Desperat wziął zakładników w biurze Hillary Clinton
Uzbrojony mężczyzna wziął w dwóch zakładników w biurze wyborczym ubiegającej się o prezydenturę USA senator Hillary Clinton w Rochester w stanie New Hampshire - poinformowały amerykańskie media.
30.11.2007 | aktual.: 01.12.2007 01:44
Hillary Clinton prowadziła swe spotkania przedwyborcze w stanie Wirginia i nie było jej tego dnia w New Hampshire.
Młoda kobieta z sześcio- czy ośmiomiesięcznym niemowlęciem wpadła ze łzami do sklepu i powiedziała "Musicie zadzwonić na policję". Jakiś człowiek wszedł właśnie do biura Clinton, rozpiął płaszcz i pokazał nam bombę, przyklejoną taśmą do jego piersi - relacjonowała przed kamerą lokalnej telewizji WMUR świadek wydarzenia Lettie Tzizik.
Według majora stanowej policji Michaela Hambrooka, desperat wypuścił część osób z biura.
Po sześciu godzinach negocjacji desperat poddał się. Wcześniej zwolnił wszystkich zakładników.
Stacje telewizyjne przekazały obrazy mężczyzny, który wyszedł z biura Clinton z podniesionymi rękoma i położył na ziemi paczkę, która może być bombą domowej roboty.
Natychmiast otoczyli go policjanci formacji antyterrorystycznej SWAT, którzy obezwładnili go i założyli mu kajdanki.
Policja nie podała dotychczas oficjalnie ilu było zakładników. Wiadomo jedynie, że nikt nie został ranny. Według agencji Associated Press, mężczyznę zidentyfikowano jako mieszkańca Rochesteer Leelanda Eisenberga, który już wcześniej dał się poznać jako niezrównoważony psychicznie.
Hillary Clinton, która jest w Partii Demokratycznej czołowym kandydatem do prezydentury w najbliższych wyborach, wyraziła zadowolenie, że incydent zakończył się bez użycia przemocy oraz, że pracownikom jej biura i osobom postronnym nic się nie stało. W New Hampshire odbędą się za 5 tygodni pierwsze z serii prawyborów inaugurujących wyścig do Białego Domu.
Clinton poinformowała, że udaje się do Rochester aby osobiście podziękować policji za udaną akcję i spotkać się ze swoimi współpracownikami.