Czy lider brytyjskiej opozycji jest antysemitą? Kolejna afera Corbyna
Jeremy Corbyn znalazł się w środku kolejnej kontrowersji o antysemickim zabarwieniu. Przypomniane przez prasę słowa zatrzęsły partią i budzą obawy o odradzający się na Wyspach antysemityzm.
24.08.2018 15:58
Lider brytyjskiej Partii Pracy Jeremy Corbyn nie ma dobrej passy, jeśli chodzi o stosunki z Żydami. W czwartek wieczorem brytyjski tabloid "Daily Mail" opublikował nagranie z konferencji w 2013 roku, w której Corbyn - możliwy przyszły premier - sugeruje, że brytyjscy Żydzi nie przyswajają sobie do końca brytyjskiej kultury.
- Syjoniści wyraźnie mają dwa problemy. Po pierwsze, nie chcą uczyć się historii. Po drugie, mimo że mieszkają tu od dawna, prawdopodobnie całe życie, nie rozumieją angielskiej ironii - mówił lewicowy polityk.
Co gorsze, zrobił to podczas konferencji organizowanej przez grupę związaną z palestyńskim Hamasem, w towarzystwie takich osób jak muzułmański działacz Dauda Abdullaha, który domagał się bojkotu obchodów dnia pamięci o Holokauście, czy aktywista Stephen Sizer, który zasłynął z sugestii, że za atakami 11. września stoi Izrael.
Nagranie wywołało oburzenie w WIelkiej Brytanii. Szczególnie ostro zareagowały stowarzyszenia żydowskie.
- Eufemistyczne używanie słowa "syjonista", w odniesieniu do Żydów i szkalowanie nas było kiedyś oznaką antysemityzmu wśród arystokracji. To jasne, że Corbyn jest antysemitą - powiedział Gideon Falter, prezes Kampanii Przeciwko Antysemityzmowi.
Zareagowali też jego partyjni koledzy.
"Język użyty przez Corbyna był niewytłumaczalny i obrzydliwy. Nie milczałem, kiedy [polityk Torysów] Boris Johnson obrażał moich muzułmańskich wyborców i nie będę milczał, kieyd lider Labourzystów obraża moich żydowskich wyborców. To po prostu niewłaściwe" - skomentował na Twitterze poseł Partii Pracy Wes Streeting.
Zażarty krytyk Izraela
Najnowsza burza wokół wypowiedzi przywódcy opozycji była najnowszą w długiej liście kontrowersji związanych z Żydami. Dwa tygodnie wcześniej wyszło na jaw, że w 2014 roku w Tunezji Corbyn składał wieńce przy grobach palestyńskich terrorystów Czarnego Września, którzy mieli udział w zamachu na izraelskich sportowców podczas igrzysk w Monachium w 1972 roku. Polityk tłumaczył wtedy, że jego intencją było uhonorowanie nie terrorystów, ale ofiar zabitych w izraelskim ataku na tunezyjską siedzibę Organizacji Wyzwolenia Palestyny, wśród których znajdowali się członkowie Czarnego Września.
Dwa tygodnie przedtem, Partią Pracy wstrząsnęła kolejna kontrowersja, tym razem dotycząca definicji antysemityzmu przyjętej w partyjnym dokumencie. Za sprawą Corbyna i jego sojuszników, definicja została okrojona względem stosowanych powszechnie wytycznych Międzynarodowego Sojuszu na rzecz Pamięci o Holokauście. Z definicji Labourzystów zniknęło m.in. stwierdzenie, że antysemityzm objawia się w oskarżeniach Żydów o większą lojalność wobec Izraela niż państwa, którego są obywatelami. Podobnie usunięto wzmiankę o tym, że antysemickie jest porównywanie Izraela do III Rzeszy.
Burza w kraju, burza w partii
List otwarty do Corbyna wysłało wówczas 68 rabinów ze wszystkich religijnych tradycji, od liberalnej po ortodoksyjną. Wśród nich byli też ci, którzy stale krytykują politykę państwa żydowskiego.
"Antysemityzm w części Partii Pracy stał się tak ostry i rozpowszechniony, że musimy przemówić jednym żydowskim głosem" - napisali w liście.
Sprawa nie tylko wzbudza oburzenie brytyjskich Żydów, obawiających się o to, że zachowanie lidera da społeczne przyzwolenie. Powoduje też nieustanne napięcia wewnątrz partii, z częścią bardziej umiarkowanych polityków PP będących w otwartej rebelii ze swoim liderem.
Corbyn objął przywództwo Labourzystów w 2016 roku dzięki partyjnym wyborom. Wcześniej, przez kilka dekad był postacią z partyjnego marginesu, łączonego ze skrajnie lewicowym, lub wręcz komunizującym skrzydłem partii. Przez lata występował na wiecach u boku krytyków Izraela, w tym ludzi związanych z Hezbollachem i otaczał się ludźmi kontrowersyjnymi ludźmi. Już po objęciu władzy w ugrupowaniu jego rzecznikiem prasowym został Seaumas Milne, publicysta znany jako czołowy apologeta stalinizmu i przeciwnik NATO.
- W przeciwieństwie do partii konserwatywnej, gdzie mamy kryzys przywództwa, w Partii Pracy mamy przywódcę silnego i charyzmatycznego, ale zwalczanego przez część partii - powiedział w rozmowie z WP dr Bartłomiej Biskup z PISM. - Jego wizja polityki zagranicznej i radykalnymi muzułmanami sprawia, że partia jest w ciągłym napięciu - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl