Trwa ładowanie...
d40dpnj
22-09-2006 16:09

Demokracja jest zła

W kwietniowych wyborach na Węgrzech zwyciężyła partia socjalistyczna z Ferenc Gyurcsanym na czele. Węgrzy wybrali socjalistów na drugą kadencję, zachęceni podwyżką płac i wyborczymi obietnicami. Gyurcsany, milioner i były minister sportu, zapowiedział poważne reformy gospodarcze i wprowadzenie Węgier do strefy euro w 2010 roku.

d40dpnj
d40dpnj

Gyurcsany się wygłupił

Naciski ze strony Unii Europejskiej – chodziło o zmniejszenie deficytu budżetowego – zmusiły węgierski rząd do podwyższenia podatków i zmniejszenia dotacji. Węgrzy szybko odczuli więc skutki reform i poparcie dla rządu zaczęło gwałtownie spadać. Obiecywano kredytowanie studiów a wprowadzono za nie opłaty. Węgrzy muszą też płacić za wizyty u lekarza.

Nagranie słów premiera z zamkniętego posiedzenia rządu rozwścieczyło jednak Węgrów na tyle, że wyszli na ulice. Gyurcsany przyznał, że nagranie jest prawdziwe. Socjalistyczny rząd przez prawie dwa lata kłamał na temat swoich osiągnięć. "Wygłupiliśmy się i to bardzo. Żaden rząd w Europie nie postąpił tak idiotycznie jak my" - powiedział premier Węgier, przyznając też, że jego rząd nie zrealizował właściwie żadnej konkretnej polityki. Używając wulgarnego języka Ferenc Gyurcsany nie pozostawia złudzeń – socjalistyczny rząd robił wszystko, by tylko utrzymać się przy władzy.

Dziś pojawia się coraz więcej domysłów, że nagranie dostało się do mediów za zgodą premiera. Gyurcsany zaraz po jego ujawnieniu przyznał się do wszystkiego, mówiąc, że czas skończyć z kłamstwem, które zapanowało na Węgrzech. Czy ma to być usprawiedliwienie reform gospodarczych, których skutki są dla Węgrów niewygodne? Czy jest obliczone na uzyskanie społecznego przyzwolenia na te reformy? I wreszcie, czy możemy czuć się oczyszczeni z winy tylko dlatego, że przyznaliśmy się do okłamywania prawie dziesięciu milionów obywateli?

Rząd Ferenca Gyurcsany’ego kłamał przez dwa lata, przede wszystkim po to, by utrzymać się przy władzy. W prostym, żeby nie powiedzieć prostackim języku, Ferenc Gyurcsany przyznał się do tego a w kilka godzin później był oburzony, że Węgrzy wyszli na ulice w proteście przeciwko rządowi. Opozycja wzywa go do dymisji, prezydent Laszlo Solyom mówi, że postępowanie premiera wywołało „moralny kryzys”.

d40dpnj

Prostactwo w cenie

Sytuacja na Węgrzech obnażyła kryzys klasy politycznej. W wielu europejskich państwach rządzący są po prostu produktami marketingu politycznego. Nie mają kompetencji do stanowienia prawa, swój udział w polityce traktują jako drogę do realizacji własnych interesów. Mamy dziś do czynienia z powszechną zgodą na prostactwo w polityce. Być może Ferenc Gyurcsany otworzył właśnie drogę do tego, by politycy otwarcie przyznawali się do kłamstw. Być może nawet tłumy będą im przyklaskiwać, bo przecież zdobyli się na odwagę, przyznając, że przez lata rządów nie zrobili nic. Już dziś pojawia się wiele komentarzy, że Gyurcsany powiedział tylko to, do czego nie mieli odwagi przyznać się wcześniejsi premierzy - Medgyessy, Orbán, Horn, Boros i Antal.

Dziś, aby odnieść sukces w polityce wystarczy obniżać standardy, prowadzić jałowe dyskusje. Niestety, winni są również odbiorcy – wielu wyborców czeka jedynie na dobre widowisko, bezrefleksyjnie przyjmuje wyborcze obietnice. W efekcie, miliony ludzi są sfrustrowani, bo przecież tak wiele im obiecano a nic się nie dzieje. Klasa polityczna jest podatna na kryzysy, bo większość osób do niej należących nie kieruje się dobrem publicznym, nie zna się na polityce a do władzy doszło odwołując się do najprostszych emocji wyborców. Wystarczy przekrzyczeć i przechytrzyć oponentów, by móc uprawiać własne drobne interesy. W tak zwanym międzyczasie trzeba powiedzieć wyborcom kilka słów o tym, co dobrego się dla nich robi, nie zważając na to, czy mówi się prawdę.

Kłamstwo, prostactwo i przewaga partykularnych interesów nad dobrem publicznym stanowią oczywiste zagrożenie dla demokracji, ale paradoksalnie są też jej produktem. To demokracja wyniosła do władzy Ferenc Gyurcsany’ego, to demokracja pozwoliła też Węgrom wyjść na ulice w proteście przeciw niemu. Czy jednak to wciąż demokracja, kiedy rządzi się nadal, nie mając poparcia a jedynie tłumy demonstrujących?

Dwieście lat rozwoju instytucji demokratycznych przyniosło upadek ludzi, stojących na ich czele. Demokracja jest zła, bo większość ludzi jest zła, mówił Heraklit. Demokracja jednak być musi i dlatego powinno się walczyć z jej wadami. Na razie nie jest to walka skuteczna, co udowodniły nam wydarzenia na Węgrzech.

Natalia Mielech

d40dpnj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d40dpnj
Więcej tematów