PolskaCzy będziemy płacić za pobyt w szpitalu?

Czy będziemy płacić za pobyt w szpitalu?

Minister Zbigniew Religa zapewnił, że ani on, ani rząd nie wystąpią z propozycją dopłat dla pacjentów. Ale jednocześnie wczoraj poinformowano o... ministerialnym projekcie zmian w ochronie zdrowia, uwzględniającym współpłacenie za pobyt w szpitalu i wizytę u specjalisty.

Czy będziemy płacić za pobyt w szpitalu?

17.05.2006 | aktual.: 17.05.2006 09:00

Sprawa ta rozgrzała wczoraj środowisko medyczne. Dziś Zbigniew Religa zapozna rząd z propozycjami zmian. Do końca tygodnia ma być też znana kandydatura szefa Narodowego Funduszu Zdrowia. Pod kandydatem na to stanowisko Andrzejem Sośnierzem dołki kopie wicepremier Andrzej Lepper.

Nie wiadomo, czy Religa zdecyduje się na przedstawienie niezwykle radykalnej w polskich warunkach propozycji współpłacenia przez pacjentów za usługi medyczne. Nie wyklucza takiego scenariusza, choć byłby on realizowany przy uwzglądnieniu ściśle określonych warunków. Pacjenci mogliby dopłacać do swojego leczenia, ale opłaty nie obowiązywałyby osób powyżej 65. roku życia, dzieci i młodzieży do 18. roku życia oraz kobiet w ciąży. Ograniczenia dotyczyłyby też bezrobotnych oraz osób utrzymujących się z zasiłków.

Wczorajszy "Dziennik" ujawnił projekt ustawy o finansowaniu służby zdrowia stworzony w ministerstwie, zgodnie z którym każdy Polak musiałby z własnej kieszeni opłacać pobyt w szpitalu: 10 złotych za każdy dzień podczas pierwszego tygodnia pobytu i 5 zł za każdą wizytę u specjalisty. Jednocześnie 1,2 proc. naszych zarobków miałoby trafić na leczenie ludzi starszych i niepełnosprawnych.

Publikacja wywołała burzę i po południu, podczas konferencji prasowej, minister wycofywał się z tych pomysłów. Tłumaczył, że rząd nie wystąpi z podobną propozycją, ale jeśli taka się pojawi, nie pozostanie bez echa.

Z pewnością pomysłu nie poprą LPR i Samoobrona, a i w PiS zdania na jego temat są podzielone. Jednocześnie w planach zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia ten sam minister zamierza uzyskać 500-600 mln zł - właśnie z tytułu dodatkowych opłat.

Nie wiadomo więc, czy informacja, która znalazła się w mediach, nie była balonem próbnym obliczonym na wywołanie określonych reakcji. Pewne jest natomiast, że taka dyskusja oraz szybkie decyzje są bardzo potrzebne, bo rząd właśnie szuka pieniędzy na obiecane podwyżki dla lekarzy. 800 mln zł musi znaleźć już w październiku, zaś w przyszłym roku na wynagrodzenia dla personelu medycznego przewidziano aż 3 mld zł. Nic dziwnego, że minister finansów Zyta Gilowska przygotowuje dla siebie wyjście awaryjne - w postaci startu w wyborach na prezydenta Warszawy. Bo jak zapewniała w ubiegłym tygodniu, nie zgodzi się na dalsze osłabianie budżetu. Wczoraj Religa przyznał, że w sprawie sfinansowania podwyżek między nim a minister finansów nie ma pełnego porozumienia.

religa Umówił się z premierem, że za tydzień przedstawi posłom spójny system zmian w ochronie zdrowia. Przyjęcie go przez rząd to pierwsze sito, przez które program musi przejść. Kolejnym będzie Sejm. Choć minister wzywał do poparcia jego pomysłów przez PO, trudno spodziewać się wsparcia opozycji.

- Nikt nie zgłosił się do nas z propozycją spotkania i konsultacji - mówi posłanka Elżbieta Radziszewska, która w gabinecie cieni PO zajmowała się ochroną zdrowia. - Niech najpierw minister stworzy system, a potem mówi o możliwościach współpłacenia. Polacy już dopłacają ogromne kwoty do swojego leczenia. Mamy wzrastającą składkę, ogromne dopłaty do leków - jedne z najwyższych w UE, wynoszące już ponad 60 proc. To w skali kraju kilkanaście miliardów złotych. Płacimy oficjalnie za środki ortopedyczne, okulary, usługi dentystyczne, pieluchomajtki i - nieoficjalnie - za przyspieszenie zabiegów, lepsze sale itp. tzw. kopertówki. Najpierw niech minister rozwiąże te problemy. Skąd wziąć 15 miliardów złotych?

Minister Religa twierdzi, że w ciągu najbliższych 3 lat nakłady na służbę zdrowia wzrosną o 15 mld złotych. Skąd minister je weźmie?

• 2 mld złotych - wprowadzenie dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych;
• 500-600 mln złotych - ograniczony system współpłacenia za leczenie;
• inne środki - z ubezpieczenia drogowego, czyli OC.

Rozmowa z Krzysztofem Bukielem, przewodniczącym Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy

Czy polscy pacjenci powinni dopłacać do swojego leczenia?

Krzysztof Bukiel: To pomysł dobry i pożyteczny, ale samo współpłacenie kompletnie nic nie zmieni, bo za tym muszą iść inne zmiany dotyczące funkcjonowania systemu, a zatem likwidacja limitów świadczeń, konkursu ofert, wprowadzenie konkurencyjnego płatnika. Same dodatkowe opłaty nic nie zmienią, bo przecież nie wiemy, ile potrzeba na opłacanie usług medycznych ze środków publicznych i co konkretnie ma być z nich opłacane, a za co można wymagać dodatkowych gratyfikacji. Poza tym czemu za wizytę u specjalisty trzeba płacić pięć, a nie cztery czy sześć złotych? Nie wiemy, jaka była podstawa tych wyliczeń.

Nie obawia się pan, że ludzie zaczną narzekać, że muszą opłacić podwyżki dla lekarzy?

- Trudno, możemy być kozłami ofiarnymi, byle w słusznej sprawie. Na razie jednak w propozycjach dopłat nie widzę spójnej myśli. Zresztą raz pan minister jest za dopłatami, a za chwilę mówi, że to żądanie środowiska lekarskiego. Pacjenci powinni wiedzieć, że nie chodzi o drenaż ich kieszeni. By zyskali pewność, potrzeba precyzyjnych wyliczeń.

Kiedy szpitale przestaną strajkować? Dyrektorzy placówek mówią, że każdy kolejny dzień protestu to coraz mniej pieniędzy na dotychczasowe wypłaty.

- Czekamy na projekt ustawy przyjętej przez rząd, dotyczącej podwyżek. Same słowa ministra nie wystarczą.

Nie ma macie zaufania do ministra?

- To pytanie wolałbym pozostawić bez odpowiedzi.

Agata Pustułka

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)