Czy "baron" pompował w SLD przywłaszczone miliony?
W związku z postawieniem szefowi pomorskiego SLD Jerzemu Jędykiewiczowi zarzutów przywłaszczenia ponad 30 mln zł na szkodę Energobudowy i prania pieniędzy, prokuratura i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego badają, czy ze środków tych nie finansowano SLD. Na razie nie ma na to dowodów - dowiedziała się w piątek nieoficjalnie Polska Agencja Prasowa ze źródeł w organach ścigania. Prokuratura nie komentuje tych informacji.
13.02.2004 16:45
Według anonimowych źródeł PAP, prowadzący sprawę nie pomijają możliwych wersji tego, co się stało z gotówką i że wspomagała ona działalność SLD. "Na razie nic na to nie wskazuje i nie ma na to żadnych dowodów" - zastrzegają źródła PAP.
Prokuratura nie chce odnosić się do tych informacji. "Nie komentujemy tego" - powiedział rzecznik gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej Krzysztof Trynka pytany, czy badany jest wątek finansowania SLD.
Zapytany, co działo się dalej z przywłaszczaną gotówką, odpowiedział jedynie, że "jest to przedmiotem dalszego postępowania".
Gdańska Prokuratura Apelacyjna postawiła w środę Jędykiewiczowi w związku z aferą w wydawnictwie Stella Maris zarzuty dotyczące przywłaszczenia ponad 30 mln zł na szkodę Energobudowy, w tym wyprania prawie 14 mln zł, i oszustw podatkowych na ponad 12 mln zł.
Jednym z zarzutów jest pranie brudnych pieniędzy, czyli - jak informowała prokuratura - podejmowanie czynności mogących udaremnić lub znacznie utrudnić ustalenie miejsca umieszczenia pieniędzy. Chodzi o kwotę ponad 13 mln 727 tys. zł.
W piątek "Gazeta Wyborcza" napisała, że jedna z wersji rozpatrywana przez śledczych zakłada, iż Jędykiewicz przywłaszczył pieniądze na własne potrzeby. Według drugiej, wyprowadzona z Energobudowy gotówka mogła być wykorzystana na cele partyjne. Według "GW", żadnej z tych wersji prowadzący sprawę nie potrafią jeszcze udowodnić.
Do tej pory w związku ze śledztwem w sprawie afery w wydawnictwie Stella Maris, dotyczącym m.in. prania brudnych pieniędzy, podejrzane są 22 osoby.
Byłym szefom wydawnictwa, w tym byłemu kapelanowi metropolity gdańskiego Zbigniewowi B., gdańska Prokuratura Apelacyjna zarzuca, że w latach 1998-2001 wystawiali faktury VAT za fikcyjne usługi konsultingowe i doradcze. Jak ustalono, kwota, na którą wystawili takie faktury, sięga 65 mln zł.
Stella Maris, działając jako podmiot gospodarczy w ramach archidiecezji gdańskiej, była zwolniona z podatku dochodowego od osób prawnych w części przeznaczonej na cele statutowe Kościoła. Wśród podejrzanych są także m.in. były wiceminister infrastruktury odpowiedzialny za sprawy łączności Krzysztof H., były wiceprezes spółki El-Net Eugeniusz G., były cenzor Janusz B. Zarzuty ciążą także na byłej wiceprezydent Szczecina z ramienia SLD, Elżbiecie M., która we wrześniu 2003 r. zrezygnowała z członkostwa w klubie radnych Sojuszu w szczecińskiej radzie miejskiej. Podejrzanymi są też szefowie znanych firm z Wybrzeża.