Czy PiS zwiększy bezpieczeństwo na drogach?
Okazuje się, że jeżdżenie cały dzień na światłach w bardzo niewielkim stopniu wpływa na bezpieczeństwo na drodze. Po pierwszym kwartale obowiązywania nowych przepisów liczba wypadków względem analogicznego okresu w roku poprzednim nieznacznie... wzrosła.
Może za wcześnie wyrokować, ale wiele wskazuje na to, że miliard złotych, które rocznie kierowcy wydadzą ekstra na całodobowe oświetlenie, pójdzie w błoto pośniegowe. I co? Trzeba szukać dalej.
07.08.2007 | aktual.: 07.08.2007 10:26
Oczywiście bardzo ważnym elementem poprawy bezpieczeństwa na drogach jest ciągłe ulepszanie infrastruktury drogowej. Zarówno budowa autostrad (gdzie znacznie trudniej jest zabić pieszego niż na krętej wiejskiej drodze – szczególnie w sobotni wieczór), jak i poprawa fatalnego stanu już istniejących dróg, dziurawych, źle wyprofilowanych, pozbawionych poboczy, chodników, ścieżek rowerowych. Istotne jest też wyprowadzenie ruchu tranzytowego poza centra miast. Tutaj pełna zgoda z mieszkańcami Augustowa. Miasto nie służy do tego, by przetaczały się przez nie dziennie setki ton prażonych orzeszków w drodze z Hiszpanii do Estonii.
Zawsze się jednak zastanawiałem, kto będzie ponosił odpowiedzialność za śmiertelną ofiarę wypadku na obwodnicy Augustowa, gdy taka już powstanie. Jej zwolennicy twierdzą, że bez obwodnicy w Augustowie będą nadal ginąć setki ludzi. Kiedy na jaw wyszły statystyki policyjne, które pokazały, że w Augustowie nie jest najgorzej i rocznie na drodze ginie kilka osób, zwolennicy oficjalnego projektu obwodnicy zauważyli (całkowicie słusznie), że nie ważne, czy ginie sto osób, czy cztery – tragedia jest taka sama. Tylko, jeżeli tak jest, to co powiedzą oni, gdy jednostki zaczną ginąć na obwodnicy. Czy będą domagali się wybudowania obwodnicy obwodnicy?
Ludzie na obwodnicy będą ginąć, gdyż Polacy wciąż mają jedne z najgorszych statystyk w Europie jeśli chodzi o śmiertelność na drogach. Przy odpowiednich inwestycjach i skutecznej edukacji, z roku na rok i z dziesięciolecia na dziesięciolecie sytuacja będzie się poprawiać. Być może, zanim wyczerpią się zasoby ropy naftowej w światowych złożach, zejdziemy do europejskiego poziomu śmiertelności na drogach.
Czy zauważyli Państwo, jak często obrońcy oficjalnego przebiegu obwodnicy Augustowa powołują się na interes całej Unii Europejskiej, przypominając, że Via Baltica łączy Europę Zachodnią i Południową z Północną. A czy zastanawiali się Państwo, co wielkie zaplombowane tiry jadące z Łotwy do Portugalii i z Włoch do Rosji robią na polskich drogach? Odpowiedź jest prosta: rozjeżdżają polski asfalt, hałasują w polskich miasteczkach, powodują wypadki z polskimi samochodami i pieszymi i zostawiają w polskich płucach spaliny (z paliwa tankowanego na nie polskich stacjach benzynowych). A co z tego jeszcze mamy? – zapewne pragną Państwo wiedzieć. No cóż – kilkaset złotych jakichś winiet czy innych opłat. Czy to rekompensuje szkody? No to już Państwo sobie sami mogą odpowiedzieć.
Jakie jest rozwiązanie? Tiry na tory. Po co w ogóle mieszkańcy Augustowa mają oglądać tranzytowe tiry na drogach swojego miasta bądź ewentualnej obwodnicy (którędy by ona nie przebiegała)? Czy nie lepiej dla nich, dla nas, dla naszego zdrowia, bezpieczeństwa i budżetu byłoby, gdyby kilkudziesięciotonowe samochody zamiast zawalać nasze przepełnione drogi, były pakowane na kolejowe platformy na jednej granicy i wypakowywane z niej na drugiej? Z jakichś powodów od wielu lat się o tym od czasu do czasu mówi, ale jeszcze szybciej się o tym zapomina
Lech Kaczyński poinformował ostatnio, że dzięki rządom PiS maleje liczba śmiertelnych wypadków na drogach. Na razie jest to podpinanie się pod dobre statystyki. Jednak PiS już nieraz pokazało, że potrafi zburzyć zastane schematy i rozpocząć nowe rozdanie. Chciałbym wierzyć w to, że takie nowe rozdanie jest możliwe również w kwestii bezpieczeństwa na polskich drogach. Bo dla mnie, dla Pana, dla Pani i dla tamtych Państwa takie nowe rozdanie jest chyba jednak ważniejsze, niż likwidacja jakichś szarych sieci.
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska