ŚwiatCzy Kaukaz odegra kluczową rolę w konflikcie między Izraelem i Iranem?

Czy Kaukaz odegra kluczową rolę w konflikcie między Izraelem i Iranem?

W czasie, gdy na Iran nie spadła jeszcze ani jedna bomba i wciąż trwają spekulacje na temat wybuchu wojny na Bliskim Wschodzie, konflikt rozpoczął się się w sąsiednim Azerbejdżanie. W ostatnich miesiącach Baku wielokrotnie naraziło się Teheranowi. Jednak tam, gdzie są zmartwienia Iranu, jest też radość Izraela. Dynamiczne przemiany na Kaukazie Południowym i Bliskim Wschodzie analizuje Jarosław Marczuk.

Czy Kaukaz odegra kluczową rolę w konflikcie między Izraelem i Iranem?
Źródło zdjęć: © AFP | Namik

28.04.2012 | aktual.: 28.04.2012 14:50

Od początku roku w Azerbejdżanie wyłapano zdumiewającą liczbę osób oskarżanych o współpracę z irańskim wywiadem. W lutym, zaledwie tydzień po zamachach na izraelskich dyplomatów w Indiach i Gruzji, aresztowano grupę ludzi, którzy według azerbejdżańskich służb przygotowywali się do przeprowadzenia zamachu na ambasadę izraelską oraz centrum żydowskie w Baku. Wśród 20 zatrzymanych znalazł się podobno członek Irańskiej Gwardii Republikańskiej. 14 z nich pochodziło z Nardaran - podbakijskiego miasteczka, jednego z najbiedniejszych w Azerbejdżanie, znanego jako zarazem duchowe serce państwa i centrum konserwatywnego islamu oraz gniazdo groźnych terrorystów ściśle współpracujących z Iranem i Hezbollahem.

Niedługo po rozpracowaniu przez azerbejdżańskie służby tej siatki dywersyjnej wpadł Anar Bajramli, dziennikarz irańskiej stacji telewizyjnej Sahar TV i agencji prasowej Fars. Oskarżono go nie o szpiegostwo, ale o posiadanie 0,38 grama heroiny i na czas śledztwa wsadzono na dwa miesiące do więzienia. Grozi mu do 3 lat pozbawiania wolności.

Nietypowy sojusz

Sytuację podgrzał głośny artykuł, który pojawił się niedawno w prestiżowym magazynie "Foreign Policy". Jego autor, Mark Perry, powołując się na anonimowe źródła wśród amerykańskich dyplomatów i agentów wywiadu, stwierdził, że Azerbejdżan udostępni Izraelowi lotnisko na czas operacji wojskowej w Iranie. Tekst wywołał burzę, chociaż trzeba przyznać, że wiarygodność tez postawionych w publikacji skrytykowało wielu ekspertów, doniesieniom zaprzeczyli też przedstawiciele obydwu państw.

Czytaj więcej: Izrael planuje atak na Iran z terytorium Azerbejdżanu?

Podobne poruszenie sprowokowała wieść o zawarciu pomiędzy Izraelczykami i Azerbejdżanami umowy na zakup nowoczesnego sprzętu wojskowego o łącznej wartości 1,6 mld dolarów. W pakiecie znalazły się rakiety Gabriel służące do zwalczania celów nawodnych - na Morzu Kaspijskim po Rosji największą flotą dysponuje Iran.

Iran oskarża

Teheran od pewnego czasu uznaje, że ich północny sąsiad współpracuje z Izraelem. W styczniu b.r. w stolicy nieznani sprawy przyczepili do samochodu 32-letniego naukowca Mostafy Ahmadi Roszana ładunek wybuchowy. W wyniku zamachu fizyk pracujący przy irańskim programie jądrowym, zginął. Iran drogą oficjalną oskarżył Azerbejdżan o współudział w zamachu.

Czytaj więcej: Zamach na irańskiego naukowca

Pomiędzy Baku i Teheranem wzajemne stosunki od dawna nie układają się najlepiej. Powodów jest wiele. Ocenia się, że od 16 do 25% ludności Iranu to Azerowie (w tym Ajatollah Ali Chamenei), z czego większość zamieszkuje północ kraju, historycznie uznawaną przez Azerbejdżan za część własnego państwa. Irańczycy stale podejrzewają Baku o stymulowanie regionalnego separatyzmu. Z kolei w Azerbejdżanie uważają, że Teheran wspiera radykałów islamskich w ich kraju. Może to wyglądać tak, jakby Azerbejdżan szykował się do bezpośredniego udziału w ewentualnym konflikcie w Iranie, ale to tylko złudzenie. Baku prędzej usiłuje dostosować się do gry prowadzonej przez większych i silniejszych od siebie, a także wyciągnąć z niej jak największe korzyści - tak jak to czyniło od uzyskania niepodległości. Tak się składa, że problemy Iranu to do pewnego stopnia problemy Armenii - wroga numer 1 Azerbejdżanu.

Rosja wkroczy do gry?

Ponad 20 lat temu obydwa państwa starły się w konflikcie o Górski Karabach, który zakończył się dotkliwą porażką dla Baku. Powstała wskutek wojny separatystyczna republika i jej nieuregulowany status międzynarodowy jest źródłem potencjalnego nowego konfliktu.

Wojenna retoryka nie znika z ust żadnej ze zwaśnionych stron, które zdążyły wejść w układ sojuszy. Erywań łączy dobre relacje z Teheranem i Moskwą. Baku utrzymuje dobre stosunki z Ankarą i coraz lepsze z Waszyngtonem (chociaż ten utrzymuje też związki z Armenią). I może w tym kontekście należy odczytywać ostatnie rewelacje znanego analityka Pawła Felgenhauera, który nie wyklucza kolejnej rosyjskiej inwazji na Kaukazie Południowym, w przypadku wybuchu wojny z państwem ajatollahów. Być może Moskwa nie tylko boi się utracić wpływy w regionie za sprawą ewentualnej wojskowej obecności Stanów Zjednoczonych (np. poprzez utworzenie zaplecza logistycznego w Gruzji)?

Wydatki Azerbejdżanu na armię są większe niż cały budżet Armenii. Co jeśli Baku, pomimo ostatnich postępów w negocjacjach dotyczących uregulowania konfliktu, byłoby skłonne pokusić się o jakiś nierozważny krok zmierzający do siłowego rozwiązania trwającego sporu o Górski Karabach? To nie byłoby na rękę Rosjanom, którzy przy pomocy nieuznawanej republiki skutecznie wpływają na decyzje podejmowane przez regionalnych polityków.

Nie jest również wykluczone, że takie spekulacje służą jedynie wzmocnieniu nie najlepszej opinii, jaką cieszy się Kaukaz Południowy, w tym Azerbejdżan - dostawca ropy naftowej do UE. W końcu to przez te państwo ma przechodzić gazociąg Nabucco, który będzie transportował surowiec z Azji Centralnej do Europy. Z pominięciem Rosji.

Jarosław Marczuk dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)