Czy radny zabił w obronie koniecznej?
15 lat więzienia domagał się prokurator
dla Dariusza M., radnego powiatu średzkiego (woj.
dolnośląskie), oskarżonego o śmiertelne zranienie mężczyzny i
ranienie drugiego. Oskarżony twierdzi, że działał w obronie
koniecznej. Wyrok w tej sprawie zapadnie przed Sądem Okręgowym
we Wrocławiu 15 września.
08.09.2004 | aktual.: 08.09.2004 16:52
Do zdarzenia doszło 13 października 2003 r. we wsi Juszczyn pod Środą Śląską. W tej wsi Dariusz M. ma bar, który wcześniej był kilka razy demolowany. Mężczyzna zgłaszał to na policję, a ta była bezradna. Tego dnia Dariusz M. otrzymał telefon z baru, że lokal znowu jest demolowany przez grupę 17 młodych mężczyzn ze Środy Śląskiej. Radny ze strzelbą myśliwską udał się do baru. Przed lokalem doszło do spotkania z napastnikami. Dariusz M. postrzelił w nogę Kazimierza S., który wykrwawił się. Ranny w nogę był również Marcin S.
Prokurator Piotr Jaworski powiedział, że Dariusz M. nie działał w "stanie obrony koniecznej", a wymierzał sprawiedliwość. Prokurator tłumaczył, że Dariusz M. był najbogatszym człowiekiem na tamtym terenie, a zatem mógł się spodziewać częstych kradzieży swojego mienia. Niestety, to wynika z wielowiekowej tradycji, że bogatemu się odbiera. Nie możemy nic na to poradzić - powiedział prokurator w czasie procesu.
Aleksander Kowalski, przedstawiciel oskarżyciela posiłkowego rodziny Kazimierza S., przyznał, że współczuje sądowi, który będzie musiał wydać wyrok w tak trudnej sprawie. To nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Straszna tragedia również dla Dariusza M., który nie jest bandytą, złym człowiekiem. To porządny człowiek - powiedział Kowalski.
Obrońca radnego Ryszard Trusiewicz nazwał swojego klienta "bohaterem pozytywnym", działającym na rzecz swojej lokalnej społeczności. Jego zdanie Dariusz M. działał w obronie koniecznej, gdyż został zaatakowany przez "bandę młodych sfrustrowanych bezrobotnych, którzy przyjechali do baru z agresywnymi zamiarami".
Obrona zawsze musi być silniejsza niż atak, aby go przełamać" - powiedział Trusiewicz. Dodał, powołując się na orzeczenie Sądu Najwyższego, że "zaatakowany obywatel ma prawo bronić się wszelkimi dostępnymi środkami". Trusiewicz wnosił o uniewinnienie swojego klienta lub przynajmniej o "niewykonywanie wobec niego kary".
Sam oskarżony w ostatnim słowie prosił o uniewinnienie i bardzo przeprosił za to, co się stało. Nie chciałem nikogo skrzywdzić czy zabić - powiedział Dariusz M.