PolitykaCzy Trump ma rację? Po co Ameryce NATO

Czy Trump ma rację? Po co Ameryce NATO

• Zbyt małe zaangażowanie Europy w obronność to jeden z największych problemów Sojuszu
• Problem europejskich "gapowiczów" NATO powoduje frustrację amerykańskich elit
• Niektórzy, jak Donald Trump, kwestionują przez to sens utrzymywania Sojuszu
• W ostatecznym rozrachunku istnienie NATO jest jednak korzystne dla interesów USA i Europy.

Czy Trump ma rację? Po co Ameryce NATO
Źródło zdjęć: © AFP | Sean Rayford / GETTY IMAGES NORTH AMERICA
Oskar Górzyński

- Świat potrzebuje silnej i zjednoczonej Europy, ona będzie zawsze partnerem dla Stanów Zjednoczonych. Nie da się od siebie oddzielić Europy i USA - powiedział prezydent USA Barack Obama pierwszego dnia szczytu NATO w Warszawie. Podobnych deklaracji podkreślających wagę Sojuszu Północoatlantyckiego padło w polskiej stolicy dużo więcej. Ale po drugiej stronie oceanu proeuropejskie i pronatowskie nastroje nie są tak jednoznaczne.

- Nie potrzebujemy tak naprawdę NATO w jego obecnej formie. Mamy tam kraje, które zdzierają z nas kasę, które jeżdżą na gapę - mówił niedawno republikański kandydat na prezydenta Ameryki Donald Trump. W odróżnieniu od wielu innych jego propozycji i wypowiedzi, ta - przynajmniej w części - nie odbiegała od głównego nurtu amerykańskiego myślenia o bezpieczeństwie.

Amerykańscy politycy wszystkich opcji od lat naciskają na europejskich sojuszników, by zaczęli brać większą odpowiedzialność za swoją obronę i w większym stopniu - zarówno finansowo, jak i militarnie - uczestniczyli w działaniach sojuszu. Jeszcze w 2011 roku Robert Gates, były sekretarz obrony służący zarówno w administracji George'a W. Busha i Baracka Obamy, wieszczył, że Sojusz czeka "ponura lub nawet fatalna przyszłość bycia militarnie nic nieznaczącą organizacją".

- Brutalna rzeczywistość jest taka, że cierpliwość i apetyt Kongresu do wydawania coraz bardziej ograniczonych funduszów dla bezpieczeństwa narodów, które widocznie są nieskore do poświęcenia potrzebnych środków, będzie się zmniejszał - mówił w Brukseli Gates.

Podobne wypowiedzi mają na swoim koncie m.in. były szef CIA Leon Panetta, były sekretarz obrony Chuck Hagel, a nawet prezydent Obama, który w wywiadzie dla pisma "The Atlantic" również dawał wyraz frustracji wobec europejskich "gapowiczów" w NATO.

- Akurat jeśli chodzi o tzw. "burden sharing" (dzielenie się kosztami), Trump ma rację, bez dwóch zdań. To jeden z najważniejszych problemów sojuszu, który musi zostać rozwiązany - mówił w rozmowie z WP Michał Baranowski, dyrektor German Marshall Fund w Warszawie.

To, że wkład Ameryki w NATO jest nieproporcjonalnie duży, wyraźnie pokazują statystyki. Wydatki USA na obronę stanowią ponad dwie trzecie wydatków całego, liczącego 28 państw sojuszu.

Obraz
© (fot. WP)

Co więcej, choć członkowie NATO są zobowiązani do przeznaczania na obronę 2 proc. swojego PKB, pułap ten osiąga tylko pięć państw: USA, Polska, Wielka Brytania, Grecja i Estonia. Tymczasem według danych Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) aż 21 z 28 członków sojuszu przeznacza na wojsko mniej niż 1,5 procent PKB. Do tej kategorii należą jedne z największych państw NATO. W przypadku Niemiec współczynnik ten wynosi 1,2 proc., Hiszpanii - 0,9, Włoch - 1,1, a Kanady - 1 proc. Agresja Rosji na Ukrainę w 2014 roku w bardzo ograniczony sposób zmieniła tę dynamikę. Owszem, trend w kierunku rozbrajania się zatrzymał, ale nie odwrócił. Jedynym wyjątkiem są tu państwa bałtyckie i Polska.

- Oczywiście wynika to z tego, że państwa oddalone od zagrożeń ze Wschodu nie mają motywacji, by zwiększać swoje wydatki kosztem rozwoju - mówi WP dr Maciej Milczanowski, ekspert Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania oraz Fundacji Pułaskiego - Dlatego tak ważne jest, by NATO zaangażowało się także w działania na południowej flance, w walkę z ISIS, gdzie dotąd Sojusz nie był wykorzystywany i która jest dla zachodnioeuropejskich sojusznikiem większym priorytetem - dodaje.

Co ciekawe, uwaga ta - nieprzystosowania Sojuszu do prowadzenia wojny z terroryzmem - również pojawia się w wypowiedziach republikańskiego kandydata, jako dowód "przestarzałości" NATO. Jednak Trump nie ogranicza się tylko do krytyki, lecz posuwa się dalej: kwestionuje sens Sojuszu i zaangażowania USA w bezpieczeństwo w Europie.

Pogląd ten ma swoją logikę. Zarówno Trump, jak i - dość ograniczona - grupa ekspertów (głównie wywodzących się ze szkoły realizmu w stosunkach międzynarodowych) uważają, że skoro członkostwo w NATO wiąże się z kosztami i nakłada na USA dodatkowe zobowiązania i ryzyko (w razie wojny), to jest ono dla interesów USA niekorzystne. Ten pogląd niemałe poparcie w społeczeństwie. Szczególnie wśród wyborców Republikanów, z których tylko 43 procent wyraża pozytywną opinię o Sojuszu.

Jednak jak zauważa dr Milczanowski - a także większość ekspertów w USA i w Europie - jest to podejście krótkowzroczne. Z punktu widzenia Waszyngtonu amerykańskie zaangażowanie w Europie jest gwarantem geopolitycznej pozycji i wpływów. Co więcej, transatlantycki sojusz stanowi podstawę kruszejącego obecnie liberalnego porządku świata. Przede wszystkim jednak wycofanie się USA z Europy odbiłoby się niekorzystnie nie tylko na bezpieczeństwu Starego Kontynentu.

- Myślę, że Amerykanie mają świadomość, że jeśli coś zdarzy się w Europie, prędzej czy później dotknie to także ich. Tym bardziej, że wycofanie się USA byłoby najlepszym prezentem dla Rosji Putina - mówi Milczanowski. - Oczywiście, krytykując poziom wydatków w NATO Trump ma rację. Ale to powód, by ulepszać, a nie go demontować - podsumowuje.

Przed zbliżającym się kluczowym szczytem Sojuszu Północnoatlantyckiego w Warszawie rozpoczynamy w Wirtualnej Polsce cykl dziennikarski Polska w NATO, NATO w Polsce. Jaka jest historia najpotężniejszego sojuszu świata i jak się w nim znaleźliśmy? Czy natowskie bazy obroniłyby Polskę? Co by było, gdyby NATO zabrakło? To tylko część zagadnień, nad którymi chcemy się pochylić.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (219)