Debaty prezydenckie w USA
Polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych nie raz rozpalała emocje politycznych dysput
Koszmarna wpadka prezydenta - zobacz zdjęcia
Kto 6 listopada zapewni sobie czteroletni pobyt w Białym Domu oraz przywództwo nad najpotężniejszym państwem świata? Zanim doszło do trzech prezydenckich debat, murowanym faworytem był ubiegający się o reelekcję Barack Obama. Jednak podczas pierwszego starcia to Mitt Romney niespodziewanie wypadł korzystniej i zniwelował sondażowe różnice do poziomu błędu statystycznego.
Według obserwatorów, kolejne dwie debaty nieznacznie wygrał urzędujący prezydent. W nocy z poniedziałku na wtorek odbyła się ostatnia potyczka kandydatów, która została zdominowana przez kwestie bezpieczeństwa i polityki międzynarodowej.
W przeszłości to właśnie globalna polityka bywała decydującym orężem w starciach republikanów z demokratami. Przypominamy najgorętsze epizody z amerykańskich debat prezydenckich, które nierzadko decydowały o wyniku wyborów.
(tbe, mp, sol / "Polityka", PAP, "New York Times", WP.PL)
John F. Kennedy i Richard Nixon - epoka telewizji
Gdy w 1960 roku w wyborach prezydenckich zmierzyć się mieli młody senator John F. Kennedy i wiceprezydent Richard Nixon, w domach Amerykanów niepodzielnie rządziła już telewizja. Nic więc dziwnego, że wielkie sieci telewizyjne wyszły z propozycją zorganizowania debat w najlepszym czasie antenowym, a obaj kandydaci zgodzili się zmierzyć ze sobą na oczach milionów obywateli.
Nietrudno się domyślić, że tematem przewodnim debat była zimna wojna i rywalizacja z blokiem komunistycznym. Jak wskazywał niedawno tygodnik "Polityka", Kennedy krytykował republikanów i swojego oponenta (który przez wcześniejsze osiem lat był wiceprezydentem) za to, że niedostatecznie powstrzymywali komunizm i, rzekomo, pozwolili ZSRR przegonić USA pod względem militarnym.
Spór o Kubę
Jednym z najbardziej gorących tematów było zwycięstwo komunistów na Kubie. Nixon utrzymywał, że wyspa nie została "stracona" dla USA, a republikańska administracja robiła wszystko, żeby Kubańczycy "realizowali swoje aspiracje rozwoju poprzez wolność". Kennedy ripostował, że Fidel Castro to komunista i władze USA nie potrafiły zapobiec jego dojściu do władzy. - Dzisiaj Kuba jest stracona dla wolności - konkludował prezydent USA.
Młody senator atakował administrację republikanów i Nixona jako bojaźliwą, niezdecydowaną i dobierającą złe strategie w warunkach zimnowojennej rywalizacji. Wiceprezydent z kolei starał się sportretować Kennedy'ego jako polityka naiwnego i skłonnego do kompromisu z komunistami radzieckimi i chińskimi. Wydaje się, że wynik wyborów pokazał, czyja retoryka była dla Amerykanów bardziej wiarygodna. 35. prezydentem Stanów Zjednoczonych został Kennedy.
James E. Carter i Gerald Ford - koszmarna gafa prezydenta
W 1975 roku wyzwanie urzędującemu republikańskiemu prezydentowi Geraldowi Fordowi rzucił Jimmy Carter. Podczas drugiej debaty między oboma kandydatami (pierwszą według ocen ekspertów wygrał ten pierwszy), Ford popełnił tak koszmarną gafę, że jego doradcy z niedowierzaniem łapali się za głowy.
Ford zapytany, czy nie było błędem podpisanie Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, który gwarantował Sowietom dominację nad Europą Wschodnią, odpowiedział: - Nie ma radzieckiej dominacji w Europie Wschodniej i nigdy nie będzie w czasie sprawowania rządów przez administrację prezydenta Forda.
Później prezydent pogrążył się jeszcze bardziej, dowodząc - jak wspomina "Polityka" - że "nie wierzy, aby Polacy, Jugosłowianie czy Rumunii czuli się zdominowani przez ZSRR, a każdy z tych krajów jest niepodległy, autonomiczny i posiada swoją terytorialną integralność".
Carter skwapliwie skomentował wypowiedź Forda sugerując, aby ten spróbował przekonać mniejszości z Europy Wschodniej zamieszkujące Amerykę, że ich ojczyzny są wolne i niepodległe. Przez następnych kilka dni wpadka prezydenta nie schodziła z czołówek mediów. W zgodnej opinii historyków ta niefortunna wypowiedź w dużej mierze pogrzebała szanse Forda na zwycięstwo w wyborach.
Ronald Reagan i James Carter - zapytaj Amy
W 1980 roku prezydent Carter stanął w szranki z byłą gwiazdą filmową i gubernatorem Kalifornii Ronaldem Reaganem. Gorącymi tematami telewizyjnej debaty był m.in. kryzys z zakładnikami przetrzymywanymi w ambasadzie USA w Iranie oraz kwestie ograniczenia zbrojeń strategicznych (układy z ZSRR) i nierozprzestrzeniania broni jądrowej. Zwłaszcza to drugie zagadnienie stało się obiektem licznych dyskusji obu kandydatów.
Carter starał się ukazać swojego oponenta jako "wojennego jastrzębia" i "niebezpiecznego prawicowego radykała". Jednak Reagan nie dawał się wytrącić z równowagi i sprawiał wręcz wrażenie kogoś zupełnie przeciwnego. Kiedy obaj rywale starli się kilkakrotnie w kwestii broni jądrowej, Carter wyznał, że dla niego jest to tak istotny temat, ponieważ pytał swoją 12-letnią córkę Amy, co będzie najważniejszym zagadnieniem tych wyborów, a ona odpowiedziała, że "kontrola arsenałów nuklearnych".
Ta dygresja Cartera została później obśmiana w mediach i miała być dowodem na rzekomy infantylizm urzędującej głowy państwa. Dzień po miażdżącym zwycięstwie Reagana w wyborach, powstał słynny rysunek satyryczny przedstawiający Amy siedzącą na kolanach ojca i zastanawiającą się nad kolejnymi palącymi problemami ówczesnej Ameryki - "Ekonomia? Kryzys zakładników?".
Bill Clinton i George H. W. Bush - "Ekonomia, głupcze"
Upadek żelaznej kurtyny, która przez niemal pół wieku dzieliła świat. Potem pokaz amerykańskiej potęgi w Zatoce Perskiej, gdzie US Army pokonała siły Saddama Husajna - wszystko to wydarzyło się za prezydentury George'a H. W. Busha. Wydawało się, że jest pewnym kandydatem na drugą kadencję. Republikanin zjadł na polityce zęby. Przeciwko niemu stanął 46-letni Bill Clinton, demokrata z południa. - Mój pies Milli wie więcej o polityce międzynarodowej niż tych dwóch głupków - Bush senior kpił z Clintona i Ala Gore'a.
Podczas przedwyborczej debaty Bush przypomniał, jak wiele Amerykanie zrobili dla światowego pokoju. - Dzieci chodzą do łóżek bez strachu przed wojną nuklearną - mówił. Prezydent nawiązał także do swoich doświadczeń jako pilota wojskowego.
Clinton nie dał się jednak zepchnąć w kąt i sukcesywnie sprowadzał rozmowę na problemy wewnętrzne USA. Jego kampania toczyła się pod hasłem: "Ekonomia, głupcze". W czasie debaty demokrata często mówił o nowych miejscach pracy, reformie podatkowej i "zmianie", której Ameryka potrzebuje. - Musimy zaplanować przejście gospodarki obronnej na krajową. (...) Chciałbym każdego dolara, (zaoszczędzonego) z obniżenia (wydatków) na obronność, zainwestować w technologie XXI wieku - powiedział Clinton.
Amerykanom nie wystarczyły jednak sukcesy w polityce zagranicznej i "bezpieczny sen ich dzieci". 42. prezydentem został Bill Clinton, pokonując George'a H. W. Bush i Rossa Perota, niezależnego kandydata.
George W. Bush i John Kerry - "Zapomniałeś o Polsce!"
Podczas wyborów w 2004 roku w serii trzech debat starli się kandydat demokratów John Kerry i ubiegający się o reelekcję z ramienia republikanów George W. Bush. W historii zapisała się przede wszystkim pierwsza debata przeprowadzona 30 września na Florydzie.
John Kerry oskarżył urzędującego prezydenta o brak należytego wsparcia międzynarodowego dla inwazji na Irak, mówiąc, że w początkowej fazie walczyły tylko Wielka Brytania, Australia i USA. "Prawdę mówiąc on (Kerry) zapomniał o Polsce. A teraz zaangażowanych jest 30 narodów, które stoją ramię w ramię z naszymi amerykańskimi oddziałami" - odpowiedział Bush. Widzowie szybko podchwycili i sparafrazowali jego słowa, wkrótce internet zalała fala memów, których hasłem przewodnim było "You forgot Poland!" (Zapomniałeś o Polsce!).
Kandydat demokratów, chociaż sam walczył Wietnamie, a być może właśnie ze względu na to, że poznał wojnę na własnej skórze, nie zgadzał się z konfrontacyjną polityką prezydenta Busha. Oskarżał go o nieskuteczne działanie w Afganistanie, koncentrowanie się na walkach w Iraku, który jego zdaniem nie powinien być "centrum uwagi, na którym skupia się wojna z terrorem". Obiecywał, że będzie sprawniejszym liderem na czas dwóch wojen prowadzonych przez Stany Zjednoczone
Nigdy nie zweryfikowano spekulacji wokół rzekomego sprzętu radiowego, który George W. Bush miał mieć ukryty pod marynarką. Jak twierdzą niektórzy, w tym dr Robert M. Nelson z NASA, prezydent "z pewnością miał coś na sobie w czasie każdej debaty, prawdopodobnie jakiś przekaźnik pod marynarką". Czy Kerry byłby lepszy przywódcą niż Bush i czy urzędujący prezydent otrzymywał pomoc od swoich doradców? Obie kwestie na zawsze pozostaną tajemnicą.
Barack Obama i John McCain - trzy litery
Debata republikanina Johna McCaina z demokratą Barackiem Obamą w 2008 r. musiała być gorąca. USA były wówczas w środku wojny z terrorem, a amerykańskie wojska od kilku lat walczyły w Afganistanie i Iraku. To właśnie zaangażowanie w tym drugim kraju najbardziej poróżniło kandydatów na prezydenta. - Wygrywamy w Iraku - twierdził McCain. - Czy w ogóle powinniśmy byli iść na tę wojnę? - ripostował Obama, dodając, że konflikt odciągnął uwagę od Afganistanu, choć nie znaleziono Osamy bin Ladena. Dodatkowo Amerykanie musieli ponieść ogromne koszty ekonomiczne i ludzkie.
McCain wytknął z kolei Obamie plany negocjacji z władzami Iranu. Republikański senator nazwał je "niebezpiecznymi i naiwnymi". - Senator Obama zdaje się nie rozumieć, że jeśli siada się do stołu bez wstępnych warunków z kimś, kto nazywa Izrael "śmierdzącymi zwłokami" i chce zniszczyć ten kraj, wymazać z map, legitymizuje się jego komentarze - powiedział McCain, nawiązując do wypowiedzi prezydenta Mahmuda Ahmadineżada.
Jednym z najbardziej komentowanych zdań, jakie padły podczas debaty, była wypowiedź republikanina na temat wojny Gruzji i Rosji, która miała miejsce miesiąc wcześniej. - Spojrzałem w oczy pana Putina i zobaczyłem trzy litery: "K", "G", "B" - powiedział McCain, krytykując Obamę za jego powściągliwość w reakcji na konflikt.
Na Amerykanów nie zadziałało jednak straszenie Iranem i Rosją. Wybory w 2008 roku wygrał je Barack Obama.
Barack Obama i Mitt Romney - mniej koni i bagnetów
- Amerykańska marynarka wojenna ma teraz mniej okrętów niż w 1917 roku - krytykował Mitt Romney cięcia Obamy w zbrojeniówce. - Armia ma teraz także mniej koni i bagnetów - kpił ze swego rozmówcy prezydent. - Mamy teraz coś, co się nazywa lotniskowce, na których lądują samoloty. Nie chodzi przecież o grę w wojnę morską, gdzie liczymy okręty - powiedział. Ostatnia debata została zdominowana przez kwestie międzynarodowego bezpieczeństwa i polityki.
Chociaż cztery lata temu zarzucano Barackowi Obamie, że jest jeszcze żółtodziobem w tej tematyce, to dziś eksperci oceniają, że kandydat demokratów, ubiegający się o reelekcję, nieznacznie wypunktował Mitta Romneya.
W ostatniej debacie kandydat republikanów, który do tej pory dał się poznać raczej jako zwolennik siłowych rozwiązań, kreował się na zwolennika umiarkowanych ruchów w polityce międzynarodowej. Obama wytknął mu, że we wszystkich tych sprawach mówił wcześniej co innego, a wręcz, że sugerował rozwiązania konfrontacyjne i ryzyko wojny. - Problem z panem, gubernatorze, jest taki, że w wielu kwestiach wyrażał pan przedtem wszelkie inne możliwe opinie - mówił prezydent.
Mimo przewagi Obamy, wciąż nie wiadomo czy wytykanie zmiennych opinii wystarczy, by zostać w Białym Domu na kolejne cztery lata. Gdy zapytano niezdecydowanych respondentów w sondażu, czy debata wpłynie na ich decyzję w wyborach, 24 proc. odpowiedziało, że będzie teraz głosować na prezydenta, 25 proc. - na kandydata republikanów. Z kolei 50 proc. odparło, że nadal są niezdecydowani.
(tbe, mp, sol / "Polityka", PAP, "New York Times", WP.PL)