Czy Polacy zbyt mocno pogrążają się w zadumie?
Panuje powszechne przekonanie, że pośpiech w Dniu Wszystkich Świętych nie sprzyja refleksji.
Osobiście spotkałam się z dwiema postawami - pisze Internautka Ewelina Dziubińska.
02.11.2009 | aktual.: 02.11.2009 11:26
Cześć osób jest tak zaaferowana samym poczuciem obowiązku i jakiegoś przymusu, dla którego muszą umyć grób, kupić odpowiednią ilość kwiatów, być ileś razy na cmentarzu, że zapominają w nawale tych czynności o samym sensie Dnia Wszystkich Świętych. Górę tutaj bierze niestety czysta komercja. Wygrywa to, co zostało zrobione z tego święta - znicz, kwiatek, wiązanka, do domu i wieczorem znowu znicz, kwiatek, wiązanka.
Są też jednak przypadki, w których bardzo wyraźnie widać jak ten dzień wpływa na odwiedzających groby, szczególnie gdy spotka się na cmentarzu dawno nie widzianą rodzinę. Zaczyna się wspominanie tych, którzy od nas odeszli. Czasem nawet łezka się w oku zakręci i wtedy naprawdę widać, że to święto ma głębszy sens.
Biorąc pod uwagę ogół może być różnie. Bieg z cmentarza na cmentarz u jednych może przyćmić ideę tego dnia, która zostanie zdominowana przez obowiązek zapalenia świeczek, zamiast skupianie się na sensie ich zapalania. Byłabym tutaj przeciwna jakiemukolwiek generalizowaniu i sprowadzaniu tematu do jednej przeważającej postawy Polaków odnośnie pierwszego listopada.
Sam scenariusz Dnia Wszystkich Świętych jest zazwyczaj ten sam - zbliża się pierwszy listopada, wyruszamy na groby bliskich. Niektórym z nas wystarczy krótki spacer, by znaleźć się w miejscu, gdzie będą wspominać tych, którzy odeszli. Inni będą musieli przejechać pół Polski, by znaleźć się przy miejscach pochówku swoich bliskich. Niektórym towarzyszyć będzie pewna refleksja, zastanowienie nad życiem i jego sensem, nad śmiercią. Niektórzy skupią się na pospiesznym "objechaniu" wszystkich cmentarzy, na których spoczywają ich bliscy.
Być może właśnie to spowoduje, że jadąc w w tej zadumie, pośpiechu, roztargnieniu, w tym zamyśleniu popełnimy jakiś błąd. Zrobimy jakiś manewr za szybko, za wolno, zapatrzymy się lub wyprzedzimy w niedozwolonym miejscu... Wtedy pozostanie po nas już tylko przydrożny krzyż, przypominający pozostałym jak kruche jest życie.
Memento mori
O tym, że śmierć jest bezlitosna, zaskakująca i nieprzekupna wiemy doskonale. Jak jednak nazwać tą, która przychodzi po nas w Święto Zmarłych? Ironiczna, złośliwa, gardząca naszymi rytuałami wspominania tych, których już zabrała... Tak, jakby chciała jasno dać do zrozumienia, że też umrzemy, będziemy na miejscu tych, których wspominamy. A stać może się to w każdej chwili, bo wobec śmierci nie ma żadnej taryfy ulgowej.
Może więc lepiej zastanowić się czy Polacy zbyt mocno pogrążają się w zadumie. Bądź czy nie przemawia w nich zbyt mocno poczucie obowiązku odwiedzenia wszystkich grobów swojej rodziny jednego dnia, doprowadzając do tego, że czasem zapominają na drodze o rozsądku.
Uważajmy więc pierwszego listopada szczególnie na drogach, niezależnie od tego jak bardzo będzie nam się śpieszyć. Pomyślmy o tych, którzy odeszli, o tym jak łatwo czasem jest stracić życie i zdejmijmy nogę z gazu.
A czym dla Was jest Dzień Wszystkich Świętych? Obowiązkiem czy dniem, w którym skupiamy swoje myśli na tych, którzy odeszli? * Ewelina Dziubińska*