Czy IPN popełnił kosztowny błąd? Eksperci wyjaśniają
• W środę IPN upublicznił drugą część dokumentów z tzw. "szafy Kiszczaka"
• Znalazły się wśród nich m.in. fragmenty wspomnień gen. Kiszczaka oraz maszynopis książki dotyczącej jego życia
• Czy IPN upubliczniając te materiały naruszył prawa autorskie?
• Czy wdowa po generale Kiszczaku oraz jego rodzina mogą domagać się odszkodowania lub zadośćuczynienia?
W środę IPN upublicznił drugą część materiałów znalezionych w tzw. "szafie Kiszczaka". Znajdowały się wśród nich dokumenty organów bezpieczeństwa państwa, ale nie tylko. Upublicznione zostały również fragmenty wspomnień generała Czesława Kiszczaka, odręczne notatki czy maszynopis książki dotyczącej jego życia. Dziennikarze mogli również poznać treść korespondencji znanych artystów z ówczesnym szefem MSW.
Upublicznienie dokumentów wywołało wiele pytań z zakresu prawa. Daniel Passent i Andrzej Celiński, których korespondencja z generałem Kiszczakiem została upubliczniona, podali w wątpliwość czy IPN powinien ujawniać ich listy. Na ich zarzuty na konferencji prasowej odpowiedział prezes Instytutu Łukasz Kamiński, który stwierdził:
- Te listy były kierowane do ministra spraw wewnętrznych z okresu PRL. Jest to widoczne w urzędowych sygnaturach tych listów. Nie można więc w tym przypadku mówić o listach mających charakter prywatny.
Wirtualna Polska zgłosiła się do IPN z pytaniem na jakiej podstawie prawnej upubliczniono korespondencję oraz fragmenty wspomnień generała Czesława Kiszczaka, rękopiśmienne notatki czy maszynopis książki dotyczącej jego życia?
"Dokumenty z domowego archiwum Czesława Kiszczaka zostały zajęte na podstawie postanowienia Prokuratora Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie z dnia 16 lutego br. o żądaniu wydania rzeczy i przeszukaniu, wydanym w toku prowadzonego tut. Komisję śledztwa o sygn. S 64/15/Zi. Druga część tych dokumentów, której dotyczy pytanie, została postanowieniem prokuratora OKŚZpNP w Warszawie z dnia 22 lutego br. w przedmiocie dowodów rzeczowych uznana za dowód rzeczowy i na mocy tego samego postanowienia prokuratora przekazana Prezesowi IPN jako dokumenty podlegające przekazaniu do IPN. Część dokumentów zabezpieczonych w tym samym pakiecie, nie spełniająca powyższego kryterium, została zwrócona Marii Kiszczak. Na obydwa postanowienia prokuratora Marii Kiszczak przysługuje zażalenie do sądu rejonowego. Powyższe dokumenty zostały włączone do zasobu archiwalnego IPN i udostępnione w trybie określonym w art. 36 ustawy o IPN" - czytamy w odpowiedzi.
W podobnym tonie wypowiada się również pytany o tę sprawę prof. Antoni Dudek. - Jeżeli prokurator IPN uzna, że wszedł w posiadanie dokumentów, które nie należą się Instytutowi, to zostają one zwrócone. Tak było w tej sprawie. Jeżeli rodzina Kiszczaka uważa, że któryś z dokumentów powinien zostać oddany, to może złożyć zażalenie w tej sprawie i oddać sprawę do sądu - tłumaczy członek Rady Instytutu Pamięci Narodowej.
Jak poinformował IPN, Marii Kiszczak zwrócono korespondencję z lat 1998-2000 z różnymi instytucjami dotyczącą represji niemieckich wobec Edwarda Jabłonki.
Prawo przeciw prawu
Z prośbą o skomentowanie odpowiedzi IPN zgłosiliśmy się do prof. dr hab. Jana Błeszyńskiego specjalisty w zakresie prawa cywilnego oraz prawa autorskiego. Zwraca on uwagę na ogólnikowy poziom odpowiedzi.
- Nasuwa się oczywiste pytanie - jakie przedmioty miały być zajęte? Czy to było do pełnej dyspozycji zajmującego czy chodziło materiały o charakterze urzędowym? W jakim zakresie ta decyzja została sformułowana i czy to postanowienie było zgodne z prawem? Zdarzają się bowiem sytuacje, że decyzje są podejmowane z naruszeniem prawa. Zdarza się także, że prawidłowo podjęta decyzja jest wykonywana wadliwie - komentuje w rozmowie z WP założyciel kancelarii Błeszyński i Partnerzy.
Zdaniem prof. Błeszyńskiego wśród upublicznionych w środę przez IPN dokumentów mogły być takie, które są chronione prawem autorskim.
- W przypadku, w którym są to utwory chronione prawem autorskim, a pamiętnik z pewnością do takich należy, jest to utwór podlegający ochronie, co do którego autor, a po jego śmierci najbliżsi są wyłącznie uprawnieni do decydowania o publikacji. To, że ktoś pełnił jakąś funkcję, do której w pamiętniku się nawiązuje, nie czyni z niego dokumentu o charakterze urzędowym - tłumaczy członek Komisji Prawa Autorskiego.
Podobne spostrzeżenia ma również dr Arkadiusz Michalak, wykładowca i założyciel Centrum Praw Własności Intelektualnej im. H.Grocjusza.
- Z ustawy o IPN wynika prawo do: "ewidencjonowania, gromadzenia, przechowywania, opracowywania, zabezpieczenia, udostępniania i publikowanie dokumentów organów bezpieczeństwa państwa", a nie prywatnych zapisków czy pamiętników poszczególnych osób. Bez znajomości akt sprawy trudno jest jednoznacznie ustalić, które konkretnie dokumenty miały charakter "dokumentów organów bezpieczeństwa państwa", a który charakter wyłącznie prywatny. IPN dokonał tej klasyfikacji i uznał, że część dokumentów ma charakter "urzędowy", a część prywatny i te dokumenty zostały zwrócone Marii Kiszczak. Jednak sam fakt publikacji przez IPN dokumentów jako "urzędowych" nie przesądza, że działanie to jest legalne. Stwierdzenie tego faktu wymagałoby zapoznania się z całością akt sprawy i ustalenia czy w istocie zgromadzone tam dokumenty mają charakter dokumentów wytworzonych przez "organy bezpieczeństwa państwa" - tłumaczy ekspert.
Zbliżone podejście do sprawy ma adw. Wiktor Rainka, specjalista w zakresie prawa autorskiego. W jego ocenie trudno uznać fragmenty prywatnych wspomnień za "dokumenty organów bezpieczeństwa państwa", do których odnosi się ustawa o IPN. Jeżeli takie dokumenty zostały upublicznione to nie ma podstaw aby odmówić spadkobiercom ich twórcy prawa do zgłoszenia żądań przewidzianych w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych, w tym żądań o zaprzestanie, opublikowanie przeprosin czy też o zapłatę odszkodowania - twierdzi. Przypomina również, że autorskie prawa majątkowe gasną dopiero po 70 latach po śmierci twórcy, a autorskie prawa osobiste nie wygasają nigdy.
Furtka do odszkodowania lub zadośćuczynienia?
W świetle tych wypowiedzi zasadne wydaje się postawienie pytania czy wdowa po generale Czesławie Kiszczaku oraz rodzina mogą domagać się odszkodowania lub zadośćuczynienia od IPN?
W opinii profesora Błeszyńskiego przeszukanie nie może prowadzić do naruszenia praw do prywatnych pozycji mających charakter utworu, a upublicznianie go bez zgody autora, a po jego śmierci, osób wyraźnie wskazanych w art.78 prawa autorskiego jest naruszeniem autorskich dóbr osobistych.
- Trzeba wyraźnie oddzielić dokumenty urzędowe lub ich kopie, które są dobrem publicznym, niekorzystającym z ochrony autorskiej, od utworów, które są wytworem intelektualnym danej osoby. Tego typu materiały stanowią przedmiot autorskich praw majątkowych, do których prawa mają spadkobiercy. Natomiast osobną kategorią dóbr są prawa autorskie osobiste, która obejmuje wyłączność decydowania o tym, czy i kiedy utwór ma się ukazać publicznie. Stąd w przypadku naruszenia praw majątkowych można mówić o odszkodowaniu lub wydaniu bezprawnie uzyskanych przez naruszyciela korzyści, a przy naruszeniu autorskich dóbr osobistych o środkach niematerialnych (przeproszeniu, sprostowaniu, usunięciu stanu bezprawnego), a także o zadośćuczynieniu, czyli kwocie stanowiącej moralną rekompensatę doznanego uszczerbku. Jej wysokość określa właściwy sąd - tłumaczy ekspert od prawa autorskiego.
Nieco inaczej sprawę widzi dr Arkadiusz Michalak. - Jeżeli udostępnienie i upublicznienie części dokumentów było nielegalne, nie przesądza to automatycznie o możliwości uzyskania zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych. Dobra osobiste danej osoby gasną z chwilą jej śmierci. Rodzina, krewni mogą domagać się ochrony swoich dóbr osobistych np. gdy opublikowane materiały dotyczą ich życia intymnego lub w postaci kultu pamięci osoby zmarłej. Powstaje jednak pytanie czy można mówić tutaj po stronie pani Kiszczak o krzywdzie, skoro sama chciała te materiały sprzedać? Niezależnie od tego należy podkreślić, że wkroczenie w sferę dóbr osobistych jest zgodne z prawem także wtedy, gdy jest dokonywane w interesie społecznym. Wydaje się, że w tym przypadku interes społeczny przemawiał za możliwością upublicznienia takich materiałów - analizuje.
- Taki interes społeczny najczęściej nie istnieje jednak gdy mówimy o wspomnieniach dotyczących przykładowo romansów generała oraz innych prywatnych spraw nieistotnych dla ścigania zbrodni, którymi zajmuje się IPN - dodaje adw. Wiktor Rainka.
Dr Michalak wskazuje również, że nie ma żadnych sztywnych kryteriów przyznawania zadośćuczynienia w podobnych sprawach, a jego wysokość zależy od stopnia naruszenia dobra osobistego. - W sytuacji kiedy sama zainteresowana chciała sprzedać to archiwum, trudno jest mówić o doznaniu krzywdy, abstrahując od faktu, że przyznanie zadośćuczynienia jest możliwe tylko wtedy gdy naruszenie dóbr osobistych jest bezprawne - dodaje.
Jak wynika z wypowiedzi naszych rozmówców w sprawie mogą występować okoliczności, uprawniające wdowę po generale Czesławie Kiszczaku do dochodzenia praw w sądzie. Na jakie pieniądze może więc liczyć przy ewentualnym pozytywnym rozpatrzeniu jej żądań? O ich wysokości decyduje sąd, ale jak nieoficjalnie usłyszeliśmy kwota 90 tysięcy złotych, jaką Maria Kiszczak chciała za przekazanie dokumentów do IPN, nie jest nierealna, gdyby jej rację potwierdził sąd.
Wirtualnej Polsce, pomimo prób, nie udało się skontaktować z Marią Kiszczak w celu ustalenia czy rozważa skierowanie zażalenia do sądu.