Denerwują Rosję, bo są zbyt niezależni
Jeszcze niedawno wydawało się, że braterstwu Moskwy i Kijowa nic nie zagrozi. Ukraina zgodziła się na przedłużenie stacjonowania u jej brzegów rosyjskiej Floty Czarnomorskiej - w zamian miała dostać tańszy gaz. Ale, jako to między braćmi, dochodzi też do spięć. Trudne relacje opisuje Katarzyna Kwiatkowska.
06.07.2011 | aktual.: 06.07.2011 16:31
Jednoznacznie prorosyjska polityka Wiktora Janukowycza, która charakteryzowała pierwszy rok jego urzędowania, to już przeszłość. Kijów i Moskwa nie mogą porozumieć się w kwestiach gospodarczych. Rosjanie uzależniają zniżki na surowce energetyczne od korzystnych dla Gazpromu decyzji: przede wszystkim wzmocnienia kontroli nad ukraińskim systemem gazociągów. Kijów nie chce się na to zgodzić, bojąc się gospodarczo-politycznego uzależnienia od Kremla. Co ciekawe, toporny Janukowycz całkiem nieźle radzi sobie w korzystnym dla Ukrainy lawirowaniu między Rosją a Zachodem.
A miało być tak pięknie. Podpisane wiosną 2010 r. porozumienie w Charkowie nazywana było "umową flota za gaz". Ukraina zgodziła się na przedłużenie stacjonowania rosyjskiej Floty Czarnomorskiej u wybrzeży Krymu do 2042 r. w zamian za 30-procentową obniżkę cen na gaz. Znacznie poprawiło to sytuację gospodarczą nad Dnieprem. Charkowskie porozumienia uratowały ukraiński budżet przed kolosalnym deficytem - to z kolei umożliwiło spełnienie warunków Międzynarodowego Funduszu Walutowego, niezbędne do otrzymania kolejnych 15 mld dol. kredytu.
Mimo ulg, cena rosyjskiego gazu dla Ukrainy pozostała znacząco wyższa, niż cena wyznaczona np. dla Białorusi. Są to następstwa podpisania w 2009 r. przez pomarańczową ekipę niekorzystnej umowy energetycznej, która zakończyła długie i wyczerpujące gospodarkę Ukrainy wojny gazowe z Rosją.
"Pomarańczowe" ochłodzenie
Moskwa była wściekła na Kijów od końca 2004 r., czyli od zwycięstwa kolorowej rewolucji, która doprowadziła do zmiany ekipy rządzącej na Ukrainie z prorosyjskiej na proeuropejską. Do Wiktora Juszczenki odnoszono się wrogo jak Rosja długa i szeroka. W 2009 r. Miedwiediew w liście otwartym dał do zrozumienia, że z pomarańczowym prezydentem Juszczenką nie mają już sobie nic do powiedzenia i dla ocieplenia wzajemnych relacji ten powinien rozpłynąć się w politycznym niebycie. Taka antypatia cechowała nie tylko kremlowskich decydentów . Tzw. "zwyczajni Rosjanie" byli przekonani, że "zły Juszczenko" to plaga, która spadła na ich braci znad Dniepru, szczerze im współczuli i - gdyby pojawiło się wyraźne wezwanie - ochoczo ruszyliby Ukraińcom na pomoc.
Rosjanie czują bowiem olbrzymią więź z Ukrainą, którą mimo 20 lat od rozpadu ZSRR, nadal uważają za bratnią. Na tę sentymentalną nutę liczyła ekipa prezydenta Janukowycza, dążąc do jeszcze większych obniżek cen surowców. Okazało się jednak, że w polityce obu państw zwyciężyła chłodna kalkulacja. Rosja chce całkowitej kontroli nad ukraińskim Naftohazem, a Kijów nie może i nie chce się na to zgodzić. Rosyjscy oligarchowie związani z Partią Regionów obawiają się ekspansji rosyjskiego biznesu.
Kij zamiast marchewki
Janukowycz jest niezłym taktykiem: wobec impasu rosyjsko-ukraińskich negocjacji zdecydował się na korektę kursu polityki zagranicznej. Tym sposobem od kilku miesięcy, jak za prezydenta Leonida Kuczmy, mówi się o "wielowektorowości polityki Kijowa". Jesienią 2010 r. Ukraina udostępniła Białorusi rurociąg Odessa-Brody, bo Mińsk szuka źródeł ropy naftowej alternatywnych dla rosyjskich. To pokazało, że Janukowycz nie zawaha się sprzymierzyć nawet z Aleksandrem Łukaszenką, który od dłuższego czasu toczy zażarte wojny informacyjne z Kremlem.
Wiosną 2011 r. odbyły się intensywne negocjacje Umowy Stowarzyszeniowej UE-Ukraina i coraz bardziej prawdopodobne jest, że zostanie ona podpisana jeszcze w tym roku. Jest to odpowiedź na naciski Kremla w sprawie przyłączenia Ukrainy do unii celnej Rosji, Białorusi i Kazachstanu. Kreml, który dotychczas nie wypowiadał się publicznie przeciwko europejskim aspiracjom Kijowa, wyraźnie zmienia marchewkę na kijek.
Niedawno szef Gazpromu Aleksiej Miller zapowiedział, że po uruchomieniu na dnie Bałtyku gazociągu Nord Stream tranzyt rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy spadnie ponad sześciokrotnie. Ma to zapewne przekonać Kijów do większej elastyczności w negocjacjach z Kremlem.
Między Rosją a Zachodem
Dotychczas Kijów dość sprytnie radził sobie w lawirowaniu między Rosją a Zachodem. Typowym tego przykładem były ćwiczenia wojskowe na Morzu Czarnym: w maju miały miejsce rosyjsko-ukraińskie manewry, w czerwcu zaś wspólne ćwiczenia ukraińsko-amerykańskie. Obecność okrętów Sojuszu u brzegów Ukrainy zaniepokoiła rosyjskich wojskowych, którzy nie zapomnieli o natowskich aspiracjach Kijowa za kadencji Wiktora Juszczenki.
Nadchodzi czas ostatecznych decyzji. Rosyjsko-ukraińskie stosunki komplikują się coraz bardziej. Posiedzenie komisji międzypaństwowej, w której mieli wziąć udział prezydenci obu krajów przesunięto właśnie o miesiąc. Ukraińscy eksperci mówią wręcz o dramatycznym impasie w relacjach. Rosyjscy komentatorzy dodają: Kijów w najbliższym czasie musi się wreszcie zdecydować z kim mu po drodze: z Rosją we wspólnej unii celnej, czy z Unią Europejską w umowie stowarzyszeniowej.
Co wybierze Ukraina?
Katarzyna Kwiatkowska, dla Wirtualnej Polski