Czy skończy się koszmar rodziców zamordowanej Iwony?

Michał W. (20 l.) uśmiecha się bezczelnie, gdy widzi przerażonych sąsiadów. Oni są sparaliżowani strachem, bo za ich płotem mieszka najprawdopodobniej zabójca ich ukochanej córki, Iwony. Co z tego, że chłopak trzy razy przyznał się do zabójstwa, jak za czwartym wszystko odwołał. Sąd uwierzył w jego niewinność i wypuścił do domu.

- Kiedy wróciliśmy do domu po uniewinniającym go wyroku, stanęliśmy jak wryci. On już tam był. Stał koło płotu. Kiedy mnie zobaczył, spojrzał prosto w oczy i jak gdyby nigdy nic powiedział "dzień dobry". Byłam przerażona, natychmiast uciekłam do mieszkania - mówi ze łzami w oczach Jadwiga Grygiel (41 l.), matka Iwony.

Do dziś nie może pogodzić się ze stratą dziecka. Może byłoby jej łatwiej, gdyby obok nie mieszkał bezkarny sprawca jej cierpień. Kobieta boi się wyjść z domu. Codziennie ogląda zdjęcia córki i nie może powstrzymać łez. Na początku stycznia 2001 roku Iwona miała 18 lat. Jak co dzień wracała z zajęć liceum wieczorowego w Lubartowie. Z przystanku autobusowego musiała przejść około 1,5 kilometra słabo oświetloną szosą. Do domu nie dotarła. Przez całą noc szukali jej wszyscy mieszkańcy wsi Bratniak. W jej rodzinnym domu kobiety odmawiały różaniec i błagały Boga o jej odnalezienie. Wśród nich był też 17-letni wówczas Michał W. Modlił się żarliwie, wzruszająco.

Wreszcie nad ranem, w lesie niedaleko drogi znaleziono zmasakrowane, częściowo rozebrane ciało dziewczyny. Jej rodzicom cały świat runął na głowę. Policjanci bez problemu dotarli do podejrzanego. Był nim... Michał W. Nie umiał wytłumaczyć dlaczego zabił Iwonę. Mówił tylko, że wypił parę piw i coś go wtedy opętało. Swoje wyjaśnienia potwierdził w prokuraturze i później w sądzie. Na kolejnej rozprawie wszystko odwołał.

- Policja zmusiła mnie, żebym się przyznał - tłumaczył się. I sąd uwierzył w jego słowa. Za podejrzanym chłopakiem ujął się też właściciel miejscowego sklepu, który... stoi na ziemi dzierżawionej od jego rodziców. Zeznał z dokładnością co do kilku minut, że Michał W. pił piwo w jego sklepie. Sędziowie uwierzyli w to alibi i w 2003 r. wypuścili domniemanego mordercę na wolność. Z uniewinniającym wyrokiem nie zgodził się Sąd Apelacyjny. Wczoraj sprawa zabójstwa Iwony Grygiel znowu trafiła na wokandę.

- Mam nadzieję, że tym razem doczekamy się sprawiedliwości i winny za śmierć naszej Iwonki trafi wreszcie za kraty. Dalej przecież tak żyć się nie da - mówił przed rozprawą Jan Grygiel (46 l.). Może wreszcie rodzice dziewczyny będą mogli spać spokojnie, bez strachu przed okrutnym sąsiadem.

Jarosław Górny

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)