ZET. 29-latek wyjdzie na wolność, jeśli wpłaci 50 tysięcy złotych poręczenia. W jego mieszkaniu znaleziono dopalacze i narkotyki o wartości 1,3 miliona złotych.
Minister Borys Budka w rozmowie z Radiem ZET stwierdził, że będzie chciał poznać motywy decyzji sądu. Obecnie zbiera informacje o tym, jak działają nowe przepisy i jak zachowują się sądy.
Areszt warunkowy wobec Michała J.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska poinformowała, że Sąd Rejonowy w Lublinie zastosował wobec Michała J. tzw. areszt warunkowy na okres trzech miesięcy. Mężczyzna po wpłaceniu 50 tys. zł poręczenia majątkowego będzie mógł opuścić areszt. Termin wpłaty sąd określił na okres miesiąca.
- Prokurator Rejonowy w Lublinie zaskarży to postanowienie. Wedle prokuratury tylko tzw. areszt bezwarunkowy zapewni w tym śledztwie prawidłowy tok postępowania - powiedziała Syk-Jankowska.
Zatrzymanie dilera
Michał J. został zatrzymany w piątek. W jego mieszkaniu policjanci znaleźli 456 g marihuany, 238 tabletek ekstazy oraz 13,5 kg substancji o nazwach PV8 i 3CMC, należących do tzw. dopalaczy. - Te substancje od 1 lipca 2105 r. zamieszczone są w załączniku do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, jako substancje, którymi obrót jest zabroniony. Dzięki temu prokuratorzy mają narzędzia do skutecznego ścigania tego rodzaju przestępstw - mówiła Syk-Jankowska.
Do wykrycia przestępstwa przyczynili się pracownicy jednej z firm kurierskich. Zauważyli oni, że jedna z niedoręczonych przesyłek jest uszkodzona i może zawierać substancje chemiczne, których doręczanie jest zakazane. Zapach wydobywający się z przesyłki sugerował, że mogą to być narkotyki. Pracownicy firmy powiadomili policję.
Okazało się, że ten sam nadawca nadał jeszcze 18 tego rodzaju przesyłek. Dane nadawcy były fikcyjne. Śledczy ustalili, że faktycznym nadawcą był Michał J.
29-latek handlował nimi przez internet. Z analiz komputera podejrzanego wynika, że wysłał ponad 700 tego typu przesyłek.
W trakcie przeszukania mieszkania policjanci zabezpieczyli kilkadziesiąt kolejnych przesyłek a także naklejki i woreczki do przygotowania dopalaczy w celu sprzedaży oraz wagi elektroniczne.
Michał J. jest bezrobotny, ma wyższe wykształcenie, z zawodu jest bibliotekarzem. - Dystrybucja środków nazywanych popularnie dopalaczami była źródłem jego dochodów. Wedle jego oświadczenia z tej działalności mógł osiągać dochód rzędu 4-5 tys. zł miesięczne - informowała Syk-Jankowska.
29-latek podczas przesłuchania w prokuraturze przyznał się do dokonania zarzucanych mu przestępstw. Syk-Jankowska powiedziała, że złożył on obszerne wyjaśnienia, których treści prokuratura nie ujawnia ze względu dobro śledztwa będącego na początkowym etapie. Niewykluczone, że w tej sprawie będą kolejne zatrzymania - zaznaczyła rzeczniczka.
Michał J. był już wcześniej karany za posiadanie narkotyków.
Za wprowadzanie do obrotu znacznych ilości środków odurzających grozi mu kara do 12 lat więzienia.
Nowa ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii
Po wejściu w życie 1 lipca 2015 r. nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii 114 dopalaczy zostało przekwalifikowanych i uznanych za narkotyki. To powoduje, że ich wprowadzanie do obrotu, ale także posiadanie i wytwarzanie takich specyfików jest karalne.
Na początku lipca do szpitali w Wielkopolsce zgłosiło się ponad 90 osób zatrutych dopalaczami, kilka dni później masowe zatrucie tymi substancjami odnotowano na Śląsku - według danych wojewódzkiego Sanepidu od 3 lipca w całym regionie odnotowano 694 podejrzenia zatruć. Jedna osoba zmarła.