Czy terroryści mogą być resocjalizowani? Wielki spór o powracających dżihadystów
Podczas gdy Państwo Islamskie niknie w oczach, na Zachodzie powstaje kolejny problem: co robić z ludźmi, którzy wracają z Syrii? Kanada stawia na przywrócenie ich do społeczeństwa. Ale eksperci nie są zgodni, czy jest to w ogóle możliwe.
- Kiedy zacznie pan traktować bezpieczeństwo Kanadyjczyków poważnie i zacznie szukać sposobów, aby zamknąć tych bojowników ISIS w więzieniu? Na razie Ten premier używa szerokiego spektrum, w tym poezji, podcastów, terapii i sesji zbiorowych uścisków - grzmiał kpiąco w środę w kanadyjskim parlamencie konserwatywny lider opozycji Andrew Scheer. Jego komentarz dotyczył toczącej się w kraju gorącej debaty na temat, z którym borykają się prawie wszystkie państwa Zachodu: co zrobić z powracającymi dżihadystami.
Póki jeszcze większość z nich walczyło w Syrii i Iraku, odpowiedź była prosta: zabić ich na miejscu. Ale teraz, kiedy Daesz straciło swoje terytorium, a zagraniczni członkowie zaczęli w dużych liczbach powracać do swoich państw, problem jest znacznie bardziej skomplikowany. Aresztować i zamknąć w więzieniu można tylko niektórych, bo udowodnienie dżihadystom zbrodni bywa bardzo ciężkie. Dlatego Kanada, skąd walczyć wyjechało około 200 ekstremistów , a przynajmniej 60 już wróciło, postawiła na resocjalizację.
Rząd powołał Kanadyjskie Centrum Zaangażowania Społeczności i Zapobiegania Przemocy. To ciało, które w zamierzeniu ma pomóc powracającym z Syrii zreintegrować się ze społeczeństwem. Według premiera Justina Trudeau, celem jest deradykalizacja i "przeprogramowanie ludzi, którzy chcą krzywdzić społeczeństwo". Chodzi o odcięcie z ich dotychczasowego środowiska, rozmowy z psychologiem, czy pomoc w znalezieniu pracy.
Ale jego oponenci mają duże wątpliwości. Zresztą nie tylko oponenci. W poniedziałek, Minister Bezpieczeństwa Publicznego Ralph Goodale stwierdził w telewizji CTV, że szanse na resocjalizację powracających bojowników są "dość nikłe", dlatego tam gdzie jest to możliwe, należy się skupić na ściganiu i aresztach. Goodale nie jest jedynym, który tak myśli.
- Cała koncepcja reintegracji zagranicznych bojowników jest absurdalnym marnotrawstwem środków. Dla tych ludzi nie ma wielkiej nadziei na powrót do normalności - mówi WP Rao Komar, analityk ds. Bliskiego Wschodu.
Zobacz również: Tak ISIS werbuje nowych żołnierzy
Ale nie brakuje też głosów przeciwnych. Według analizy statystycznej norweskiego eksperta, Thomasa Hegghammera, historycznie ok. 11 procent powracających z dżihadu stanowi zagrożenie terrorystyczne. Ale w przypadku wojny w Syrii, proporcja ta jest znacznie mniejsza - ok. 0,5 proc. Jak dowodzi Charles Lister, ekspert think tanku Brookings, jeśli te szacunki są prawidłowe, "miękkie podejście" ma większy sens niż nacisk na zamykanie powracających bojowników do więzień, gdzie mogą ponownie się zradykalizować.
Resocjalizacyjne programy już działają w kilku krajach Europy, w tym w Niemczech, Holandii i Danii. I przynajmniej niektóre z nich zdają się osiągać pozytywne efekty. Na przykład w Danii, gdzie stosuje się "metodę z Aarhus", polegającą na współpracy z lokalnymi meczetami oraz pomocy w znalezieniu pracy i edukacji. W rezultacie, z 16 dżihadystów z Aarhus, którzy od 2013 roku wyjechali do Syrii i wrócili, żaden nie popełnił dotąd poważnego przestępstwa i niemal wszyscy mają zatrudnienie lub chodzą do szkoły. Ale to tylko jeden przykład, podczas gdy szersze statystyki dotyczące podobnych programów w innych krajach nie są jeszcze znane. Tymczasem nawet jeśli recydywistami okażą się pojedyncze przypadki spośród ponad 5 tysięcy bojowników, którzy do tej pory powrócili, konsekwencje będą ogromne.
Dlatego większość państw woli stawiać na twarde metody radzenia sobie z problemem - nawet kiedy brakuje dowodów, by posadzić powracających radykałów. W Wielkiej Brytanii takim rozwiązaniem są tzw. TPims, czyli obięcie podejrzanych szczególnym nadzorem. Wedle przepisów, władze mogą monitorować działalność takich radykałów np. za pomocą elektronicznych obrączek i obowiązku stawiania się na komendę.
Problem w tym, że biorąc pod uwagę liczbę znanych służbom ekstremistów i stały niedobór rąk do pracy w ich nadzorowaniu, także i to podejście nie jest 100-procentowo skuteczne.
- Żaden wiarygodny ekspert nie powie, że areszty i dozór to środek na całe zło radykalizacji dżihadystów - powiedział kanadyjskiej agencji prasowej Lorne Dawson, socjolog z kanadyjskiego Uniwersytetu Waterloo. - To ruch społeczny. Nie da się aresztować wszystkich ludzi, którzy są w to zaangażowani - dodał.