"Czyściciele": Wujo, Hans i Uszatek
Są młodzi, mają pracę i – jak twierdzą – przekonania. Nie lubią narkomanów, cudzoziemców, gejów i lumpów. Z tego powodu napadali ludzi i bili ich do nieprzytomności. Bo Polska ma być dla Polaków, a Łódź powinna być wolna od śmieci. Dla nich każdy, kto jest inny niż oni to zwykły śmieć.
13.10.2003 07:41
Rozebrane ciało 51-letniego mężczyzny przechodnie znaleźli 21 września w parku przy ul. Tatrzańskiej. Ofiara była zmasakrowana – ciało posiniaczone, z odciskami butów na skórze i cięciami od noża. Na ziemi znaleziono ślady świadczące, że zmarły uciekał przed śmiercią prawie sto metrów.
Może błagał, by go zostawić? Może walczył? Na pewno czołgał się, uciekał jak najdalej od oprawców.
– Sprawcy nie odpuścili – mówi policjant z sekcji kryminalnej Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. – Z pozostawionych na miejscu śladów można było wyczytać dramat, jaki rozegrał się w parku. Porozrzucane damskie ciuchy i bielizna, ślady krwi. To wyglądało jak ścieżka śmierci.
– Na początku nie mieliśmy żadnego śladu, nawet nie wiedzieliśmy kim jest ofiara – mówi oficer dochodzeniowy.
Sprawdzić „czyścicieli”
Zabitym okazał się mieszkaniec łódzkiej Dąbrowy. Nie pracował, nocami krążył po mieście szperając w śmietnikach. Od pewnego czasu sąsiedzi obserwowali dziwne skłonności mężczyzny. Widywano go w damskim przebraniu. Zakładał sukienkę, perukę. Policjanci twierdzą, że w chwili śmierci miał na sobie nawet damską bieliznę.
– Od początku braliśmy pod uwagę także motyw zabójstwa przez grupę tzw. „czyścicieli miasta” – mówi oficer dochodzeniówki. Zaznacza jednak, że na początku była to tylko jedna z hipotez.
Policjanci z sekcji operacyjnych łódzkiej policji zaczęli penetrować środowisko ludzi znanych z przekonań nazistowskich. Przesłuchiwano dziesiątki świadków, badano znalezione w parku ślady.
– W promieniu pół kilometra od miejsca znalezienia ciała poruszyliśmy każde źdźbło trawy, by sprawdzić, czy nie ma śladów pomagających w identyfikacji sprawców – mówi oficer operacyjny policji.
– Wytypowaliśmy potem trzech mężczyzn, którzy mogli być na miejscu zbrodni i kilku innych, którzy wiedzieli cokolwiek o zabójstwie i mogli opisać co działo się w parku.
W ostatnią środę, w kilku punktach Łodzi, policjanci rozpoczęli przygotowania. Trzeba było ująć sprawców jednocześnie, by któryś nie umknął i nie zatarł śladów przestępstwa. „Wujo” i „Uszatek” zostali zatrzymani w miejscach pracy. „Hansa” policjanci wyciągnęli z tramwaju na ul. Franciszkańskiej. Natychmiast przeprowadzono rewizje w ich domach. Wszystko stało się jasne...
Nie napadali, by przeżyć
„Hans” ma 22 lata. Pracował w hurtowni. Ubrany w czarne spodnie i czarną koszulę. Nosił łańcuch i wysokie buty. Głowa ogolona na łyso. Podczas przesłuchania siedział bez słowa. Odmówił składania wyjaśnień. „Uszatek” ma 26 lat i wygląd podobny do „Hansa”. Też miał stałą pracę. Jako jedyny w grupie był karany wcześniej (za zniszczenie mienia). „Wujo”, 23 lata, niekarany, pracownik magazynu. Nie musiał napadać, by żyć...
– Żaden z nich nie musiał – mówi oficer operacyjny policji. – Bili – jak twierdzą – bo ten mężczyzna ich zdenerwował.
Z zebranych przez policję informacji wynika, że „Hansa” i jego kolegów denerwował nie tylko przebrany za kobietę mężczyzna przy Tatrzańskiej. Mieli też zamiar pobić pewnego Murzyna, bo przypadkowo stanął na drodze. Policja nie wyklucza, że grupa dokonała innych poważnych przestępstw.
Czy motywem były nazistowskie idee?
– Dla mnie to bandytyzm skrywany pod maską idei narodowych – mówi jeden z policjantów. – Nie wykluczamy, że nie tylko bili, także rabowali i dewastowali co się dało. Dopiero zbieramy dowody tej działalności.
Dowody wskazują na zainteresowanie podejrzanych nazistowskimi ideami. W mieszkaniu „Hansa” znaleziono nazistowskie odznaki i symbole, flagi z hitlerowskimi krzyżami i wmontowanymi w nie polskimi symbolami narodowymi. W księgozbiorze „Hansa” policjanci odkryli broszury pt. „Jak bić ludzi” i „Jak poznać Żyda”. Były też symbole polskich organizacji nacjonalistycznych. Policja nie chce ujawniać, czy ludzie ci byli związani z takimi organizacjami. Niewykluczone, że stworzyli własną bojówkę i – w imię czyszczenia miasta – wyżywali się na tych, którzy wydawali im się gorsi.
Szukanie ofiar
– Wiemy już, że zabity w parku na Dąbrowie nie jest jedyną ofiarą tej grupy – mówi oficer operacyjny policji. – Mamy powody przypuszczać, że mają na sumieniu co najmniej kilka podobnych czynów.
Policja twierdzi, że w Łodzi działa co najmniej kilkudziesięciu ludzi pokroju "Hansa" i jego kolegów. Są hermetyczną grupą, dobrze zakonspirowaną. Mogą mieć kontakt z innymi podobnymi sobie w całej Polsce. Świadczą o tym znalezione u podejrzanych konspiracyjne pisma o charakterze nazistowskim.
Marek Juśkiewicz, maj