PolskaCzy znany aktor zrobi spektakl o Smoleńsku?

Czy znany aktor zrobi spektakl o Smoleńsku?

Zazdroszczę Mellerowi, Kukizowi, Staszewskiemu tupetu i śmiałości, że potrafili powiedzieć to tak dosadnie i na forum publicznym. Ale ich rozumiem – mówi Tomasz Karolak, aktor, założyciel Teatru IMKA.

Czy znany aktor zrobi spektakl o Smoleńsku?
Źródło zdjęć: © PAP

22.02.2011 | aktual.: 22.02.2011 16:21

Wywiad Rafała Kotomskiego

Polityka zajmuje ważne miejsce w Pana życiu?

Absolutnie nie, chociaż gdybym miał mówić o swoich poglądach, to są one centrowe.

Takie właśnie poglądy wyniósł Pan z domu?

Wychowałem się raczej w tradycji lewicowej. Moi rodzice pracowali w wojsku. A centrowość stąd, że kiedy myślę o historii i tradycji, zwracam się w stronę polskiej prawicy, a kiedy o liberalnych poglądach na gospodarkę czy sprawy społeczne, to bardziej w lewo.

Mimo że jest Pan jednym z najbardziej znanych aktorów komediowych, w swoim teatrze IMKA nie ucieka Pan jednak od mówienia o ważnych sprawach dla Polski. To ma być dla widza nie tylko dobra zabawa?

Staramy się mówić o rzeczach ważnych dla Polaków, historycznie i współcześnie. Dlatego na afiszu znalazły się takie spektakle jak „Dzienniki” Witolda Gombrowicza czy „Opis obyczajów” księdza Jędrzeja Kitowicza.

W czasie zeszłorocznej kampanii prezydenckiej pojawił się Pan na spotkaniu komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego. Nie żałuje Pan tego dzisiaj? Marcin Meller, szef „Playboya”, przyznał otwarcie, że prezydent zdążył już zaliczyć naprawdę wiele żenujących wpadek.

Nie żałuję, chociaż mam świadomość, że politycy często obiecują to, czego potem nie potrafią albo nie chcą dotrzymać.

Platforma tak właśnie postąpiła z ludźmi kultury?

Na pewno nie podoba mi się upolitycznienie wielu stanowisk w instytucjach kultury. Choćby w świetnym warszawskim teatrze Studio, w którym kiedyś przygotowywano w sezonie jedenaście premier. Nie znam nowego dyrektora, ale o czymś to świadczy, że po zmianie dyrekcji premiery były dwie. A przecież kultura powinna być dla nas jedną z najważniejszych dziedzin. Przecież wciąż dzięki niej jesteśmy obecni w Europie i na świecie. Nie twierdzę, że państwo nie powinno się w ogóle interesować artystami, ale zostawienie im wolnej ręki na pewno wychodzi zawsze na dobre. Upolitycznienie zresztą kusi każdą władzę. W łódzkim Teatrze Nowym, gdzie byłem aktorem, za czasów prezydenta Łodzi popieranego przez PiS dyrektorem został człowiek kompletnie niezwiązany z kulturą. Władza lubi robić sobie z teatru ambonę politycznych wyznań. Według mnie teatr powinien poruszać różne tematy i spoglądać na nie z bardzo różnych stron.

Obecna władza specjalizuje się we wmawianiu ludziom, że nie robi polityki, tylko buduje – a to mosty, a to stadiony. Kupuje to Pan?

Na pewno nie, bo każda partia jest polityczna i kropka. Nie chcę się w to zagłębiać. Powiem tylko, że dawno już zmęczyło mnie takie okładanie się pomiędzy Platformą i PiS-em. Okładanie maczugami i nic poza tym. To dla Polski chyba za mało. Co do Platformy, to z pewnością w naszym artystycznym środowisku można wyraźnie wyczuć rozczarowanie jej działaniami. Jest uwikłana w sprawy związane z katastrofą smoleńską, w przepychanki polityczne i nie wiem, czy do wyborów zdoła się z tego wszystkiego wywikłać. A najwięcej zyskuje na tym SLD.

A 10 kwietnia – czy ludzi takich jak Pan obudził z jakiegoś snu, czegoś nauczył, pozwolił spojrzeć z nowej strony?

Na pewno dotarło do mnie, że podobne tragedie w dziejach świata się nie zdarzają. Ale też bardzo brakowało mi i brakuje nadal skupienia, ciszy wokół tej tragedii. Media odegrały w tym swoją rolę. Nie pasowało mi, że w TVN24 reporterzy podchodzili nawet do kilkuletnich dzieci i pytali o Smoleńsk. Choć emocje były tak silne, że aż nie do opanowania.

Jako artysta, człowiek wrażliwy, musiał Pan przemyśleć sobie wszystkie te okropne i niesprawiedliwe ataki na śp. Lecha Kaczyńskiego, którym patronowała Platforma Obywatelska. Nie wierzę, by to Pana nie raziło, nie zabolało. Przecież sztuka zawsze staje po stronie słabszych, krzywdzonych.

Do 10 kwietnia nasz, ludzi świata kultury, fokus nie był skierowany na sferę polityki. Wielu z nas żyło naprawdę w zupełnym oderwaniu od niej. Po katastrofie smoleńskiej ta sytuacja się zmieniła, a to, co się działo, zaczęło bezpośrednio oddziaływać na placówki kultury. Oczywiście nie mam na myśli okresu żałoby narodowej, kiedy trzeba było odwoływać spektakle. Trudno sobie wyobrazić, żebyśmy po takiej tragedii grali rewię! Natomiast później z pewnością ten fokus skierował się na wydarzenia bieżące. Zrobiono film fabularny o katastrofie smoleńskiej, odgłosy tej tragedii pojawiają się w teatrach, np. w Wałbrzychu. Jeżeli zaangażowany teatr chce komentować rzeczywistość, to jest normalne, że będzie sięgał do takich tematów.

Trochę uciekł mi Pan z odpowiedzią na pytanie o śp. prezydenta. Pomyślał Pan o tym, że to, jak go przedstawiano za życia, było obrazem z gruntu fałszywym? Dla ludzi kultury śp. Lech Kaczyński zrobił naprawdę sporo dobrego i zawsze was popierał.

To prawda, choćby założenie Muzeum Powstania Warszawskiego o tym świadczy. Nie sądzę, by ludzie kultury mieli jakiekolwiek zastrzeżenia do śp. prezydenta Kaczyńskiego. Chociaż przyznam, że trudno mi to dokładnie oceniać. Jeśli chodzi o śp. Lecha Kaczyńskiego, przyznam się – choć to może przykre – że zacząłem się nim interesować i czytać na jego temat dopiero po tragicznej śmierci. Dzisiaj analizę jego postępowania i działalności traktuję już w kategoriach historii, chociaż takiej, która wciąż oddziałuje. Tu gdzie mieszkam codziennie można zobaczyć flagę na Muzeum Powstania Warszawskiego. Jako jednostka nie mogę tego przecież negować i twierdzić, że to był zły prezydent. Wcale tak nie uważam, za poprzedniej władzy funkcjonowałem tak samo jak za obecnej władzy. Jako aktor i szef teatru muszę jednak politykę oceniać z dużym dystansem.

W swoim teatrze zamierza Pan sięgnąć po trudny i bolesny temat Smoleńska?

Na razie komentowanie rzeczywistości poszło u mnie raczej w drugą stronę. Wie pan, ja jestem z pokolenia, które dorastało w latach 70. i 80.. Z takich, co to się wstydzą przyznać do niektórych fascynacji. Moim idolem w dzieciństwie był kosmonauta Hermaszewski, a to dla wielu komunistyczny idol.

Czyli zamiast Smoleńska na afiszu u Pana Hermaszewski?

Chcę skupić się na latach swojego dzieciństwa i młodości. Robimy to, co nazwałem tryptykiem peerelowskim. Jeden spektakl na podstawie „Wodzireja” Feliksa Falka o pieniądzach wtedy i dziś, o artystycznej chałturze, o piosenkach z tamtych lat. Robimy też prapremierową sztukę „Generał”, inspirowaną postacią Jaruzelskiego, w której go nie oceniamy, lecz przedstawiamy w czyśćcu historii, oraz spektakl właśnie o Hermaszewskim, zatytułowany „Polak w kosmosie” i trochę lżejszy.

(...)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)