"Der Spiegel": nowa epoka lodowcowa między Niemcami a Rosją
Po powrocie Władimira Putina na Kreml nadciąga nowa epoka lodowcowa w stosunkach niemiecko-rosyjskich - ocenił w najnowszym wydaniu niemiecki tygodnik "Der Spiegel". Jak napisał, kanclerz Angela Merkel nie ufa prezydentowi Rosji.
27.05.2012 | aktual.: 27.05.2012 14:06
"Stosunki niemiecko rosyjskie są najgorsze od wielu lat" - ocenia tygodnik przed planowaną na najbliższy piątek wizytą prezydenta Putina w Berlinie. Dodano, że relacje między Merkel i Putinem "są napięte".
"Niemiecka kanclerz przyjmie w piątek gościa, któremu już przed laty życzyła zakończenia kariery politycznej. Ale teraz jest on potężniejszy, niż kiedykolwiek" - podkreślił "Der Spiegel". Według tygodnika Merkel stawiała na Dmitrija Miedwiediewa, poprzednika Putina. Wierzyła, że zdoła on zmodernizować Rosję i miała nadzieję, że ponownie będzie kandydować na prezydenta, choć wielu ekspertów uważało to za nieprawdopodobne. Gdy we wrześniu zeszłego roku Miedwiediew i ówczesny premier Putin ogłosili, że już dawno uzgodnili, iż zamienią się funkcjami, Merkel poczuła się oszukana. Musiała przyznać, że Miedwiediew, z którym wiązała duże nadzieje, był tylko marionetką Putina - napisał tygodnik.
Według "Spiegla" rosyjski prezydent wprawdzie szanuje niemiecką kanclerz, ale uważa ją za zbyt przyjazną Ameryce. "Putin pokazał niedawno, co sądzi o Zachodzie, rezygnując z przyjazdu na szczyt G8 w Camp David. Nie wziął też udziału w szczycie NATO w Chicago. To jeszcze nie zimna wojna, ale już zimny pokój" - ocenia niemiecki tygodnik.
Dodaje, że paradoksalnie "nowa epoka lodowcowa" w politycznych stosunkach obu krajów nadchodzi akurat w czasie, gdy Niemcy i Rosja w coraz większym stopniu są zdane na siebie. "Wobec groźby niepowodzenia projektu budowy (omijającego Rosję) gazociągu Nabucco Niemcy pozostają uzależnione od rosyjskiego gazu. Z kolei Putin potrzebuje niemieckich inwestorów, aby zmodernizować gospodarkę swojego kraju" - napisał "Spiegel".
Moskwa jest ważnym partnerem w negocjacjach na temat irańskiego programu atomowego. Rosjanie mogą też blokować swoim wetem politykę Zachodu w sprawie Syrii. Z informacji "Spiegla" wynika, że kilka tygodni temu Merkel zadzwoniła do Putina, by mu wytłumaczyć, iż swą postawą w sprawie kryzysu w Syrii Rosja szkodzi własnym interesom. Putin miał przyrzec, że przemyśli swe stanowisko, ale nic się nie zmieniło.
Sygnałem ochłodzenia między Berlinem a Moskwą było - według "Spiegla" - odwołanie przez Putina jego udziału w uroczystości otwarcia roku niemiecko-rosyjskiego, gdzie wystąpić miał wspólnie z prezydentem RFN Joachimem Gauckiem. "Były agent KGB Putin nie chce dać wielkiego pola do popisu bojownikowi o wolność Gauckowi, który wobec komunistycznego systemu szpicli żywi jedynie pogardę" - napisano.
Według tygodnika Merkel zamierza wywierać presję na prezydenta Rosji w inny sposób. Przeforsowała zmiany we władzach Dialogu Petersburskiego, czyli niemiecko-rosyjskiego forum dialogu, które założyli 11 lat temu Putin i ówczesny kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder. Chadecki polityk Andreas Schockenhoff ma kierować w Dialogu Petersburskim grupą ds. społeczeństwa obywatelskiego, a były rzecznik niemieckiego rządu Ulrich Wilhelm zajmie się sprawami mediów.
"Musimy wyraźnie pokazać, że pod pojęciem partnerstwa modernizacyjnego rozumiemy coś więcej, niż tylko lepszą współpracę w sektorze energetycznym" - powiedział Schockenhoff. Jego zdaniem Niemcy muszą wspierać rodzącą się w Rosji klasę średnią, która poprzez protesty przeciw manipulacjom w wyborach do Dumy pokazała, iż jest siłą napędową modernizacji w Rosji.
"Z niemieckiego punktu widzenia przywódcy w Moskwie nie pojęli ciągle, że Rosja nie jest już światowym mocarstwem lecz potrzebuje Europy jako pewnego partnera. Sprzeciw Rosji wobec systemu obrony antyrakietowej NATO wydaje się Niemcom ostatnią, desperacką demonstracją siły. Rosja udaje, że jest silna, ale w rzeczywistości jest słaba" - napisał "Spiegel". Dodał, że "dla Kremla sytuacja wygląda całkiem inaczej". "Putin i jego doradcy często z poczuciem 'Schadenfreude' patrzą na zmniejszające się wpływy polityczne Zachodu na świecie. Wskazują też, że udział krajów UE w globalnej gospodarce systematycznie spadał przez minione 30 lat" - wskazał tygodnik.