Czy Tusk odwoła Sikorskiego?
Po publikacji „Gazety Polskiej” MSZ zwolnił wszystkich konsuli odpowiedzialnych za wydawanie wiz w Konsulacie Generalnym RP w Łucku na Ukrainie.
14.08.2012 | aktual.: 14.08.2012 10:23
Minister Radosław Sikorski po ujawnieniu przez „Gazetę Polską” międzynarodowej afery w konsulacie w Łucku, dotyczącej m.in. pobierania haraczy za załatwianie wiz do strefy Schengen na podstawie fałszywych dokumentów, zwolnił odpowiedzialnych za to konsuli z tej placówki. Według naszych ustaleń proceder ten dotyczył także innych placówek na Ukrainie, w tym Lwowa, i trwa od lat.
Resort spraw zagranicznych dobrze o tym wie, ale nasi urzędnicy kryją te szajki – mówi „Gazecie Polskiej” pracownik Departamentu Konsularnego MSZ.
Szokujące informacje na ten temat przekazał nam Polak mieszkający we Wrocławiu. –- Mam nadzieję, że konsulowie z Łucka nie spełnią roli kozłów ofiarnych ministra Sikorskiego. Bo MSZ powinien objąć kontrolą wszystkie konsulaty na Ukrainie, a także m.in. na Białorusi. Taka sama sytuacja jak w Łucku jest bowiem np. w konsulacie we Lwowie. Wysłałem kilkanaście miesięcy temu mojej kuzynce, Polce z Podola, mającej obywatelstwo Ukrainy, zaproszenie. Wypełniłem druk, jaki dostałem w Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu. Ona pojechała z tym zaproszeniem do konsulatu we Lwowie. W pomieszczeniu konsulatu podszedł do niej Polak – jak przypuszcza kuzynka, funkcjonariusz BOR – i powiedział, że załatwi jej zaproszenie za 800 hrywien, tj. w przeliczeniu ok. 320 zł. To dla Ukraińców ogromna kwota. Potem wyszedł do niej, jak przypuszcza, konsul, który podpisywał jej zgodę na wydanie wizy Schengen, wziął pieniądze i powiedział, że na przyszłość nie musi mieć w ogóle zaproszenia z Polski, że oni w konsulacie jej załatwią wizę.
Była zszokowana!
Przecież to niezgodne z prawem, co jej zaproponował. Gdy mi to opowiedziała po przyjeździe do Polski, oddałem jej z własnej kieszeni pieniądze, jakie wydała na łapówkę. A przecież miała legalne zaproszenie! – oburza się pan Andrzej z Wrocławia. Dodaje, że na Podolu – jego kuzynka mieszka pod Czorstkowem koło Tarnopola – żyje wielu Polaków, którzy byli prześladowani przez Ukraińców. – I oni, urzędnicy z polskiego konsulatu, mają czelność wyciągać do tych rodaków ręce po łapówki za załatwienie wjazdu do Polski?! – mówi, nie kryjąc oburzenia, pan Andrzej.
MSZ mija się z prawdą
Powodem zwolnienia konsulów były informacje „GP” przedstawione w artykule pt. „Esbecka szajka pod okiem Sikorskiego”, o międzynarodowej aferze korupcyjnej w konsulacie łuckim, największej aferze w polskiej dyplomacji po 1989 r.
O zwolnieniu konsulów MSZ poinformowało 10 sierpnia br. Według komunikatu rzecznika MSZ Marcina Bosackiego eksperci konsularni z MSZ „przeprowadzili kontrolę procesu wizowego”. Wykazała ona wiele nieprawidłowości. „Dyrektor Generalny MSZ na polecenie Ministra Spaw Zagranicznych Radosława Sikorskiego podjął decyzję o odwołaniu wszystkich konsulów odpowiedzialnych za wydawanie wiz w Łucku. MSZ wiedziało o prowadzonym w tej sprawie postępowaniu przez właściwe służby i prokuraturę w Katowicach. Regułą w takich sprawach jest, że kontrolowany urząd sam nie podejmuje działań mogących utrudnić pracę prokuraturze i służbom. Po doniesieniach medialnych o śledztwie prokuratury MSZ zdecydowało się jednak wysłać do Łucka własną kontrolę” – napisał rzecznik ministra Sikorskiego.
Według naszych informacji, oświadczenie dotyczące terminu kontroli z MSZ w konsulacie w Łucku są niezgodne z prawdą, bo jak stwierdził w rozmowie z nami pracownik Departamentu Konsularnego MSZ, były już wcześniej, i to dwukrotnie, choć rzecznik Bosacki zaprzeczył temu na piśmie, odpowiadając na nasze pytania w tej sprawie. Były też dwukrotnie kontrole z CBA (rzecznik CBA też nam zaprzeczył) i raz z BOR, którego funkcjonariusze pracujący w konsulacie też brali udział w procederze.
(...)
Pełna wersja artykułu w najbliższym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.
(lm, wg)