Dajcie Zosi myśleć! - pisze uczennica do pedagogów
To, co poniżej przeczytacie na mój temat, może Was zaskoczyć, zszokować, sprawić, że wszelkie Wasze wyobrażenia, opinie, jakie sobie wyrobiliście, okażą się mylne. Otóż ja... LUBIĘ MYŚLEĆ - napisała w liście otwartym do nauczycieli, opublikowanym w "Gazecie Szkolnej", Zosia Barańska, uczenica warszawskiego liceum im. Miguela de Cervantesa.
19.01.2004 | aktual.: 19.01.2004 17:46
"Mam więc do Was żal. Żal o to, że w szkole nie mogę robić rzeczy, które lubię, a które jednocześnie do specjalnie szkodliwych nie należą i nie grożą uszczerbkiem na niczyim zdrowiu" - pisze Zosia Barańska. - "Czuję się, jakby ktoś zepchnął mnie w dół drabiny ewolucyjnej, zdegradował do pozycji małpy, którą uczy się zapamiętywania pewnych rzeczy systemem nagród i kar. Małpa nauczy się dopasowywać do siebie puzzle - to dostanie banana/piątkę, nie nauczy się - nie dostanie banana/dostanie pałę".
Licealistka przypomina, że trzydzieści lat temu jej rodzice pisali wypracowania na te same tematy, co ona teraz. "Tematy szczegółowo omawiacie na lekcjach, aby wyeliminować jakiekolwiek przejawy własnego myślenia czy indywidualizmu" - zwraca się do nauczycieli. - "Nawet za 20 lat, gdy ktoś obudzi mnie w środku nocy i zapyta o to, czym są treny Jana Kochanowskiego, z pamięci wyklepię odpowiedź i nawiążę do konkretnych wersów. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że to jedyne, co będę pamiętała z tej lektury. Nie to, czy treny mnie wzruszały, pobudzały do refleksji, czy też drażniły" - pisze licealistka.
"Stoję po przeciwnej stronie barykady, postrzegacie mnie jako wroga numer jeden albo, co gorsza, wroga, którym nie macie zamiaru zawracać sobie głowy, bo nie ma on mocy, by Was pokonać" - uważa autorka listu.
Jej zdaniem, nauczyciele nie potrafią korzystać ze swej dużej władzy. "Zamiast delikatnie mnie popychać, kiedy brak mi pewności, ciągniecie za sobą, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że wcale nie mam ochoty iść w tym akurat kierunku" - zaznacza. - "Macie nade mną przewagę. To tak jakbyście trzymali w ręku coś bardzo kruchego. Kiedyś w ten sposób definiowało się rolę rodzica, ale dziś, gdy spędzam z nimi w najlepszym wypadku wieczory, definicja tej roli pasuje raczej do Was. Zostawiam więc Was z nią z pełną premedytacją" - konkluduje licealistka.