Czołgi w centrum miasta. "Ciała leżą na ulicach"
Syria zamknęła przejścia graniczne z Jordanią. Wcześniej armia wspierana przez czołgi wkroczyła do miasta Dara na południu kraju oraz Duma na przedmieściach Damaszku, by zdusić antyrządowe protesty. Co najmniej 25 osób zginęło w mieście Dara, na południu Syrii. Miasto jest intensywnie ostrzeliwane z ciężkiej artylerii - poinformował będący na miejscu działacz praw człowieka. Aktywista, z którym agencja AFP rozmawiała przez telefon podał, że mieszkańcy miasta nie mogą podać liczby ofiar, ponieważ "ciała leżą na ulicach i nie można ich zebrać". Komisarz ONZ wezwała władze Syrii, by położyły kres zabójstwom, a USA rozważa zastosowanie sankcji.
25.04.2011 | aktual.: 27.04.2011 14:46
Miasto to od rana jest intensywnie ostrzeliwane z ciężkiej artylerii - mówił będący na miejscu działacz praw człowieka Abdallah Abazid. Podczas rozmowy telefonicznej w tle słychać było eksplozje i strzały. Działacz praw człowieka opisał, że "wszędzie na ulicach leżą ciała".
Według Abazida, w Darze zginęło "co najmniej 25 męczenników". Dodał, że "na ulicach nadal leżą pozostałe ciała".
Wysoki rangą dyplomata w stolicy Jordanii Ammanie potwierdził w rozmowie z agencja Reutera, że dwa główne przejścia graniczne w Darze i Nassibi po stronie syryjskiej zostały zamknięte. Dodał, że "najwyraźniej ma to związek z trwającą obecnie duża operacją służb bezpieczeństwa".
Obie miejscowości są punktami zapalnymi odkąd pięć tygodni temu w Syrii rozpoczęły się antyrządowe protesty, których uczestnicy chcą ustąpienia prezydenta Baszara el-Asada i przeprowadzenia demokratycznych reform.
Do Dary, według relacji świadków, wkroczyło nawet 3 tys. funkcjonariuszy syryjskich służb bezpieczeństwa wspieranych przez czołgi.
Czołgi w centrum miasta
Aktywista, z którym agencja AFP rozmawiała przez telefon podał, że mieszkańcy miasta nie mogą podać liczby ofiar, ponieważ "ciała leżą na ulicach i nie można ich zebrać". - Snajperzy zajęli pozycje na dachach, a w centrum miasta są czołgi - mówił aktywista, z którym przez telefon rozmawiała agencja AFP.
Informację, że setki funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa wspieranych przez wozy opancerzone wkroczyło do Dary, gdzie w nocy z niedzieli na poniedziałek słychać było strzały, potwierdził też inny rozmówca AFP.
Chcą zdławić rewolucję
Z kolei agencja Reutera informuje, że służby bezpieczeństwa i bojówki prezydenta Baszara el-Asada w poniedziałek o świcie przeprowadziły szturm na miejscowość Duma na przedmieściach Damaszku. Według świadków, funkcjonariusze strzelali do nieuzbrojonych cywili i aresztowali wielu mieszkańców.
- Są ranni. Wielu zostało aresztowanych. Służby bezpieczeństwa powtarzają ten sam wzór we wszystkich centrach, w których doszło do demokratycznego protestów. Chcą zdławić rewolucję przy pomocy brutalnych środków - przekonuje rozmówca agencji Reutera.
Jeden z czołowych syryjskich działaczy na rzecz praw człowieka, Suhair Atassi, oświadczył, że syryjskie władze rozpoczęły wojnę przeciwko pokojowemu ruchowi prodemokratycznemu wkraczając do trzech miast.
"To barbarzyńska wojna, której celem jest unicestwienie syryjskich demokratów - napisał Atassi w oświadczeniu przesłanym agencji Reutera - Zamiary prezydenta Asada są jasne odkąd publicznie powiedział, że jest gotowy na wojnę w przemówieniu z 30 marca. Jestem w domu na przedmieściach Damaszku. Przyjdźcie i aresztujcie mnie".
Syryjska organizacja broniąca praw człowieka poinformowała, że również w znajdującym się na wybrzeżu mieście Dżabla, do którego służby bezpieczeństwa wkroczyły w niedzielę, zginęło dotychczas co najmniej 13 cywili.
Odcięto prąd. Nie działają telefony
Funkcjonariusze i bojówki prezydenta Baszara el-Asada weszły do zdominowanego przez sunnitów miasta po tym jak w nocy z soboty na niedzielę doszło tam do manifestacji, których uczestnicy domagali się demokratycznych reform. Demonstranci grozili, że zablokują główną drogę biegnąca wzdłuż śródziemnomorskiego wybrzeża.
W zajętych przez siły rządowa miejscowościach odcięto prąd i nie działają telefony.
Jak podaje agencja AFP obecnie bilans ofiar trwających od 15 marca antyrządowych demonstracji wynosi co najmniej 361 ludzi.
Komisarz ONZ wzywa Syrię, by położyła kres zabójstwom
Wysoka Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka Navi Pillay wezwała władze Syrii, by siły bezpieczeństwa nie używały ostrej amunicji do rozpędzania pokojowych demonstracji. Zaapelowała, by władze natychmiast położyły kres "przemocy i zabójstwom".
Pillay powiedziała, że "gwałtowna reakcja władz" na "pokojowe protesty obywateli" jest "nie do przyjęcia".
Wezwała także rząd Syrii do uwolnienia działaczy oraz więźniów politycznych.
- Rząd ma obowiązek prawny chronić pokojowych demonstrantów - podkreślała Pillay.
Dodała, że otrzymała listę nazwisk 76 osób zabitych podczas rozpędzania piątkowych manifestacji oraz 13 zabitych podczas sobotnich pogrzebów. Wysoka Komisarz zaznaczała, że liczba ofiar śmiertelnych może być "znacznie wyższa".
- Pierwszym krokiem jest zaprzestanie stosowania przemocy, następnym przeprowadzenia pełnego i niezależnego śledztwa w sprawie zabójstw - w tym domniemanych zabójstw żołnierzy i członków sił bezpieczeństwa - oraz postawienie sprawców przed wymiarem sprawiedliwości - wyjaśniła Pillay.
USA rozważa zastosowanie sankcji wobec Syrii
Biały Dom oświadczył, że rozważa wprowadzenie sankcji wobec władz Syrii w odpowiedzi na ich brutalne ataki na demonstrantów.
- Brutalna siła użyta przez rząd Syrii wobec jej obywateli jest godna głębokiego ubolewania - powiedział rzecznik Białego Domu Tommy Vietor.
Oświadczył, że administracja Baracka Obamy rozważa zakres możliwych opcji politycznych, w tym wybiórczych sankcji, by odpowiedzieć na działania rządu prezydenta Baszara el-Asada i jasno pokazać, że takie zachowanie jest nie do przyjęcia. Nie podał, o jakich sankcjach myśli Biały Dom.
Wcześniej władze amerykańskie wydawały już oświadczenia potępiające rozprawianie się władz syryjskich z demonstrantami. Rozważano też sankcje polegające na zamrożeniu aktywów i zakazie kontaktów biznesowych.