"Decyzja ws. Religi - złośliwość i małość Borusewicza"
W ocenie prezydenckiego ministra Michała
Kamińskiego, brak zgody Bogdana Borusewicza, aby prof. Zbigniew
Religa reprezentował prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Senacie w
sprawie referendum, jest wyrazem "złośliwości i małości" marszałka
Senatu.
Borusewicz nie zgadza się, by Religa jako poseł reprezentował prezydenta w trakcie senackich prac nad projektem postanowienia dotyczącego referendum w sprawie reformy służby zdrowia. Marszałek powoływał się na artykuł 103 konstytucji mówiący, że wykonywanie przez posła obowiązków pełnomocnika prezydenta łamie ustawę zasadniczą przez to, że jest rozumiane jako zatrudnienie w Kancelarii Prezydenta.
Kamiński stwierdził w rozmowie z dziennikarzami, że nie wyobraża sobie aby doszło do tak "haniebnego skandalu", jakim - jego zdaniem - byłoby niedopuszczenie do głosu reprezentanta prezydenta w Senacie.
Zdaniem prezydenckiego ministra, decyzja Borusewicza świadczy także o jego hipokryzji. Według Kamińskiego świadczą o tym dwa dokumenty, w których szefowa Kancelarii Senatu Ewa Polkowska występuje o przesłanie upoważnienia dla Bogdana Borusewicza, aby ten reprezentował prezydenta i wręczał w jego imieniu odznaczenia podczas swojej listopadowej wizyty w Sankt Petersburgu.
Wręczanie nagród to takie samo konstytucyjne uprawnienie prezydenta, jak wniosek o referendum do Senatu - ocenił Kamiński.
Jeżeli marszałek Borusewicz miał rację, że prezydent nie może żadnego parlamentarzysty upoważnić do wykonywania jego czynności, w takim razie dlaczego już kilkadziesiąt razy, jeżdżąc po świecie od Australii po Sankt Petersburg, pan marszałek prosił pana prezydenta, aby go upoważnił? - pytał minister.
Skrytykował także sformułowanie w analizie prawnej, na której oparł się Borusewicz, że wykonywanie przez posła obowiązków pełnomocnika prezydenta łamie ustawę zasadniczą przez to, że jest rozumiane jako zatrudnienie w Kancelarii Prezydenta.
Gdyby było to prawdą to znaczy, że kilka razy senator Borusewicz stracił już swój mandat, bo kilka lub kilkanaście razy "był zatrudniony" w Kancelarii Prezydenta wręczając ordery państwowe - zaznaczył.
Dodał, że wobec stanowiska, jakie reprezentuje Borusewicz, Kancelaria Prezydenta jest w kropce, bo biorąc pod uwagę logikę pana marszałka, jeżeli zostanie mu teraz wydane upoważnienie do przekazania odznaczeń, to być może zostaniemy oskarżeni, że chcemy zabrać mu mandat senatorski.
Jego zdaniem, cała sytuacja dowodzi także tego, że Borusewicz nie jest marszałkiem Senatu, ale wykonawcą partyjnych poleceń PO, która boi się debaty o służbie zdrowia.
Kamiński ocenił, że trudno znaleźć w Polsce osobę, która byłaby odpowiedniejsza niż prof. Religa, ze względu na swoje wykształcenie i doświadczenie, do rzetelnej debaty na temat prywatyzacji w ochronie zdrowia.
W ocenie szefa Kancelarii Prezydenta Piotra Kownackiego, zarzuty marszałka Senatu są "absurdalne". Jak podkreślił Kancelaria Prezydenta ma nadzieję, że Borusewicz "zreflektuje" się do czasu debaty w Senacie nad wnioskiem o referendum i zmieni swoją decyzję.
A gdyby - co wydaje się zupełnie nieprawdopodobne - pan marszałek nie dopuścił do głosu prof. Religi, wówczas pan minister Andrzej Duda wystąpi w imieniu prezydenta - poinformował Kownacki.
Zdaniem prezydenckiego ministra, twierdzenie marszałka, iż upoważnienie prof. Religi do reprezentowania prezydenta w Senacie i przedstawiania tego wniosku jest równoznaczne z zatrudnieniem w Kancelarii Prezydenta jest "zupełnie absurdalne".
Kownacki zwrócił uwagę, że Borusewicz, podobnie jak wielu senatorów i posłów, był również upoważniany przez prezydenta, aby wręczać odznaczenia państwowe.
I to też jest rozumiem zatrudnienie w Kancelarii Prezydenta, które skutkuje utratą mandatu - ironizował prezydencki minister.
Ale - jak podkreślił - gdzieś powinny być granice absurdu i chęci do tworzenia konfliktów, do wywoływania skandali. Jestem w najwyższym stopniu zniesmaczony tą sytuacją, bo to dotyka osobę tak godną, jak prof. Religa - zaznaczył szef prezydenckiej kancelarii.