"Cztery noce z Anną" to wielki powrót Skolimowskiego
Wielki powrót Skolimowskiego, niezwykły film o
złudzeniach, miłości i szaleństwie - tak krytycy francuscy
określają najnowszy film Jerzego Skolimowskiego pt. "Cztery noce z
Anną", który wszedł właśnie na ekrany francuskich kin.
Dzieło Skolimowskiego zostało świetnie przyjęte przez francuską krytykę, a opiniotwórczy dziennik "Le Monde" przyznał mu w rankingu nowości kinowych tygodnia najwyższą możliwą ocenę. Pochlebne, a czasem nawet entuzjastyczne recenzje filmu ukazały się też w dwóch innych najważniejszych dziennikach "Liberation" i "Le Figaro", jak również w cenionym tygodniku "Le Nouvel Observateur".
Krytycy zachwycają się mistrzostwem formy polskiego reżysera i malarskim pięknem filmu. "Widziałem +Cztery noce z Anną+ trzy razy. Nawet kiedy zamykam oczy, widzę ciągle błoto, szarość, cegły, rozmyty świat. Tak jak płótna Skolimowskiego, w jego filmie życie jest pokryte farbami" - napisał krytyk filmowy "Le Nouvel Observateur". Z kolei "Le Figaro" pisze o dziele "pełnym filmowej magii i tajemnicy" i radzi żartobliwie wszystkim reżyserom, by tak jak Skolimowski na kilkanaście lat odstawili kamerę, zanim nakręcą kolejny film.
Zdaniem "Liberation" reżyser powraca w nowym filmie właśnie jako "malarz ciemności". Ta sama gazeta zamieszcza z okazji wejścia filmu do francuskich kin wywiad ze Skolimowskim, w którym opowiada on, dlaczego po wielu latach przerwy powrócił za kamerę.
"Cztery noce z Anną" opowiada o Leonie, starszym mężczyźnie pracującym w spalarni odpadów medycznych przy szpitalu w prowincjonalnym miasteczku. Zakochuje się on w pielęgniarce, jednak nieśmiałość nie pozwala mu na nawiązanie kontaktu z kobietą. Śledzi ją i obserwuje przez okno. W końcu zaczyna wkradać się nocą do jej pokoju, gdzie przesiaduje całymi godzinami. Parę głównych bohaterów grają Kinga Preis i Artur Steranko.
Film Skolimowskiego - pierwszy po 17 latach przerwy - we francuskich salach kinowych można oglądać od środy. W samym Paryżu film polskiego reżysera grany jest obecnie w sześciu kinach.
Szymon Łucyk