PolskaDelikatna sprawa śpiącego lwa

Delikatna sprawa śpiącego lwa

Zabytkowa rzeźba Teodora
Kalidego, która zniknęła w latach 60. zeszłego stulecia z
Bytomia, odnalazła się dwa tygodnie temu w Warszawie - wyjaśnia
"Dziennik Zachodni".

Rzeźbę znalazł Przemysław Nadolski, bytomski historyk. Władze Bytomia już w zeszłym tygodniu zapowiedziały, że postarają się, by lew wrócił do miasta. Władze Warszawy na zajęcie stanowiska w tej sprawie potrzebowały czterech dni.

Lew znajduje się przed bramą praskiego ZOO, na terenie, którego właścicielem jest miasto stołeczne Warszawa. I to dlatego o ewentualnym oddaniu rzeźby Kalidego zadecyduje Mirosław Kochalski, pełniący obowiązki prezydenta stolicy. Sprawa jest bardzo delikatna, powody tego zwrotu muszą być uzasadnione- mówi Rafał Pasieka, pełniący obowiązki dyrektora gabinetu prezydenta Warszawy.

Przez kilkadziesiąt lat lew uchodził za nasz pomnik. Jeśli nie jest nasz, to musimy sprawdzić, jak znalazł się w Warszawie, kto i kiedy go ofiarował. Jeśli okaże się, że nie było ofiarodawców, to oddamy go bytomianom. Nie będziemy robić przeszkód- zapewnia Pasieka. I dodaje: W tym tygodniu w trybie pilnym zajmiemy się tą sprawą.

Tymczasem "Dziennik Zachodni" otrzymał kolejne zdjęcie monumentu. Przysłał je Fryderyk Zgodzaj, historyk amator z Tworoga. To zdjęcie z jakiejś niemieckiej gazety, z 1932 roku. Z podpisu wynika, że to lew wędrujący, z dzisiejszego Rynku przeniesiony na plac Akademicki - tłumaczy Zgodzaj.

Jego zdaniem nie ma wątpliwości, że lew spod praskiego ZOO i lew z placu Akademickiego, to ta sama rzeźba. Porównywałem pod lupą oba zdjęcia. Kamienna podstawa, na której leży lew, stanowi całość. Jest identyczna w obu przypadkach. To nie jest zbieg okoliczności - podkreśla pan Fryderyk. (PAP)

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)