PolskaCzy po Nowym Roku zabraknie lekarzy?

Czy po Nowym Roku zabraknie lekarzy?

W wielu szpitalach trwają jeszcze negocjacje z lekarzami na temat czasu ich pracy po wejściu nowego unijnego prawa 1 stycznia. Mimo że lekarze i dyrektorzy szpitali zapewniają, że opieki medycznej podczas nocnych dyżurów nie zabraknie, wygląda na to, że w wielu regionach Polski nowy system pracy lekarze spowoduje poważne komplikacje.

31.12.2007 | aktual.: 31.12.2007 21:10

1 stycznia wchodzi w życie unijne prawo - przyjęte przez Polskę w nowelizacji ustawy o Zakładach Opieki Zdrowotnej - które mówi, że czas pracy lekarza wynosi 48 godzin tygodniowo. Czas ten może być wydłużony do 72 godzin, jeśli lekarz wyrazi na to pisemną zgodę. Nowe przepisy mówią także o przysługującym lekarzowi 11-godzinnym odpoczynku.

W Wielkopolsce negocjacje między lekarzami a dyrektorami szpitali na temat nowych stawek kontraktowych i wprowadzenia nowych zasad dyżurowania będą trwały do połowy stycznia - wynika z monitoringu przeprowadzonego przez Wydział Polityki Społecznej Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego. Do tego czasu lekarze będą pracowali na dotychczasowych zasadach. Tamtejszy oddział Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy przewiduje jednak, że dzienne zmiany będą pracowały w zmniejszonym składzie.

Trwają negocjacje lekarzy z dyrekcją Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kaliszu. Sytuacja jest bardzo trudna. Część oddziałów warunkowo zabezpieczyła pracę w styczniu. Nikt z lekarzy nie podpisał nowych umów o nowym czasie pracy, prolongowano jedynie obowiązujące do tej pory.

Po 17 zakończyły się negocjacje w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Koninie. Od 1 stycznia 2008 r. będzie on pracował normalnie. Po kolejnych, trwających ponad pięć godzin negocjacjach, określanych jako rozmowy ostatniej szansy, uzgodniono, że przez pierwsze dwa miesiące nowego roku lekarze kontraktowi będą pracować zgodnie z ustalonymi 31 sierpnia umowami, przewidującymi podwyżkę stawki godzinowej o 5 zł.

Natomiast sprawa wynagrodzeń i pracy lekarzy kontraktowych w pozostałych miesiącach będzie dalej uzgadniana - poinformowały obie strony podczas konferencji prasowej po podpisaniu porozumienia, którego szczegółów finansowych postanowiły nie ujawniać.

Koniński szpital w piątek po południu wstrzymał przyjęcia planowe na większości oddziałów z powodu fiaska dotychczasowych rozmów na temat wynagrodzeń, jakie dyrekcja placówki prowadziła z grupą lekarzy kontraktowych, stanowiących ok. 2/3 wszystkich - ponad 220 - pracujących tam lekarzy. Przyjmowane były tylko osoby z zagrożeniem życia lub zdrowia.

W Radomiu żaden z lekarzy szpitalnych nie podpisał na razie tzw. klauzuli opt-out (pozwalającej na wydłużony czas pracy). Dyrektorzy lecznic układają tymczasowe grafiki, licząc na dalsze negocjacje. Dyrekcja Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu po rozmowach z lekarzami zrezygnowała z wprowadzenia systemu zmianowego. Zgodnie z najnowszą propozycją, dzienny czas pracy lekarzy miałby wynosić 7 godzin i 35 minut. Tylko niektórzy z nich będą pracować 12 godzin, a potem zostaną na dyżurze. W sumie w pracy będą więc 24 godziny. Potem, zgodnie z prawem, należy im się 11 godzin przerwy.

W Radomskim Szpitalu Specjalistycznym lekarze w zamian za podpisanie klauzuli opt-out zażądali podwyżek: od 4 tys. zł (mł. asystent) do 8,8 tys. zł (st. asystent). Dyrekcja pieniędzy nie ma, więc na razie ordynatorzy przygotowali tymczasowe grafiki, tak by nie wymagały one klauzuli opt-out. Konieczne będą dalsze rozmowy. Podobnie jest w szpitalu psychiatrycznym (w tzw. szpitalu w Krychnowicach); placówka zawiera też kontrakty z lekarzami spoza lecznicy, którzy będą pełnić dyżury nocne.

Szef mazowieckiego OZZL Maciej Jędrzejowski uważa, że nie będzie tak, iż już 1 stycznia gdzieś zabraknie lekarzy czy dyżury nie zostaną obsadzone. Według niego, lekarze z dziennej obsady będą przesuwani na popołudnie i na noc, co spowoduje zmniejszenie liczby lekarzy w ciągu dnia na oddziałach. Dodał, że po nowym roku pogorszy się dostępność planowych zabiegów, ale jeżeli chodzi o bezpieczeństwo pacjentów na oddziałach i przyjmowanych do szpitali - "nic złego nie powinno się wydarzyć".

Sytuacja taka dotyczy m.in. warszawskich szpitali: przy ul. Banacha, Bródnowskiego, przy ul. Lindleya, szpitala MSWiA przy Wołoskiej, szpitala Orłowskiego, szpitala Grochowskiego, szpitala Praskiego, szpitala na Barskiej, szpitali przy Litewskiej i Działdowskiej, szpitala Bielańskiego, Instytutu Hematologii, Centrum Onkologii, Centrum Zdrowia Dziecka. Pomimo redukcji dziennej obsady oddziałów w części szpitali udało się obsadzić dyżury jedynie do połowy stycznia.

Jędrzejowski poinformował, że trudna sytuacja jest w warszawskim szpitalu na Solcu. Jest tam konflikt lekarzy z dyrekcją, koledzy zastanawiają się nad złożeniem wypowiedzeń jeszcze dziś, jeśli dyrektor będzie forsował pracę zmianową, nie chcą się na to zgodzić - powiedział. W poniedziałek przed południem w szpitalu wciąż toczyły się rozmowy lekarzy z dyrekcją.

Negocjacje toczyły się w poniedziałek także w warszawskim Instytucie Matki i Dziecka. Jak poinformował Sławomir Janus, dyrektor placówki, wszystkim lekarzom do końca pierwszego tygodnia stycznia zostanie złożona propozycja wprowadzenia systemu równoważnego czasu pracy (polega on na rozbiciu tygodniowej normy czasu pracy na codziennie inną liczbę godzin w pracy) lub przejścia na kontrakt, w ciągu 3 miesięcy; każdy lekarz indywidualnie musi podjąć decyzję. Dyrekcja zapewniła, że od nowego roku placówka będzie funkcjonowała bez zakłóceń. Jak podaje OZZL, w Instytucie doszło do dymisji dwóch ordynatorów, nie zgadzających się z decyzjami dyrekcji.

Równoważny czas pracy wprowadzono także w Centrum Zdrowia Dziecka - część lekarzy podpisała klauzulę opt-out. Jak podkreśliła rzecznik szpitala Ewelina Nazarko-Ludwiczak, przez najbliższe tygodnie szpital powinien funkcjonować normalnie.

OZZL podkreśla, że wprowadzanie systemu zmianowego odbywa się z naruszeniem prawa, co wywołuje burzliwy konflikt z załogą grożący bojkotem decyzji dyrekcji oraz groźbą zbiorowego złożenia wypowiedzeń z pracy przez lekarzy.

Przed świętami o dramatycznej sytuacji finansowej poinformował dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego przy ul. Niekłańskiej w Warszawie. W planowanym kontrakcie z NFZ na przyszły rok brakuje pieniędzy na lecznictwo szpitalne. W ocenie dyrekcji, pracę szpitala dezorganizują także nowe przepisy o czasie pracy lekarzy.

W trzech szpitalach w Łódzkiem trwają nadal rozmowy na temat podwyżek. Pracujący tam medycy grożą podjęciem akcji strajkowej. Jak poinformował Przemysław Sosnowski ze szpitala w Łasku, sytuacja placówki jest zła. Obie strony nie mogą się porozumieć, a szpitalowi grozi ewakuacja. O podjęciu protestu myślą też medycy ze szpitala dziecięcego i psychiatrycznego w Łodzi.

Wszyscy lekarze z kliniki chematoonkologii Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie złożyli wypowiedzenia z pracy.

16 lekarzy przyniosło wypowiedzenia do sekretariatu dyrektora tuż przed końcem urzędowania, gdy w gabinecie trwały jeszcze negocjacje w sprawie 48-godzinnego tygodnia pracy

Wypowiedzenia wejdą w życie za trzy miesiące. Przez ten czas lekarze zadeklarowali, że będą nadal pełnili dyżury.

W Świętokrzyskiem, w szpitalu powiatowym w Starachowicach - jednej z najbardziej zadłużonych lecznic w regionie - ordynatorzy oddziałów zorganizowali dyżury lekarskie tylko na najbliższe dwa tygodnie. Dyrekcja liczy na dodatkowe pieniądze z NFZ. Medycy żądają wynagrodzenia za dyżury wedle stawek zgodnych z tzw. porozumieniem radomskim (pensja zasadnicza specjalisty 3,9 tys. zł), którego pracodawca nie może sfinansować, bowiem co miesiąc spłaca bankom 300 tys. zł długu.

Także w wojewódzkim szpitalu neuropsychiatrycznym w Kielcach lekarze nie podpisali umów opt-out. W styczniu dyżury będą jednak zapewnione tak jak dotychczas. Jeśli w tym czasie nie dojdzie do porozumienia, od 1 lutego dyżurów lekarskich będzie mniej. Z kolei w szpitalu powiatowym w Końskich zmiana przepisów o czasie pracy lekarzy nie zdezorganizuje opieki nad chorymi, bowiem zgodnie z porozumieniem zawartym po ostatnim strajku, regulują tę kwestię umowy cywilnoprawne lekarzy z pracodawcą, uwzględniające niższą stawkę wynagrodzenia za zwykły dzień roboczy i wyższą - za wolną sobotę i święto.

Na Podkarpaciu, w Szpitalu Miejskim w Rzeszowie od stycznia obsada lekarzy na dyżurach zostanie zmniejszona o ok. 30 proc. Według dyrektora placówki Leszka Czerwińskiego, zwiększono dwukrotnie stawkę za dyżur dla lekarzy kontraktowych - wyniesie ona od około 30 do 40 zł za godzinę dyżuru. Praca lekarzy etatowych, którzy wyrazili zgodę na dłuższy czas pracy, będzie rozliczana jako godziny nadliczbowe, w podobnych kwotach.

W Szpitalu Wojewódzkim w Tarnobrzegu opiekę medyczną w szpitalu zapewnią na dyżurach głównie lekarze kontraktowi. Ich stawki wzrosną nawet o kilkadziesiąt złotych. Natomiast nieliczni lekarze etatowi będą pełnić dyżury w szpitalu na podstawie dodatkowych kontraktów z niepublicznymi zakładami opieki zdrowotnej.

W systemie opt-out (czyli wydłużonego czasu pracy, do 72 godzin tygodniowo) dyżurować będzie część lekarzy ze szpitala powiatowego w Sanoku. Jedna godzina dyżuru lekarskiego będzie kosztować szpital od około 20 do 40 zł. Pozostali lekarze zgodzili się na dyżurowanie na podstawie dodatkowych kontraktów, a część zrezygnowała z etatów i przeszła na całościowe kontrakty. Na 13 oddziałów w tym szpitalu w 3 trwają jeszcze rozmowy z lekarzami.

W Wojewódzkim Szpitalu w Krośnie lekarze od października pełnią dyżury na podstawie dodatkowych kontraktów. Stawka za godzinę wynosi od 28 do 35 zł. Kontrakty obowiązują do końca stycznia (zostały podpisane na 4 miesiące), a później dyrekcja chce je przedłużyć. Na podstawie dodatkowych kontraktów dyżurować będą też lekarze w Łańcucie. Stawka za godzinę wyniesie 35 zł w dzień powszedni i 42 w świąteczny. Ponadto lekarze otrzymają 600 zł podwyżki do lipca, a później kolejne 200 zł.

W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rzeszowie na 18 oddziałów sprawa dyżurów lekarskich została rozwiązana w 6 oddziałach. Część lekarzy zgodziła się na rozliczanie dyżurów w systemie godzin nadliczbowych, a część na podstawie dodatkowych kontraktów z ZOZ-ami. Na pozostałych oddziałach trwają jeszcze negocjacje. Rozmowy toczą się też w szpitalu w Kolbuszowej. W razie braku porozumienia na oddziałach dyżurować będą ordynatorzy.

Dobra sytuacja jest na Podhalu. W nowotarskim szpitalu osiągnięto pełne porozumienie. Według dyrekcji, na wynagrodzenia lekarzy miesięcznie trzeba będzie zapewnić około 250 tys. złotych. W szpitalu na 14 oddziałach pracuje 96 lekarzy, a 45 na kontraktach.

Problem nie istnieje w szpitalu zakopiańskim, gdzie lekarze są na kontraktach.

Na Śląsku żaden z blisko 100 szpitali nie zgłosił problemów z zapewnieniem planowej obsady lekarskiej od 1 stycznia - poinformował w poniedziałek działający przy wojewodzie śląskim Lekarz Koordynator Ratownictwa Medycznego Wojciech Brachaczek. Według regionalnego OZZL, w ok. połowie placówek nadal trwają negocjacje lekarzy z pracodawcami. Jak podaje związek, część lekarzy nie zgadza się pracować ponad 48 godzin w tygodniu, wielu oczekuje w zamian za zgodę na dodatkowe dyżury podwyżek wynagrodzeń zasadniczych.

We wrocławskim oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia zakończyły się negocjacje z placówkami służby zdrowia. Nie wszędzie z powodzeniem.

W ostatnim dniu rozmów funduszowi udało się przekonać dolnośląskie stacje pogotowia ratunkowego i ostatnie trzy wrocławskie szpitale.

Aneksy do umów podpisali medycy ze szpitala kolejowego, imienia Marciniaka i z ulicy Kamieńskiego. Natomiast kontraktów nie zawarto z trzema szpitalami psychiatrycznymi: z Lubiąża, Bolesławca i Wrocławia oraz z szescioma stacjami dializ działającymi w regionie.

Jak powiedziała Polskiemu Radiu Wrocław rzeczniczka

funduszu Joanna Mierzwińskia, na te usługi w styczniu rozpisane zostaną dodatkowe konkursy. Uspokaja też pacjentów - placówki będą przyjmować chorych i dostaną za to pieniądze.

W woj. lubuskim w Szpitalu Wojewódzkim w Zielonej Górze w styczniu nie będzie problemu z obsadą grafików lekarskich, ale rozmowy ws. wynagrodzenia za ponad 48-godzinny czas pracy nie zostały jeszcze zakończone. Sytuacja jest stabilna na 7 z 22 oddziałów, gdzie lekarze są kontraktach. Pozostali nie zgodzili się na skorzystanie z tej formy zatrudnienia.

Problemów z lekarzami raczej nie będzie w wojewódzkim szpitalu w Gorzowie Wlkp. Medycy wstępnie zgodzili się na zaproponowane im podwyżki i wyrażają zgodę na pracę w godzinach nadliczbowych.

Klauzul do umów pozwalających na wydłużenie czasu pracy jeszcze nie podpisano, jednak jeszcze w poniedziałek zamierzamy podpisać porozumienie z przedstawicielami naszych lekarzy. W styczniu, na spokojnie podpiszemy indywidualnie stosowne umowy z każdym z medyków - powiedziała dyrektor placówki Wanda Szumna. Szpital zaproponował lekarzom podwyżkę na poziomie 70 proc. i w ten sposób lekarz z II stopniem łącznie może zarobić ok. 5 tys. zł.

W Zachodniopomorskiem w znacznej większości szpitali nie powinno być problemów z obsadą lekarskich dyżurów, bo lekarze pracują tam na kontraktach. Tylko w trzech placówkach - w szpitalu dziecięcym w Szczecinie, na tamtejszym oddziale chirurgii, w Gryficach na oddziale ginekologii oraz anestezjolodzy w Gryfinie jeszcze negocjują warunki zatrudnienia.

Płacowe rozmowy toczą się również w Szpitalu Wojewódzkim w Koszalinie (Zachodniopomorskie), gdzie kilkudziesięciu z 200 zatrudnionych lekarzy wymówiło już kontrakty domagając się podwyższenia zapisanych w nich stawek. Część lekarzy chce zamienić kontakt na umowę o pracę. Wypowiedzenia staną się prawomocne z końcem lutego. Dyrekcja zapowiada, że przygotowuje satysfakcjonujące podwyżki, dzięki którym uda się ich zatrzymać w placówce. Według tamtejszego samorządu lekarskiego, na 15 szpitali dawnego woj. koszalińskiego, tylko jedna placówka, w Szczecinku, podpisała umowy z lekarzami dotyczące nowego czasu pracy.

W Słupsku, gdzie 50% medyków pracuje na kontraktach, 50 osób złożyło wypowiedzenia (z miesięcznym okresem wypowiedzenia). Dyrekcja może im zaoferować 35% podwyżki, ale żądania lekarzy są wyższe.

Na Pomorzu najmniej kłopotów z obsadzeniem dyżurów po 1 stycznia będą miały szpitale z większością lekarzy zatrudnionych na kontraktach. Tak będzie w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym im. M.Kopernika w Gdańsku. Nie przewiduję załamania w świadczeniu usług. Na kilku oddziałach będzie wprawdzie ograniczona ilość dyżurów, jednak lekarze z innych oddziałów będą gotowi do ewentualnej interwencji. Po Nowym Roku będę prowadziła dalsze negocjacje z załogą - powiedziała Lidia Kodłubańska, dyrektor Szpitala Miejskiego w Gdyni.

"Płynne" przechodzenie do nowej organizacji pracy zapowiedziała też dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Św. Wojciecha- Adalberta w Gdańsku-Zaspie. Biuro prasowe wojewody pomorskiego poinformowało z kolei, że do służb odpowiedzialnych za zabezpieczenie medyczne województwa nie dotarły żadne sygnały o ewentualnych poważnych zakłóceniach w funkcjonowaniu szpitali.

W Szpitalu Powiatowym w Bytowie negocjacje w sprawie wynagrodzeń za pracę w nowym systemie mają zacząć się w przyszłym miesiącu. Styczniowe dyżury zostały już obsadzone, będziemy pracować normalnie - powiedział zastępca dyrektora szpitala Lech Wiszniewski.

W woj. kujawsko-pomorskim, w największych bydgoskich i toruńskich szpitalach do ostatniego dnia roku nie udało się zakończyć negocjacji. W przypadku przeciągania się negocjacji i braku satysfakcjonujących propozycji podwyżek lekarze ze Szpitala Wojewódzkiego im. Jana Biziela w Bydgoszczy są zdecydowani jeszcze w styczniu rozpocząć akcję strajkową.

Niepowodzeniem zakończyły się natomiast trwające do poniedziałku negocjacje lekarzy z dyrekcją Szpitala Wojewódzkiego we Włocławku. 80% tamtejszych lekarzy złożyło wypowiedzenia. Jeśli w ciągu najbliższych dwóch tygodni nie dostaną podwyżek - odejdą od łóżek pacjentów.

Lekarze żądają 48-godzinnego tygodnia pracy i znaczących podwyżek pensji. Zgodnie z ich postulatami lekarz bez specjalizacji ma zarabiać dwie średnie krajowe pensje, lekarz z pierwszym stopniem specjalizacji dwie i pół średniej, zaś lekarz z drugim stopniem specjalizacji - trzy średnie płace krajowe. Dyrekcja szpitala mówi, że na takie podwyżki firmy nie stać.

Lekarze zapewniają, że nawet jeśli spełni się czarny scenariusz i lekarze odejdą z pracy, to będą reagować na wezwanie do szpitala w sytuacjach zagrożenia życia pacjenta.

Wypowiedzeń nie złożyli ordynatorzy Szpitala Wojewódzkiego we Włocławku, chociaż popierają żądania lekarzy. Na ósmy stycznia zaplanowano negocjacje ostatniej szansy.

Na Podlasiu nie wiadomo dokładnie ilu lekarzy podpisało zgodę na wydłużony czas pracy. Jako "bardzo niedobrą" określiła sytuację swojej placówki Bożena Grotowicz, dyrektor powiatowego szpitala w Bielsku Podlaskim. Jak powiedziała, tylko część lekarzy zgodziło się na pracę powyżej 48 godzin w tygodniu, przez co dyrekcja szpitala zmuszona jest szukać obsady dyżurów wśród lekarzy spoza placówki. Dodała, że do połowy stycznia powinno być wiadomo, czy zamknięte będą dwa oddziały o najtrudniejszej sytuacji.

Zdaniem Mariana Jaszewskiego, dyrektora szpitala wojewódzkiego w Łomży, w którym pracuje ponad 160 lekarzy, problemy po 1 stycznia mogą pojawić się w niektórych poradniach oraz w wykonywaniu planowych zabiegów. W tym szpitalu część lekarzy przeszło już na kontrakty całościowe, pozostali pracować będą w tzw. systemie równoważnym.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)