Demokratyczna Republika Konga: w rocznicę rebelii - wojna rebeliantów
Rok po wywołaniu na wschodzie DR Konga kolejnego zbrojnego powstania przeciwko rządowi w Kinszasie, partyzanci skoczyli sobie do gardeł, a tym, którzy wygrają w bratobójczej wojnie, władze proponują pokój.
13.03.2013 17:57
Wojna między skłóconymi frakcjami powstańczego Ruchu 23 Marca toczy się od końca lutego, gdy wojskowy komendant gen. Sultani Makenga dokonał pałacowego przewrotu i obalił politycznego przywódcę, biskupa Jean-Marie Runigę Lugerero. Makenga oskarżył go o złodziejstwo i wysługiwanie się watażce Bosco "Terminatorowi" Ntagandzie, ściganemu listami gończymi Międzynarodowego Trybunału Karnego za zbrodnie wojenne. Biskup twierdzi, że to Makenga jest zdrajcą, bo dał się kupić prezydentowi Josephowi Kabili i w zamian za posady w wojsku, obiecał złożyć broń i pojmać "Terminatora".
Ciągła rebelia
Ostatnie z kongijskich rebelii wybuchają od połowy lat 90. we wschodniej krainie Kivu, a wywołują je miejscowi Tutsi, wspierani przez sąsiednie Ugandę i Rwandę. W połowie lat 90. kongijscy Tutsi chwycili za podsuniętą im przez Rwandę broń, by rozgromić ukrywającą się w Kongu partyzantkę rwandyjskich Hutu, którzy dokonawszy u siebie ludobójstwa Tutsich, schronili się za granicą.
Rozgromiwszy Hutu na uchodźstwie, kongijscy Tutsi wywoływali następne rebelie, by na wschodzie Konga stworzyć strefę buforową, zapewniającą Ugandzie i Rwandzie bezpieczeństwo, a także zyski z grabieży kongijskich surowców.
Po każdej rebelii, partyzanci podpisywali z Kinszasą umowy pokojowe, w których wymuszali na niej coraz większe ustępstwa i niemal autonomiczne rządy w Kivu. Nie będąc w stanie pokonać rebeliantów, Kinszasa godziła się na wszystko w czasie rokowań, ale nie dotrzymywała zobowiązań, by nie stracić kontroli nad Kivu.
"Terminator" na czele
Najnowsi z kongijskich powstańców swoją nazwę Ruch 23 Marca wzięli od daty podpisania w 2009 r. ostatniej ugody z Kinszasą, którą władze złamały. Wybuch rebelii zbiegł się też z wydanym przez Kabilę rozkazem aresztowania Ntagandy. W 2009 r. to właśnie "Terminator" podpisywał pokój z Kabilą. W nagrodę za to został włączony do kongijskiego wojska, a jego ludzie otrzymali udzielne rządy w północnym Kivu.
Na wieść, że Kabila kazał go aresztować, w marcu zeszłego roku Ntaganda zdezerterował wraz ze swoimi podwładnymi z kongijskiego wojska i wywołał nową rebelię. Partyzanci szybko przejęli kontrolę nad północnym Kivu, a w listopadzie zajęli nawet stolicę prowincji Gomę. Po dwóch tygodniach wycofali się z miasta pod naciskiem ONZ i Unii Afrykańskiej.
Od samego początku rebelii Kinszasa skarży się, że jest ona wspierana przez rządzoną przez Tutsich Rwandę i jej sojuszniczkę, Ugandę. W październiku, w raporcie dla Rady Bezpieczeństwa, eksperci ONZ przyznali, że faktycznymi przywódcami kongijskiej rebelii są minister obronny Rwandy James Kabarebe i szef sztabu rwandyjskiej armii Charles Kalonga.
Rozłam w partyzantce
Do rozłamu wśród partyzantów doszło kilka dni po uroczystym podpisaniu w Addis Abebie wielkiego traktatu pokojowego, w którym państwa z regionu Wielkich Jezior solennie zobowiązały się nie wspierać więcej żadnej z kongijskich rebelii i w ogóle się nie wtrącać w sprawy kolosa zza miedzy, obdarzonego ogromnym terytorium i przebogatymi złożami najcenniejszych surowców, ale od pierwszych dni niepodległości pogrążonego w wojnach domowych i chaosie.
Frakcja gen. Makengi opowiedziała się za tym, żeby przy pośrednictwie Ugandy dobić nowego politycznego targu z Kinszasą. "Terminator" i jego przyjaciel biskup Runiga uznali, że lepiej będzie po raz kolejny wziąć szturmem Gomę. Według AFP, przed obaleniem Runigi, przedstawiciele Makengi odwiedzili Rwandę, gdzie naradzali się z tamtejszymi przywódcami. Spór przekształcił się w regularną wojnę, jaką partyzanci toczą między sobą w okolicach Gomy.
Rządowa strategia
Kinszasa nie wykorzystuje sytuacji, rządowe wojska nie ruszają do ataku na osłabionych partyzantów. Wkraczają jedynie do miast, opuszczanych przez zajętych wojną partyzantów, które jako bezpańskie natychmiast padają ofiarą grabieży i gwałtów ze strony pomniejszych partyzantek i pospolitych band. Obroniwszy miasta przed grasantami, żołnierze bez strzału oddają je potem wracającym partyzantom z frakcji Makengi, który na nowego politycznego przywódcę mianował swojego dotychczasowego sekretarza Bertranda Bisimwę.
Kinszasa proponuje Makendze pokój. W zamian za złapanie "Terminatora" i złożenie broni, partyzanci Makengi zostaliby włączeni do rządowego wojska i otrzymali posady we władzach w północnym Kivu tak, jak to obiecano w układzie pokojowym z 23 marca 2009 r. Makenga nie odżegnuje się od rokowań, ale chce, by tym razem gwarantem zobowiązań była Uganda, dyskretniej wspierająca kongijskie rebelie i łatwiejsza do zaakceptowania przez Kinszasę niż Rwanda. Rola gwaranta kongijskiego pokoju dałoby Ugandzie rolę żandarma w północnym Kivu.
Trwające od połowy lat 90. rebelie na wschodzie DR Konga przerodziły się w najkrwawszą wojnę współczesnej Afryki. Zginęło w niej prawie 5 mln ludzi.
PAP, Wojciech Jagielski