ŚwiatDesperacki krok Teresy Strzelec, Polki uwięzionej na Białorusi

Desperacki krok Teresy Strzelec, Polki uwięzionej na Białorusi

Teresa Strzelec, Polka, której od ponad miesiąca reżim Łukaszenki nie chce wypuścić z Białorusi, ogłosiła głodówkę na terenie polskiego konsulatu w Brześciu - podaje portal Kresy24.pl.

Desperacki krok Teresy Strzelec, Polki uwięzionej na Białorusi
Źródło zdjęć: © PAP | Archiwum rodzinne

08.04.2013 | aktual.: 08.04.2013 12:22

Z nieoficjalnych informacji portalu wynika, że Polka protestuje przeciwko bezczynności i nieskuteczności naszego Państwa w jej sprawie. Swoją głodówkę ogłosiła na piśmie, które oficjalnie wręczyła kierownictwu polskiej placówki w Brześciu. Jak poinformował mąż głodującej Polki - Jarosław Strzelec, Konsul Generalna RP usiłowała w pierwszej chwili za wszelką cenę nakłonić panią Strzelec, aby nie podejmowała głodówki. Uwięziona na Białorusi Polka postanowiła jednak rozpocząć protest.

Białoruskie służby celne domagają się od Teresy Strzelec zapłacenia wysokiego cła za jej wielokrotnie mniej wart samochód, który same wcześniej zarekwirowały i sprzedały. Co więcej, anulowały jej wizę i w ten sposób uniemożliwiają jej powrót z Białorusi do Polski. Polski konsulat w Brześciu podjął pierwsze - nieskuteczne zresztą - działania w tej sprawie dopiero 10 dni po tym, jak kobieta zwróciła się do niego o pomoc. W końcu pod naciskiem opinii publicznej polscy dyplomaci wystosowali do władz białoruskich notę w tej sprawie, jednak strona białoruska na nią nie reaguje. Polski MSZ nie podjął natomiast żadnego działania na wysokim szczeblu w obronie uwięzionej Polki.

W kwietniu 2012 r. kobieta wybrała się swoim samochodem na wycieczkę do Mińska. Jej auto zepsuło się tuż za Brześciem, więc zostawiła je w warsztacie samochodowym. Po powrocie z wycieczki, okazało się, że samochodu nie ma, bo po jego naprawie nieletni syn białoruskiego mechanika potajemnie wziął kluczyki, aby się przejechać. Zatrzymała go milicja i zamiast zwrócić auto właścicielce, przekazała je białoruskim służbom celnym. Te z kolei auto zatrzymały, oświadczając, że o jego dalszym losie zadecyduje sąd. Pod koniec stycznia zapadł wyrok sądowy, nakazujący zwrot samochodu państwu Strzelec. Kiedy małżeństwo udało się po odbiór swojej własności, okazało się, że Jeepa nie ma, bo urząd celny sprzedał go jeszcze w zeszłym roku. Celnicy poinformowali panią Teresę, że musi zapłacić ogromną karę za… dopuszczenie auta do sprzedaży na terenie Białorusi, podatki i cło.

5 marca Teresa Strzelec i jej mąż pojechali na Białoruś, by wynająć adwokata. W drodze powrotnej na granicy zatrzymała ich białoruska straż graniczna, która anulowała jej wizę i tym samym uwięziła na Białorusi.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (126)