Czy zarobimy na US Army
Amerykanie chcieliby swoją przyszłą bazę
ulokować niedaleko Poznania, w miejscu, gdzie już stacjonuje jedna
z większych lotniczych jednostek w kraju - dowiedziała się "Rzeczpospolita".
Jerzy Szmajdziński, minister obrony narodowej, i Douglas Feith, podsekretarz obrony Stanów Zjednoczonych ds. polityki obronnej, nie chcieli wczoraj podać żadnych szczegółów rozmów o zmianach rozmieszczenia amerykańskich baz wojskowych za granicą. Zgodnie twierdzili, że rozpoczął się dopiero pierwszy etap konsultacji, a jakiekolwiek decyzje zapadną dopiero w przyszłym roku.
"Rz" pisze, że baza amerykańska z personelem odpowiadającym liczebnie polskiej brygadzie (2 tys. żołnierzy i ich rodziny) to kilkaset miejsc pracy dla polskich cywilów i kilkadziesiąt milionów złotych wydawanych co roku na krajowe towary i usługi.
Wzniesienie koszar i budynków mieszkalnych to duże przedsięwzięcie. Oprócz osiedla potrzebna jest specyficzna wojskowa infrastruktura i odpowiednie instalacje. W nowoczesnej bazie nie może zabraknąć blisko położonego lotniska lub przynajmniej specjalnie przygotowanego lądowiska dla helikopterów. Musi być też kilkudziesięciohektarowy przykoszarowy plac ćwiczeń, ze strzelnicą wyposażoną we wszelkie atesty. Niezbędny jest w każdej jednostce park wozów bojowych, najlepiej z kompletem garaży, warsztatów, stacją paliw - wylicza "Rz".
Koszt utrzymania największej amerykańskiej bazy lotniczej poza USA, w Ramstein w południowo-zachodnich Niemczech, to miliard USD rocznie. A oprócz 38 tys. Amerykanów pracuje w niej 5,7 tys. Niemców. Opłaty za usługi i należności za towary przekraczają 340 mln USD.
Jak powiedział "Rz" dowódca dużej jednostki uznawanej w polskiej armii za elitarną, w koszty utrzymania swej dwutysięcznej brygady wlicza rocznie 3,5 mln zł na pensje dla 60 osób personelu cywilnego. W bazie amerykańskiej zlokalizowanej w Polsce potrzebna będzie zdecydowanie liczniejsza, polskojęzyczna obsługa. Minimum 200 cywilów - oblicza dowódca.
Z obsługi polskiej brygady czerpie zyski ponad dwadzieścia firm dostarczających towary i usługi. Tylko piekarnie dostarczające jednostce chleb i bułki w ciągu roku inkasują 300 tys. zł. Brygada żywi się co roku z ok. 23 mln zł. "Rz" wymienia także inne koszty związane z utrzymaniem brygady wojska. (PAP)