Trwa ładowanie...
d3iy1xd
07-05-2010 17:15

Czy koalicja rozwiąże pat polityczny w Wielkiej Brytanii?

W związku z powyborczym patem politycznym w Wielkiej Brytanii liderzy Partii Pracy i konserwatystów przedstawili liderowi trzeciej z największych partii - liberalnych demokratów - oferty koalicyjne.

d3iy1xd
d3iy1xd

Koalicja odpowiedzią na pat polityczny

W zamian za poparcie go na stanowisku premiera, przywódca laburzystów Gordon Brown zaproponował liberałom Nicka Clegga natychmiastowe przyjęcie ustawodawstwa ws. rozpisania referendum na temat zmiany ordynacji wyborczej, w obecnym kształcie niekorzystnej dla liberałów.

Brown sugerował wcześniej wprowadzenie jednomandatowych okręgów, w których zwycięzca musiałby uzyskać co najmniej 50% głosów. Obecnie wystarcza zwykła większość. Liberałowie uznali te propozycje za krok we właściwym kierunku, choć niewystarczający.

W czwartkowych wyborach na liberałów oddano ok. 23% głosów, a w rozdziale mandatów przypada im niecałe 10%. Wynik wyborów jest dla liberałów dużym rozczarowaniem, zwłaszcza w stosunku do dużych oczekiwań przedwyborczych.

Brown w wypowiedzi dla dziennikarzy na Downing Street wskazał, że laburzyści i liberałowie mają wiele wspólnego w sprawach gospodarczych.

d3iy1xd

Sygnalizując, że Partia Pracy nadal jest u władzy, Brown ujawnił, iż minister finansów Alistair Darling weźmie udział w telekonferencji w sprawie greckiego kryzysu.

Clegg w pierwszych powyborczych zapowiedział mówił, że rząd powinna utworzyć partia, która zdobyła największą liczbę głosów, czyli konserwatyści, którym przewodzi David Cameron. Nie jest to do końca zgodne z konstytucją, która w sytuacji, gdy żadna z partii nie ma bezwzględnej większości, pozostawia inicjatywę w rękach dotychczasowego premiera. Wcześniej Clegg wykluczał koalicję z laburzystami i personalnie atakował Browna.

Cameron przedstawił Cleggowi ofertę sprawiającą wrażenie mniej szczodrej. Wyraził gotowość przystania jedynie na utworzenie międzypartyjnej komisji dochodzeniowej, która przyjrzałaby się systemowi wyborczemu i opracowała zalecenia jego ewentualnej reformy.

W wypowiedzi dla prasy Cameron wskazał na różnice między jego partią a liberałami m.in. w kwestii stosunku do UE. Konserwatyści chcą, by każdy następny traktat unijny był aprobowany w referendum, tak jak w Irlandii. Liberałowie są najbardziej proeuropejską z brytyjskich partii politycznych i nie widzą takiej potrzeby.

d3iy1xd

Torysi nie są też skłonni iść na kompromis w sprawie obronności i imigracji. Liberałowie z kolei przeciwni są modernizowaniu pocisków nuklearnych Trident wystrzeliwanych z okrętów podwodnych i chcą amnestii dla nielegalnych imigrantów.

W innych kwestiach (m. in. podatkowych i oświaty) Cameron gotów jest rozważyć kompromis, jeśli uzna, że jest to w interesie narodowym. W odróżnieniu od Browna, który zasygnalizował, że nie będzie nalegał na Clegga, by udzielił szybkiej odpowiedzi na jego ofertę, Cameron oświadczył, że spodziewa się szybkiej odpowiedzi.

Komentatorzy zwracają uwagę, że Cameron posługiwał się określeniem "były rząd Partii Pracy" i że nawet odrzucenie przez liberałów jego oferty daje liderowi torysów mocniejszy mandat, ponieważ będzie mógł argumentować, iż jest rzecznikiem politycznej zmiany, której chcą wyborcy.

d3iy1xd

Idea ewentualnej koalicji liberałów z konserwatystami napotyka opór wśród członków obu partii. Przestrzegł przed nią były minister w rządzie Margaret Thatcher lord Norman Tebbit.

Ekspert: nie będzie wielkiej zmiany

Ekspert z amerykańskiej Brookings Institution, Michael Calingaert, przewiduje powstanie w Wielkiej Brytanii mniejszościowego rządu konserwatywnego. Koniec władzy labourzystów - jego zdaniem - nie oznacza wielkiej zmiany dla tego kraju, ani dla jego stosunków z USA. - Koalicja z liberalnymi demokratami jest mniej prawdopodobna z powodu znacznych różnic dzielących ich od kandydata torysów na premiera, Davida Camerona. Ten ostatni jest przeciwny reformom wyborczym proponowanym przez liberalnego przywódcę Nicka Clegga, a po drugie, ich obu różni stosunek do Unii Europejskiej: Clegg nie podziela eurosceptycyzmu lidera konserwatystów - powiedział ekspert Brookings.

Rząd mniejszościowy w Wielkiej Brytanii jest rzadkością, gdyż w brytyjskim systemie parlamentarnym stwarza sytuację braku politycznej stabilizacji. Zdaniem Calingaerta, rządy torysów nie przyniosą w Zjednoczonym Królestwie zasadniczych zmian polityki.

d3iy1xd

- Którakolwiek partia będzie u władzy, musi teraz przeprowadzić pewne posunięcia w gospodarce, jak cięcia wydatków rządowych, co będzie trudne, ale nieuniknione. Konserwatyści będą także kontynuować udział wojsk brytyjskich w siłach międzynarodowych w Afganistanie. Są oni mniej entuzjastycznie nastawieni wobec Unii Europejskiej, ale podlegają oczywistym ograniczeniom polityki w tej sprawie - nie wycofają się przecież z Unii - powiedział Calingaert.

Uważa on też, że mimo ideologicznych różnic dzielących Camerona z prezydentem USA Barackiem Obamą, zmiana rządu w Londynie nie spowoduje rozluźnienia stosunków Wielkiej Brytanii z USA.

- Nie znajduję problemów, które wywołałyby między nimi konflikty. Gdyby Wielka Brytania wycofała się z Afganistanu, to by stworzyło problem, ale tak się nie stanie. Poza tym między Obamą a (premierem Gordonem) Brownem nie ma dobrej chemii - powiedział ekspert Brookings Institution.

d3iy1xd

Politolog: rząd mniejszościowy to rozwiązanie bardzo ryzykowne

Politolog prof. Kazimierz Kik ocenia, że perspektywa utworzenia przez konserwatywną partię Davida Camerona mniejszościowego rządu w Wielkiej Brytanii jest bardzo realna, choć - jak podkreślił - jest to rozwiązanie bardzo ryzykowne.

- Jeśli te wstępne wyniki się potwierdzą, to konserwatyści będą największą partią w Izbie Gmin, lecz nie będą mieli bezwzględnej większości. Przy różnicach, jakie dzielą konserwatystów i liberalnych demokratów, którzy uzyskali trzeci wynik wyborczy, bardzo realną staje się perspektywa utworzenia mniejszościowego rządu - powiedział prof. Kik.

Podkreślił, że teoretycznie konserwatyści i liberalni demokraci mogliby utworzyć koalicję, ale takie rozwiązanie, w świetle różnic programowych i niechęci liderów partii względem siebie, wydaje się nieprawdopodobne.

d3iy1xd

W jego ocenie, nieznaczne zwycięstwo Partii Konserwatywnej pokazuje, że w Wielkiej Brytanii poważnie zachwiał się system dwupartyjny. - Wyniki wyborów pokazały, że wyborcy nie ufają dwóm największym partiom politycznym w kraju. Ludzie stracili już cierpliwość do rządzącej Partii Pracy, ale też nie ufają do końca obietnicom konserwatystów - powiedział Kik.

Dodał, że niewykluczony jest także scenariusz, w którym misję stworzenia nowego rządu otrzyma obecny premier Gordon Brown. - Byłby to precedens, ale warto zaznaczyć, że w brytyjskiej praktyce prawno-konstytucyjnej wielką rolę pełnią właśnie precedensy. Konstytucja brytyjska wobec tzw. zawieszonego parlamentu nie jest jasna, ponieważ takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko - podkreślił Kik.

d3iy1xd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3iy1xd
Więcej tematów