Czy nastolatek-zabójca odpowie jak dorosły?
Nie wiadomo jeszcze, na podstawie jakich
przepisów będzie odpowiadał przed sądem 16-letni zabójca
ośmioletniego Bartka z Domu Dziecka we Fromborku (woj. warmińsko-
mazurskie). Sąd Rodzinny w Braniewie zdecydował o
umieszczeniu go tymczasowo w schronisku dla nieletnich.
"Po opracowaniu przez biegłego psychologa pełnej opinii i sporządzeniu danych o stanie rozwoju umysłowego chłopca sędzia podejmie dalsze decyzje, jaki bieg nadać tej sprawie" - powiedział prezes Sądu Rejonowego w Braniewie Andrzej Gorajski.
Nie wiadomo więc na razie, czy nastoletni zabójca będzie odpowiadał za zbrodnię jak dorosły. Jak dodał sędzia, "sprawa jest nietuzinkowa" i wymaga głębokiej analizy.
Z braniewskiego sądu 16-latka przewieziono do Policyjnej Izby Dziecka w Elblągu.
16-latek przyznał się do zbrodni, której dopuścił się w niedzielę na terenie posesji Domu Dziecka. On i jego ofiara byli wychowankami tego Domu. Ciało ośmiolatka znaleziono w parku z ranami kłutymi i nożem wbitym w klatkę piersiową.
Według policji z Braniewa, chłopcy budowali razem szałas. W pewnym momencie doszło między nimi do sprzeczki, zakończonej tragiczną śmiercią Bartka.
Z rozmowy przeprowadzonej z Magdaleną Hołubowską, wicedyrektorką placówki wychowawczej, w której przebywali obaj chłopcy, wynika, że zabójca nigdy nie zdradzał agresywnych zachowań wobec innych dzieci.
"Był po prostu drobnym złodziejaszkiem i kombinatorem. Poza tym że potrafił wulgarnie się wyrażać, gdy mu coś nie wychodziło, nie przejawiał zachowań, które mogłyby wskazywać, że jest zdolny do czegoś takiego" - powiedziała Hołubowska.
16-latek nie miał żadnych kontaktów z bliskimi. Ojciec powiesił się kilka lat temu, a matka w ogóle się nim nie interesowała. Jego brat przebywa w zakładzie karnym. Według dyrekcji Domu Dziecka, "nie udało mu się także nawiązać kontaktu z siostrą", a jego wujek odmówił jakichkolwiek spotkań z chłopcem.
Zamordowany Bartek był, według dyrekcji, spokojnym dzieckiem. Przebywał tam wraz ze swoim bratem Michałem. Matka nie interesowała się nimi, a ojciec miał ograniczone prawa rodzicielskie.
"Nie mieliśmy żadnych podstaw, żeby przekazywać mu dzieci, ponieważ dom, w którym mieszka, to melina i są tam ciągle libacje alkoholowe. Ostatni raz Bartek widział ojca dwa lata temu" - dodała wicedyrektor.