Czy Bóg umiera w Harrym Potterze?
Kto umiera w ostatniej części Harry’ego Pottera? Bóg – napisał ponad tydzień przed publikacją książki J. K. Rowling "Harry Potter i Śmiertelne Relikwie" (Harry Potter and the Deathly Hallows) magazyn TIME. Lev Grossman, publicysta tygodnika, przekonuje, że seria przygód Harry’ego Pottera wieje duchową pustką - w przeciwieństwie do przepełnionej katolickim duchem trylogii J. R. R. Tolkiena "Władca Pierścieni" czy "Kronik Narnii" napisanych przez pobożnego anglikanina, C. S. Lewisa. Tam nie ma Boga. Harry Potter żyje w świecie wolnym od religii i jakiejkolwiek duchowości – przekonuje. Czy aby na pewno?
25.07.2007 | aktual.: 25.07.2007 07:36
Opinię Grossmana podziela niemała liczba teologów ewangelikalnych, rzymskokatolickich i prawosławnych. Odosobnione głosy hierarchów odnotowywane są przez media jako ciekawostka, warta nawet kilku szpalt na pierwszych stronach dzienników lub portali informacyjnych. Książki Harry’ego Pottera oskarżane są o popularyzowanie okultyzmu, brutalności i psucie dziecięcej wiary.
Innego zdania jest Kościół Anglii, który postanowił wykorzystać Harry’ego Pottera do celów ewangelizacyjnych, a Nancy Carpentier Brown, autorka książki "Tajemnica Harry’ego Pottera: katolicki przewodnik rodzinny" dowodzi, że w świat politycznej poprawności, tolerancji i relatywizmu wkracza opowieść o szkole, w której dobro i zło są jasno zdefiniowane, egzekwowane są zasady, a ich łamanie jest karane – zło jest złem i musi być zwalczane, a dobroć jest nagradzana.
Również ks. Thomas Gandow, znany i ceniony specjalista ds. sekt i nowych ruchów religijnych Ewangelickiego Kościoła Niemiec, dopatruje się w przesłaniu, płynącym z książek o przygodach młodego czarodzieja z Hogwarts, wielu podobieństw z chrześcijańskimi zasadami moralnymi, które warto wykorzystać podczas pracy katechetycznej z młodzieżą zafascynowaną światem magii i czarodziejstwa. Wtórują mu inni znawcy tematu, podkreślając, że tym co ratuje Harry’ego Pottera z opresji nie jest magia, ale jego przyjaciele i zdolność kochania. A sama magia – obrońcy powieści do znudzenia podkreślają, że czarodziejskie różdżki, zaklęcia, latające miotły, magiczne wywary i tajemnicze księgi nie mają nic wspólnego z okultyzmem, nie są kluczowymi elementami opowieści, ale po prostu instrumentami, które w realnym świecie zastępują karabiny maszynowe, granaty lub zupełnie niegroźne gadgety najnowszej generacji
Śmierć i zasady
Ostatni już tom przygód Harry’ego Pottera jest koronnym dowodem na to, że chrześcijańskie przesłanie powieści nie jest życzeniowym myśleniem grupki liberalnych myślicieli pozbawionych teologicznego kręgosłupa, ale czymś, co w sposób oczywisty wyłania się z wzlotów i upadku Harry’ego, który po śmierci swojego ukochanego prof. Albusa Dumbledore’a, kontynuuje niezwykle trudną i skrajnie niebezpieczną misję. Jej powodzenie uratować może świat przed ekspansją zła ucieleśnionego w osobie Voldemorta, który dla zabawy zabija Mugoli (istoty niemagiczne), nigdy nikogo nie kochał, gardzi nawet fanatycznie oddanymi mu śmierciożercami, karze śmiercią tych, którzy odważą się mu sprzeciwić lub zranili jego dumę. Voldemort nie waha się nawet zamordować własnego ojca i bez mrugnięcia oka likwiduje wszystkich tych, którzy choć w najmniejszym stopniu przeszkadzają mu w realizacji planów lub, co gorsza, nie są czystej krwi, a więc pochodzą z rodzin o mugolsko-magicznych korzeniach lub bronią ich praw.
Voldemort niczym przywódca totalitarnego państwa dowolnie decyduje kto ma żyć, a kto nie, ucieleśnia całkowity brak szacunku dla życia i staję się wręcz perfekcyjnym organizatorem represyjnego systemu, polegającego na strachu, podejrzliwości i mnożących się uprzedzeń. Szczególnie wyraźnie widać to w siódmym tomie, kiedy liczna grupa stronników Czarnego Pana zdobywa panowanie nad magicznym światem, z biurokratyczną wręcz dokładnością prześciga się w okrucieństwie, nowych metodach prześladowania "elementu reakcyjnego", a wszystko tylko po to, aby znaleźć uznanie w oczach Voldemorta, aby poczuć się lepszym od innych - podludzi i istot, których prawo do życia jest kwestionowane. Sprawiedliwość, współczucie i dobroć są otwarcie pogardzane przez członków aparatu, dławiącego wolność i godność człowieka. Z taką rzeczywistością, do złudzenia przypominającą momentami, obrazy z powieści Kafki, walczy Harry, Hermiona i Ron, a także cały zastęp przyjaciół, niekiedy oddanych walce o piękno dobra aż do śmierci.
Chrześcijańskich motywów nie brakuje – ważnych słów odnoszących się do odpowiedzialności człowieka, heroizmu wobec zła, walki z własnymi słabościami, czy jasnych zasad, szczególnie gdy życie człowieka jest przedmiotem manipulacji lub brutalnej i cynicznej gry. Miłość i przyjaźń, wartości rodzinne – tak wykpiwane przez Voldemorta – są wciąż obecne. Nie w wielkich słowach, ale w czynach, które hołdują ewangelicznej zasadzie "niech nie wie twoja lewica, co czyni twoja prawica" (Mt 6,3b). Często można odnieść wrażenie, że apostolski Hymn do Miłości jest ukrytą podstawą fabuły, a znane z Nowego Testamentu logie wręcz same nasuwają się na myśl, gdy Dumbledore spotykający Harry’ego gdzieś pomiędzy życiem a śmiercią, mówi: - Nie lituj się nad zmarłymi, Harry. Lituj się nad żyjącymi, a przede wszystkim nad tymi, którzy żyją bez miłości (por. Mt 23,28). W końcowej potyczce, w której kłamstwo konfrontowane jest z prawdą, czasem bardzo bolesną, rozstrzygają się życiowe dramaty. Oczywiście jest dużo łez – radości i
smutku – nie brakuje śmierci, ale nawet młody czytelnik uczy się również pewnej ars moriendi i głębokiego szacunku wobec rzeczy ostatecznych, które otoczone są zasłoną. Być może za nią kryje się również – na swój sposób – sam Bóg i głęboka wiara?