Trwa ładowanie...
d23uhj3
23-01-2004 07:59

Diabły pod nadzorem

Trafiają tu za kradzieże, rozboje, włamania i pobicia. Często pochodzą z rodzin rozbitych, patologicznych, gdzie tanie wino leje się strumieniami, a mama popieści tylko, gdy do domu przyniesie się łupy. Do jednego z takich Młodzieżowych Ośrodków Wychowawczych miało trafić dwóch szesnastolatków, którzy na początku roku zakatowali w Pabianicach o trzy lata młodszego kolegę. Nie trafili, bo ośrodki zapełnione są po brzegi takimi jak oni.

d23uhj3
d23uhj3

– Wysyłałem pisma w ich sprawie do powiatowych centrów z województwa i kraju. Wszędzie odmowa. A z naszego powiatu jest do rozmieszczenia jeszcze dziewiętnastu gagatków – przypomina Jarosław Grabowski, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Pabianicach.

Dla dziewcząt, dla chłopców

W czterech Młodzieżowych Ośrodków Wychowawczych na terenie województwa przebywa ponad dwustu zdemoralizowanych nastolatków. Anna Muszalak, dyrektor MOW-u w Łękawie koło Bełchatowa, powtarza, że jej ośrodek to nie przytułek dla zdeklarowanych bandytów ani pensja dla panienek z dobrych domów. Jeszcze nie poprawczak, bo okna nie mają krat, już nie ośrodek szkolno-wychowawczy.

– Wiem, że sądy wydają coraz więcej postanowień o skierowaniu do MOW-u, ale coraz częściej zdarza się, że są to decyzje martwe. Ośrodki nie są z gumy. Wymagające „ustawienia” dziecko czeka na ośrodek w domu, na ulicy, może zrodzić się w nim poczucie bezkarności. Taki stan rzeczy uważam za demoralizujący – mówi Muszalak.

Żona albo krata

MOW-y to internat plus stołówka, szkoła podstawowa bądź gimnazjum. Dzięki współpracy z Centrum Kształcenia Ustawicznego podopieczny ośrodka może zostać np. ślusarzem lub ogrodnikiem. O tym, że przebywał w „podejrzanej” placówce, nie zostaje potem ślad w papierach. Wychowankowie kończą osiemnaście lat i cykl nauczania. Są wtedy jak biała karta. Jak wykorzystują swoją szansę?

d23uhj3

– Średnio połowie udaje się ją wykorzystać. Gdy wychowanek przyjedzie po kilku latach i z radością opowie o swojej żonie, dzieciach, jest to dla nas wielkie szczęście – mówi Włodzimierz Borczyk, długoletni wychowawca. – Klęska jest wtedy, gdy chłopak wpada w złe towarzystwo, w alkohol, wchodzi na przestępczą ścieżkę.

Zdzisław Kowalski, dyrektor MOW-u przy ul. Częstochowskiej w Łodzi, uważa, że ważne jest, w jakim środowisku chłopak się znajdzie, gdy opuści mury placówki. Najlepiej kończą ci, którym los ześle porządną dziewczynę, która ciągnie ku górze nadwątlony charakter i nadwyrężoną duszę. Duszę leczą także współpracujący z placówką księża salezjanie.

– Przed świętami księdzu dyrektorowi udało się wyspowiadać aż dziesięciu z czterdziestu ośmiu moich gagatków. Spowiedź była u mnie w gabinecie – chwali się dyrektor Kowalski.

Cudowny Wiesiek

W trakcie resocjalizacji zdarzają się też drobne, ale bardzo ważne cuda. A przykładem niech będzie Wiesiek.

d23uhj3

„Nasza kadra pedagogiczna jest zachwycona metamorfozą tego dziecka. Wiesiek jest inteligentnym i wrażliwym chłopcem. Zadziwia nas swą otwartością, dojrzałością wypowiedzi, wewnętrznym bogactwem i fascynacją pięknem. Ma poczucie wstydu. Gdy postąpi niewłaściwie, umie przeprosić”

. Tak piszą nauczyciele z nowej placówki, gdzie trafił Wiesiek, informując o postępach wychowanka. Szesnastoletni Wiesio „nie okalecza się, nie tatuuje. Dba o swoje rzeczy osobiste, jak również o higienę. Bardzo zależy mu na czystości w sypialni oraz świetlicy grupowej”.

Stare byki do pogłaskania

Wychowankowie MOW-ów są spragnieni zainteresowania, wręcz czułości. Choć z uwagi na zarost i zmieniający się głos, można by powiedzieć o nich „stare byki”, czasami się rozklejają. Chcą, by ich głaskać po głowach, okazywać życzliwość. Wystarczy, że „przyszywana ciocia” weźmie nastolatka na wakacje. Nawet przypadkowy i krótkotrwały kontakt owocuje wdzięcznością niewspółmierną do ulotnego wydarzenia. Piotrek po wakacjach w Szwecji napisał: „Niektórzy z nas są skazani na samotność. Mnie się udało uniknąć tego nieszczęścia. Dwoje kochanych ludzi przygarnęło mnie do siebie i teraz wiem, że za to oddałbym im wszystko”.

d23uhj3

Niekiedy długo i mozolnie trzeba odbudowywać w młodych ludziach poczucie własnej wartości, bo uważają, że są do niczego.

– Dobrze, że przyszedłeś. Teraz zastanów się, pomyśl. Nie jesteś głąbem. I nigdy nie nazywaj się tak – tłumaczy Zuzanna Jeziorska, nauczycielka fizyki i chemii.

Nawyki trudne do wytępienia

Niektóre nawyki są trudne do wytępienia. Bywa, że dzieci potrafią wcinać tylko buły i kiełbasę. Chwytają kęsy szybko, jak wygłodniałe psy. Trzeba dużo wysiłku, by przyzwyczaić ich do bardziej wykwintnego menu. Kiedy spod wschodniej granicy do jednego z ośrodków przywieźli Pawełka, wszyscy byli w szoku. Stał w walonkch i łachmanach. Strasznie śmierdział, a w rosochatej i usztywnionej brudem czuprynie tańcowały wszy. Zanim dotarł do Łodzi, długo się ukrywał. Przesiadywał w psich budach albo nad jeziorem w szuwarach. Trudno go było złapać. Co przeskrobał? Razem z bratem rozgromili wiejską zabawę. Jak? Powyrywanymi z płotu sztachetami.

d23uhj3

– Chłopiec zmienił się na korzyść. Zaczął gustować w eleganckich koszulach. Koniecznie białych, wyprasowanych – wspomina Andrzej Nowak, wicedyrektor ośrodka przy Częstochowskiej.

Inaczej było z siedemnastoletnią Anitą. Policjanci przywieźli ją z domu publicznego. Nie była zapuszczona jak Pawełek. Miała na sobie kolorową bieliznę rodem z sex shopu, a na koncie pokaźne oszczędności – datki od „sponsorów”.

– Nie wytrzymała u nas długo. Miała już ugruntowane zasady postępowania. Nie udało się jej wytłumaczyć, że warto uczciwie, godnie żyć – mówi Krystyna Fuerst, dyrektorka ośrodka z Drewnowskiej. Zupełnie inaczej niż Beata, która do tego stopnia się przełamała, że skończyła studium nauczycielskie i studia ekonomiczne. Tak budujące przykłady stanowią rzadkość.

d23uhj3

Kanalie o złotych sercach

Przy Drewnowskiej, w ośrodku dla dziewcząt, działa teatr „Anytruk” (słowo kurtyna czytane od tyłu). Wychowanki same tworzą przedstawienia, od początku do końca. Ostatnia premiera była przed Bożym Narodzeniem. Tytuł: „Diabły z Drewnowskiej”. Pan Twardowski wyrusza na ziemię w poszukiwaniu czarnych charakterów. Okazuje się, że napotkane kanalie mają złote serca.

– Bardzo często zdarza się przecież, że ci poważani, uznani za szlachetnych, wcale nie zasługują na szacunek. Tak naprawdę są źli, obłudni, ranią innych ludzi. A ci okrzyknięci złymi, mogą być dobrzy – z zapałem tłumaczy Małgosia.

Co myślą o zbrodni?

Marcin: – Zawsze powinno się dać szansę człowiekowi, nawet gdy postąpi bardzo źle.

Michał: – Postąpili bardzo źle.

Piotrek: Jak naprawić zbrodnię? Nie wiem. Zmienić swoje życie. Stawać się coraz lepszym.

Co chcieliby przekazać innym? – Bardzo was proszę, żebyście chodzili do szkoły i nie kradli – apeluje do rówieśników szesnastoletni Kamil.

Magdalena Hodak

d23uhj3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d23uhj3
Więcej tematów