Trwa ładowanie...
26-11-2010 08:40

Czy manewry pod nosem Kima rozpoczną wojnę?

Seul i Waszyngton zaplanowali na niedzielę wspólne ćwiczenia wojskowe. Manewry mają być znakiem dla sąsiedniej Północy, która niedawno ostrzelała jedną z wysp Południa. Czy jednak ten pokaz siły tuż pod nosem Kim Dzong Ila nie stanie się pretekstem do kolejnej zbrojnej odpowiedzi?

Czy manewry pod nosem Kima rozpoczną wojnę?Źródło: AFP, fot: Jay Directo
d1t57ad
d1t57ad

Podczas wtorkowego ostrzału południowokoreańskiej wyspy Yeonpyeong przez siły Północy zginęły cztery osoby. Obie strony wzajemnie oskarżają się o sprowokowanie ataku. Według Korei Północnej to Południe pierwsze otworzyło ogień. Seul tłumaczy, że strzelano na ćwiczeniach morskich, ale nie w stronę sąsiedniego kraju, a manewry stały się wymówką dla Phenianu.

Oczy całego świata zwrócone na Koreę

Jedno jest pewne, dzięki brutalnej akcji Korei Północnej znów udało się zwrócić na siebie oczy świata. Reżim już niejednokrotnie prowokował, po czym siadał do stołu rozmów z Zachodem. I zazwyczaj za zapewnienia spokoju dostawał to, czego chciał. Ale póki co o negocjacjach nie ma mowy, a Kim Dzong Il co najwyżej zbiera ostre słowa krytyki, m.in. ze strony Rosji, Japonii i UE.

Stany Zjednoczone nie tylko potępiły atak Korei Północnej, ale wysłały w stronę półwyspu jeden ze swoich lotniskowców. USS "George Washington", a na jego pokładzie samoloty bojowe i kilka tysięcy członków załogi, płynie tam na kolejne wspólne ćwiczenia z armią Korei Południowej. Amerykanie oświadczyli, że manewry były planowane od dawna i mają charakter obronny. Tymczasem Korea Północna już grzmi, że nie zawaha się użyć siły wobec "podżegaczy wojennych".

Sytuacja wydaje się więc być krucha jak lód. Czy Amerykanie podjęli słuszną decyzję, czy też południowokoreańsko-amerykańskie prężenie muskuł sprowadzi nieszczęście? - To może nie jest dobry pomysł, ale jeszcze gorszym byłoby udawanie, że Korea Północna niechcący zabawiła się jakimiś fajerwerkami, podczas gdy zaatakowano południowokoreańską wyspę, zabito cztery osoby, raniono 20, powstały zniszczenia - mówi Krzysztof Mroziewicz, polski dyplomata i dziennikarz.

d1t57ad

Wojskowe manewry - nic nowego

Mroziewicz podkreśla jednocześnie, że wojskowe ćwiczenia nie są niczym nadzwyczajnym na Półwyspie Koreańskim. - Tam wojna trwa od 60 lat (…). Przecież parę miesięcy temu torpeda północnokoreańska zatopiła okręt wojenny Korei Południowej z ludźmi na pokładzie. Trudno się dziwić, by w takiej sytuacji marynarka Korei Południowej nie prowadziła manewrów. Podobnie jak bez przerwy manewry prowadzą wojska północnokoreańskie - dodaje były ambasador RP w krajach azjatyckich.

Zapowiedź wspólnych działań Waszyngtonu i Seulu zaogniła retorykę na półwyspie, ale zdaniem Mroziewicza za słowami nie pójdą czyny. - Będzie dużo wrzasku przez radio i to wszystko - uspokaja dyplomata.

Młody generał, głód i wirówki

Nie jest to jednak wiele hałasu o nic, bo Korea Północna ma kilka powodów, by właśnie teraz zwrócić międzynarodową uwagę. W Phenianie szykuje się zmiana władzy. Schorowany Umiłowany Przywódca widziałby na swoim miejscu najmłodszego syna, którego od września przygotowuje do przejęcia "komunistycznego tronu".

- Nieludzkiemu reżimowi Kim Dzong Ila zależało na tym, by przypomnieć o sobie mniej więcej w czasie szczytu G20 - tłumaczy Mroziewicz. Do Seulu przyjechali wówczas przywódcy najbogatszy krajów świata, m.in. Barack Obama, ale również prezydent Chin Hu Jintao. Phenian nie mógł więc sobie pozwolić na awanturę w czasie spotkania. - Wobec tego posunięto się do prowokacji zaraz po szczycie, by jednocześnie przypomnieć, że parę tygodni wcześniej został wykreowany na następcę Kim Dzong Ila, Kim Dzong Un. Prawdopodobnie jako młody generał, dopiero co mianowany na ten stopień, chciał pokazać, że potrafi wciskać guziki - mówi polski dyplomata.

d1t57ad

Także Konrad Godlewski, publicysta i znawca wschodnioazjatyckich realiów, zwraca uwagę na wzmocnienie znaczenia młodego "dziedzica” w Korei Północnej przez akcje zbrojne. - To jest proces, który potrwa zapewne kilka lat. Chodzi o to, by zbudować wokół niego mit w armii, że jest przywódcą, który się nie boi Południa, rzucić wyzwania Ameryce, czy nawet potrafi się postawić Chinom - mówi Godlewski.

Stawanie w pozycji siły to także dla Phenianu karta przetargowa w negocjacjach o pomoc Zachodu. Z powodu klęsk naturalnych wielu Północnym Koreańczykom grozi niedożywienie i choroby. Reżim miał podstawy do obaw, że tym razem nie uda się tak łatwo zdobyć potrzebnej pomocy. Zaledwie pięć dni przed incydentem na wsypie, władze w Seulu ogłosiły, że polityka dialogu z Phenianem zawiodła - nie udało się powstrzymać programu atomowego Korei Północnej ani poprawić warunków życia mieszkańców tego kraju.

Godlewski przypomina także o ujawnieniu niedawno, że Korea Północna posiada wirówki do wzbogacania uranu. Istnieje więc obawa, że Phenian może się przygotowywać do trzeciej próby atomowej. Po tym odkryciu południowokoreański minister obrony Kim Te Jung zaproponował, by na terenie kraju była obecna taktyczna broń atomowa USA, tak jak to miało miejsce przed upadkiem żelaznej kurtyny. - Akcja z ostrzelaniem wyspy nastąpiła dzień po wypowiedzi ministra - przypomina publicysta. Choć po ataku na Yeonpyeong Kim Te Jung poddał się do dymisji, zdaniem Godlewskiego nie oznacza to, że sprawa ta została zamknięta.

d1t57ad

"Namaszczenie" Kim Dzong Una, pesymizm Seulu wobec współpracy z Phenianem i odkrycie wirówek uranu zbiegły się w krótkim czasie przed ostrzelaniem małej wyspy.

Wielki Smok a 38. równoleżnik

Wydaje się, że kluczem do rozwiązania konfliktu na Półwyspie Koreańskim są Chiny - jedyny sojusznik Korei Północnej. Eksperci są jednak zgodni, że Pekinowi wcale nie zależy na tym, by granica na 38. równoleżniku zniknęła. - Podtrzymywanie kroplówką przy życiu tego gangsterskiego reżimu jest Chińczykom na rękę. Dzięki temu mogą, po pierwsze, być w imieniu świata moderatorem, który stara się uspokoić wrzenie w Phenianie. Po drugie, Chiny nie zgadzają się na zjednoczenie Korei, ponieważ powstałoby ogromne mocarstwo. (...) Po co Chińczykom konkurencyjna potęga u samych wrót - tłumaczy Mroziewicz.

Godlewski nazywa relacje między Phenianem i Pekinem "szorstką przyjaźnią". Z jednej strony Korea Północna i Chiny są sojusznikami, z drugiej kraje te w latach 60. walczyły o Baekdu (inaczej nazywaną Changbaishan), świętą górę Koreańczyków, która leży na granicy tych dwóch krajów. Państwo Środka prowadzi też interesy z Korea Południową. Seul nie zaprasza nawet do siebie dalajlamy, by nie drażnić chińskiego Wielkiego Smoka.

d1t57ad

Korei Północnej pozostaje jedyne sprawdzone narzędzie polityki - prowokacja. - Kim Dzong Il dobrze rozumie politykę zachodnią. On się bardzo interesuje tym, co się dzieje na świecie, chociaż żyje w izolacji. A politycy w krajach demokratycznych potrzebują efektów medialnych, więc on im to daje. Tupnie nogą, zorganizuje wybuch, przyjeżdżają Amerykanie, coś tam jest uzgadniane, podpisane, mogą się pochwalić, że powstrzymali reżim, drogą pokojowych negocjacji zapobiegli kolejnemu konfliktowi. A Kim robi swoje - mówi Godlewski.

Jakie są szanse na "uspokojenie" reżimu Kim Dzong Ila? - Żadne - odpowiada Mroziewicz.

Małgorzata Pantke, Wirtualna Polska

d1t57ad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1t57ad
Więcej tematów