Czy zniknie opozycyjna gazeta na Białorusi?
Zespół redakcyjny jedynej opozycyjnej gazety
na Białorusi "Narodna Wola" zapowiedział w piątkowym numerze, że
"mimo przeszkód będzie w dalszym ciągu sumiennie i obiektywnie
informować o wydarzeniach w kraju i na świecie, działać na rzecz
umocnienia i poszerzenia demokracji na Białorusi".
30.09.2005 | aktual.: 30.09.2005 10:51
Niewykluczone, że w piątek ukazał się ostatni numer dziennika. Od 1 października drukarnia odmówiła gazecie druku, a państwowy kolporter rozpowszechniania.
Redakcja w artykule "Nie padniemy na kolana" pisze, że będzie dalej wydawać i rozpowszechniać swoją gazetę. Będą przygotowywane wydania specjalne, które można będzie znaleźć na stronie internetowej http://nv.promedia.by. Gazeta liczy na pomoc partii politycznych i organizacji społecznych w rozpowszechnianiu nakładu. Zamierza stworzyć sieć alternatywnego rozpowszechniania i liczy tu na pomoc swoich czytelników.
Redakcja wezwała wszystkich, "komu nie jest obojętny jej los", aby pisali listy protestacyjne do prezydenta Aleksandra Łukaszenki.
W środę gazeta zwróciła się o pomoc Łukaszenki. Dotychczas nie ma jednak odpowiedzi. Dlatego właśnie zespół redakcyjny w piątkowym numerze zaapelował do liderów największych państw zachodnich oraz sąsiadów - Rosji, Polski, Ukrainy, Litwy i Łotwy o pomoc w zachowaniu na Białorusi wolności słowa. "Pomóżcie uratować jedyny w kraju niezależny dziennik" - pisze redakcja.
W obronie gazety "Narodna Wola" wystąpiło niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy (BSD). W oświadczeniu BSD twierdzi, że "białoruskie władze w ostatnim czasie zadały największy cios niezależnej prasie". Stowarzyszenie uważa, że działania białoruskich władz wobec pisma są bezprawnym aktem, skierowanym na zniszczenie niezależnej prasy przed nadchodzącymi ważnymi społeczno-politycznymi wydarzeniami. Chodzi m.in.o przyszłoroczne wybory prezydenckie.
Znany białoruski pisarz Janka Bryl powiedział, że "jest oburzony i zasmucony" tym, co się dzieje wokół "Narodnej Woli". Były szef administracji prezydenta Urał Łatypau ma nadzieję, że gazeta nie zniknie. Nawet deputowany i znany zwolennik prezydenta Białorusi Wiktor Kuczyński powiedział, że "media pokazujące inną, nieoficjalną stronę życia, powinny istnieć".
Do redakcji "Narodnej Woli" dzwonią ze słowami poparcia również zwykli czytelnicy.
Problemy gazety rozpoczęły się po przegraniu przez nią procesu. Sąd uznał, że dziennik opublikował nieprawdziwe informacje dotyczące kontaktów gospodarczych Liberalno-Demokratycznej Partii z irackim reżimem Saddama Husajna. "Narodna Wola" została skazana na zapłacenie grzywny w wysokości 100 milionów rubli, czyli równowartość 150 tysięcy złotych.
Dziennik zaapelował o pomoc finansową do swoich sympatyków i już zebrał dwie trzecie sumy. W tym czasie odwołał się od wyroku do Sądu Najwyższego. Mimo to rozpoczęto spis majątku gazety i zablokowano jej rachunek bankowy.