PolskaDesperacko się podpalił, a miał pokaźną emeryturę...

Desperacko się podpalił, a miał pokaźną emeryturę...

Rząd nie ma sobie nic do zarzucenia w sprawie tragedii Andrzeja Ż. (49 l.), który podpalił się przed Kancelarią Premiera. Premier Donald Tusk (54 l.) zapewnił, że urzędnicy badali zgłaszane przez mężczyznę w dramatycznych listach doniesienia o nieprawidłowościach w skarbówce, jednak kontrole nic nie wykazały. - Wydaje się, że to był splot wielu wydarzeń życiowych, a nie jedna konkretna sprawa - podkreślił szef rządu. Okazało się też, że sytuacja materialna desperata nie była aż tak bardzo zła. Jako były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa i policji otrzymywał bowiem miesięcznie około 3000 złotych emerytury.

26.09.2011 | aktual.: 26.09.2011 09:22

Andrzej Ż., były inspektor urzędu skarbowego Warszawa-Praga, w swoich listach skarżył się na nieprawidłowości w urzędzie oraz na kontrolerów z ministerstwa, którzy mieli je sprawdzić. W listach do premiera, pełnomocnik rządu ds. korupcji Julii Pitery oraz Ministerstwa Finansów, alarmował, że kontrolerzy z resortu skupili się na jego pracy, zamiast na nieprawidłowościach. "Polskie prawo jak pajęczyna. Pan się przebije – ugrzęźnie chudzina" – to fragment jego listu do Julii Pitery (58 l.). Mężczyzna żalił się w nim, że nikt nie reaguje na jego doniesienia.

Premier zapewnia, że wszystko zostało dokładnie sprawdzone. – Na wnioski poszkodowanego dotyczące domniemanych nieprawidłowości w urzędzie skarbowym, w którym pracował, wysłano dość dużą liczbę kontroli. Istnieje obfita dokumentacja kontroli. Nie wykazały one jednak żadnych zasadniczych nadużyć, które by uzasadniały, czy uprawdopodabniały podejrzenia tego człowieka – wyjaśnia Donald Tusk. – Będziemy dalej badać okoliczności, które doprowadziły go do tego desperackiego czynu, ale wydaje się, że jest to raczej splot bardzo wielu życiowych okoliczności niż jakaś jedna konkretna sprawa – zaznaczył premier.

Minister ds. korupcji także nie czuje się winna. Julia Pitera powiedziała, że sprawa 49-latka i jego doniesień jest jej dobrze znana. Według niej, na podstawie doniesień Andrzeja Ż. w ciągu ostatnich trzech lat Urząd Skarbowy Warszawa-Praga był kontrolowany dziewięć razy, były też kontrole wykonywania tzw. zaleceń pokontrolnych. – Te informacje nie znalazły potwierdzenia - powiedziała Pitera. Dodała, że dwukrotnie informowano Andrzeja Ż. o wynikach kontroli. Mężczyzna nie odebrał ostatniego pisma. Także odpowiedź na jego ostatni list do premiera została wysłana do wszystkich jego adresatów, m.in. do prezydenta i marszałka sejmu.

Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Tragedia na meczu kandydata Platformy!

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (364)