Daniel Glazer, bohater głośnego reportażu, o swoim życiu w Anglii: Jedna praca to luksus
- W Polsce jako ratownik medyczny wytrzymałem rok i trzy miesiące. System mnie wymielił. Aby się utrzymać, pracowałem w dwóch miejscach: w karetce i w kawiarni. Byłem wykończony. W końcu podjąłem decyzję o wyjeździe. Dziś czuję się szanowany - mówi nam Daniel Glazer, ratownik medyczny.
28.09.2018 | aktual.: 29.09.2018 10:25
W lipcu 2017 roku na łamach Magazynu Wirtualnej Polski opublikowaliśmy reportaż "Trudno kogoś ratować, gdy życie rozlewa się po podłodze i kapie z 5. na 4. piętro" przedstawiający warunki, w jakich funkcjonują polscy ratownicy medyczni. Jednym z bohaterów tekstu był Daniel Glazer, który przez chory system został zmuszony do wyjazdu z kraju.
"Z karetki leciałem do kawiarni. Trzeba przecież z czegoś żyć"
- Jako ratownik pracowałem w Polsce około 200 godzin w miesiącu. Mam kolegów, którzy pracują po 400 godzin miesięcznie. Forma zatrudnienia to kontrakt. Musiałem więc prowadzić własną działalność gospodarczą. Zarabiałem 14 złotych netto na godzinę. Aby się utrzymać, znalazłem drugą pracę. Po 24-godzinnych dyżurach w karetce pogotowia leciałem do kawiarni i szykowałem tam klientom kawę. W kawiarni miałem umowę o pracę i wyższą stawkę godzinową niż jako ratownik - mówi Daniel Glazer.
Praca, choć w Polsce wyceniana na 14 złotych netto za godzinę, niesie za sobą niesamowitą odpowiedzialność oraz gigantyczne obciążenie psychiczne.
- Są takie wyjazdy, które zostaną ze mną już do końca życia. Na przykład reanimacja dziecka, którą opisałeś rok temu w reportażu. Od tego momentu miałem jeszcze kilka innych, zapadających w pamięć zdarzeń. Na przykład wezwanie do pewnej kobiety - przyznaje ratownik i opowiada: - Drzwi otworzył nam elegancko ubrany pan, zapłakany. Weszliśmy, a tam gigantyczny bałagan, wszędzie odchody kota. Pani leżała na podłodze, usta i oczy miała otwarte, nie ruszała się. Uderzyły mnie dwie rzeczy. Niesamowita liczba much na tej kobiecie, można je było liczyć w setkach. I dosłownie wszędzie białe larwy. Moja pierwsza myśl: pani nie żyje, nie możemy jej pomóc. Chcąc się jednak upewnić, odezwałem się do niej. Ku mojemu zaskoczeniu, odpowiedziała mi. Byłem zszokowany.
"Jeden etat to luksus, a tak teraz pracuję"
Pracując w Polsce podobne sceny Daniel musiał regularnie przeplatać z pracą w kawiarni. Po wyjeździe do Anglii sytuacja jednak uległa zmianie. - Posiadanie tylko jednej pracy było dla mnie na początku sytuacją ekstremalną, wielkim luksusem. Teraz pracuję 160 godzin miesięcznie, jestem ubezpieczony, mogę wziąć zwolnienie lekarskie. W Polsce było to niemożliwe, bo przy takiej formie zatrudnienia, gdy przez chorobę nie przychodziło się do pracy, nie zarabiało się pieniędzy.
Reportaż o pracy ratowników medycznych "Trudno kogoś ratować, gdy życie rozlewa się po podłodze i kapie z 5. na 4. piętro" otwiera książkę – zbór reportaży autorstwa Pawła Kapusty "Agonia", która jest już dostępna w księgarniach.
Dziennikarz Wirtualnej Polski opisuje realia polskiej służby zdrowia: pracę lekarzy, rezydentów, pielęgniarek. Zwraca także uwagę na inne kwestie, jak na przykład patologie związane z więzienną służbą zdrowia.
Fragment książki traktujący o realiach i patologiach więziennej służby zdrowia jest dostępny pod tym linkiem.