"D" jak dynia, czyli nowa amerykańska moda?
Skąd się wzięło święto Halloween, a skąd tradycja lampionów z dyni? Dlaczego tradycja pełna duchów, upiorów i straszydeł staje się coraz popularniejsza w Polsce? Marta Tychmanowicz wyjaśnia te i inne tajemnice halloweenowego boomu...
30.10.2010 | aktual.: 30.10.2010 21:37
Halloween to drugie co do popularności święto w USA, na które wydaje się tam każdego roku 6,9 biliona dolarów. W Polsce Halloween ma coraz więcej wielbicieli, ale są też przeciwnicy, którym nie podoba się "nowa amerykańska moda". Tymczasem ta tradycja jest starsza od chrześcijańskiego dnia Wszystkich Świętych i wcale nie zaczęła się w Stanach Zjednoczonych.
Z roku na rok świętowanie Halloween w Polsce staje się coraz popularniejsze – m.in. pojawiają się coraz liczniejsze imprezy i bale przebierańców, a w sklepach i warzywniakach nieodzownie królują "czaszki-latarnie" z wydrążonej dyni. Przeciwnikom Halloween przeszkadza brak polskiego nazewnictwa oraz rozrywkowy charakter święta, które powinno być czasem skupienia, powagi i wspominania tych, którzy odeszli. Zwolennikom Halloween zarzuca się także, że z pozoru niewinne przebieranki za wampiry, duchy i czarownice propagują kult szatana i śmierci.
Halloween obchodzone 31 października to mieszanka tradycji celtyckiej, rzymskiej, chrześcijańskiej oraz obyczajów ludowych. Korzenie Halloween sięgają celtyckiego święta Samhain przypadającego na koniec lata i koniec żniw. Według kalendarza celtyckiego nowy rok, a także zima rozpoczynały się 1 listopada. Wierzono, że w noc poprzedzającą ten dzień granica pomiędzy światem żywych i umarłych się zaciera, a duchy zmarłych wracają na ziemię. Wszystko złe, co miało wówczas miejsce, działo się z winy duchów. Jednak także dzięki ich obecności, wróżby druidów i celtyckich kapłanów były w tym czasie szczególnie wysłuchiwane. Celebrując Samhain, druidzi rozpalali wielkie ogniska, przy których przebrani ludzie zbierali się, by składać ofiary z roślin oraz zwierząt.
Kiedy starożytni Rzymianie podbili większość obszarów zajmowanych przez Celtów (połowa I w. n.e.), dwa obchodzone przez nich święta: święto zmarłych Feralia oraz święto bogini owoców i drzew Pomony połączyły się z celtycką tradycją Samhaina. Wśród plemion słowiańskich popularne były natomiast tzw. Dziady (dzisiejsze Zaduszki), podczas których należało ugościć dusze zmarłych i zapewnić im spokój w zaświatach. Obecnie członkowie Rodzimego Kościoła Polskiego, kultywującego tradycje dawnych Słowian, w dalszym ciągu celebrują Dziady.
Kościół – nie pierwszy raz zresztą w w swych dziejach – nie mogąc zwalczyć tradycyjnego obyczaju, zaanektował go i przekształcił w święto chrześcijańskie. Dzień Wszystkich Świętych chrześcijanie obchodzą od czasów papieża Bonifacego IV, czyli od VII wieku (oficjalnie Wszystkich Świętych przypisano dacie 1 listopada w X wieku).
A skąd wzięła się tradycja wycinania i drążenia dyni? Z dawnej irlandzkiej legendy o Stingy Jack’u (Oszczędnym Jacku), który zaprosił diabła, żeby ten się z nim napił. Mężczyźnie szkoda było pieniędzy na zapłatę, przekonał więc diabła, żeby zamienił się w monetę, którą będzie można zapłacić za napoje. Jak tylko diabeł to zrobił, sprytny i skąpy Jack włożył monetę do kieszeni razem ze srebrnym krzyżem, by uniemożliwić czartowi powrót do pierwotnej postaci. W końcu Jack postanowił uwolnić szatana pod warunkiem, że ten da mu spokój przez cały rok, a kiedy umrze – nie będzie domagał się jego duszy. Rok później Jackowi znowu udało się oszukać diabła. Namówił go, żeby wszedł na drzewo i zebrał trochę owoców. Kiedy diabeł siedział na drzewie, Jack wyciął w pniu krzyż, żeby diabeł nie mógł zejść. Wymógł na diable, że ten da mu spokój na kolejne dziesięć lat. Kiedy Jack zmarł, Bóg nie chciał wpuścić jego grzesznej duszy do nieba, a diabeł – w związku z obietnicą – do piekła. Duch Jacka błąka się od tej pory po Ziemi,
trzymając w ręku latarnię z wyżłobionej rzepy (z żarzącym się węgielkiem).
Od Jack of the Lantern, w skrócie Jack O’Lantern, pochodzi nazwa dyniowej latarni. Początkowo Irlandczycy wycinali latarenki z ziemniaków, rzep i buraków. W Stanach Zjednoczonych tradycja związana ze żłobieniem dyń pojawiła się zaś wraz z napływem właśnie irlandzkich osadników, w Polsce natomiast dopiero niedawno – po przełomie roku 1989 oraz reformie ustrojowej i wynikających z niej zmian obyczajowych. Dyniowe latarnie oraz halloweenowe zabawy zdobywają u nas z roku na rok coraz większą popularność, są tym samym niezwykle przewrotnym preludium do dnia Wszystkich Świętych. Jak praktyka pokazuje, oba święta nie wykluczają się wzajemnie, a kontrapunktowo wręcz się uzupełniają.
* Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski*