PolskaDebata o homoseksualizmie w Sejmie

Debata o homoseksualizmie w Sejmie

O dyskryminacji homoseksualistów, łamaniu praw człowieka, w tym praw mniejszości w Polsce rozmawiali w Sejmie politycy i przedstawiciele organizacji pozarządowych z Polski i krajów Unii Europejskiej podczas debaty "Wstęp do równości - Europejska polityka wobec gejów i lesbijek". Debata odbyła się przed Paradą Równości, która wyruszyła spod Sejmu wczesnym popołudniem.

Według Sekretarza Generalnego SLD Grzegorza Napieralskiego, w Polsce dominuje język nienawiści i braku tolerancji, a prawo do manifestowania wolności, również tej seksualnej, zostało zachwiane.

Posłanka SLD, była pełnomocnik rządu do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn Izabela Jaruga-Nowacka zauważyła, że jeżeli mówi się o powszechności praw człowieka, nie można mówić, że jedna grupa będzie miała mniejsze prawa, albo mniej pełne. "Prawa człowieka są powszechne i nieodłączne" - zaznaczyła. Natomiast była pełnomocnik Magdalena Środa uważa, że kwestia równości nie jest sprawą lewicy czy prawicy, ale demokracji.

Zdaniem profesor filozofii Marii Szyszkowskiej, w Polsce dyskryminuje się różne mniejszości. Po 1989 roku Polska stała się krajem wyznaniowym. Ja nazywam to utajonym totalitaryzmem. Tolerancja polega na przyzwoleniu na takie obyczaje, które budzą sprzeciw. Demokracja to nie jest dyktatura większości - powiedziała Szyszkowska.

Przewodnicząca niemieckich Zielonych Claudia Roth powiedziała, że walka o równe prawa ma wymiar międzynarodowy. Przyjechaliśmy do Polski jako przyjaciele, a nie wrogowie. W Europie nie można pozwolić na jakąkolwiek formę dyskryminacji, a w Polsce ruch gejowski jest dyskryminowany - tłumaczyła Roth.

Dodała, że godność każdego człowieka powinna być szanowana, a uczestnictwo w Paradzie Równości różnych ludzi z zagranicy jest przykładem solidarności i dobrego sąsiedztwa. Chodzi o jasny sygnał demokracji w Polsce, że kwestia równości nie jest tylko sprawą geja czy lesbijki, ale nas wszystkich - dodała. Jej zdaniem pozytywnym sygnałem jest fakt, że parada mogła się odbyć.

Przewodnicząca klubu parlamentarnego Zielonych Renate Kuenast zaznaczyła, że w UE "nie można odwoływać się tylko do solidarności finansowej, ale również do solidarności społecznej - na rzecz praw demokratycznych, praw człowieka, a w tym praw mniejszości, a więc i gejów i lesbijek".

Eurodeputowni zaniepokojeni językiem LPR

Eurodeputowany z W. Brytanii Michael Cashman powiedział, że "w Parlamencie Europejskim deputowani są zaniepokojeni językiem nienawiści zwłaszcza tego, którego używa Liga Polskich Rodzin". Dodał, że Polska jest członkiem UE i dlatego powinna przestrzegać praw demokracji, praw człowieka, w tym praw mniejszości. Reguły te dotyczą zarówno Wielkiej Brytanii, której jestem obywatelem, jak i każdego kraju UE bez wyjątku - zaznaczył.

Przyjechałem tutaj nie tylko, żeby bronić praw gejów czy lesbijek, ale przede wszystkim, żeby wyrazić poparcie dla demokracji, dla wolności zgromadzeń. Wierzę, że faktycznie dojdzie do prawdziwej debaty na temat równości w polskim parlamencie - powiedział przedstawiciel organizacji Ilga Europe z Włoch - Riccardo Gottardi. Dodał, że na Paradę Równości do Warszawy przyjechali członkowie jego organizacji z Włoch, Szwecji, Niemiec, Francji, a nawet z Białorusi.

O solidarności z paradą zapewniali przedstawiciele organizacji pozarządowych ze Szwecji i Francji. Stephane Bribard z organizacji "Homoseksualizm i Socjalizm" zauważył, że Europa jest dużą rodziną, a on sam czuje się najpierw Europejczykiem. Dlatego musimy bronić równości - podkreślił.

Eurodeputowany ze Szwecji, chadek Cristofer Fjellner powiedział, że przyjechał do Warszawy zarówno na debatę jak i na paradę, ponieważ chce bronić prawa do zgromadzeń i nie akceptuje jakiejkolwiek dyskryminacji.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)