Dawcy bezradni do szpiku kości
Co najmniej kilkaset osób w województwie
łódzkim chce oddać szpik kostny osobom czekającym na przeszczep -
informuje "Dziennik Łódzki". Nie mogą jednak tego zrobić, bo
brakuje pieniędzy na ich badania.
16.01.2006 | aktual.: 16.01.2006 06:46
Chorzy na białaczkę czekają tymczasem w gigantycznej kolejce na szpik sprowadzany z zagranicy. W ubiegłym roku dwudziestu pacjentów z naszego regionu przeszło przeszczep szpiku kostnego. Wszyscy dawcy pochodzili z Niemiec, Finlandii, Włoch i USA.
Badania dawców są skomplikowane, a koszt może wynieść nawet 2 tys. zł. Żeby znaleźć odpowiedniego dawcę, trzeba zbadać nieraz kilkadziesiąt tysięcy osób - mówi gazecie prof. Tadeusz Robak, szef Kliniki Hematologii w szpitalu im. Kopernika w Łodzi.
Akcje werbowania dawców odbywają się spontanicznie. Namawiam parafian, aby zostali dawcami szpiku, ale kończy się na tworzeniu list chętnych, bo nie ma pieniędzy na badania kwalifikacyjne - twierdzi ksiądz Henryk Eliasz, ogólnopolski duszpasterz dawców szpiku.
W województwie łódzkim umowy na badanie dawców szpiku mają podpisane tylko dwie pracownie: w szpitalu im. Kopernika w Łodzi i w Zakładzie Immunologii Klinicznej przy ul. Czechosłowackiej. Ile pieniędzy przyznało im na ten cel Ministerstwo Zdrowia? W żadnej z tych placówek nie odpowiedziano dziennikowi na to pytanie.
Zdaniem prof. Robaka, to nienormalna sytuacja, że sprowadzamy szpik z zagranicy, skoro na miejscu mamy tysiące chętnych, by się nim podzielić - pisze "Dziennik Łódzki". (PAP)