PolskaCzłowiek z Oscarem doktorem

Człowiek z Oscarem doktorem

Tym razem Andrzej Wajda wystąpił w głównej roli. A zdjęcia robiła mu jego ulubiona aktorka Krystyna Janda. Bohaterem wczorajszego dnia był najbardziej utytułowany polski reżyser. Człowiek z Oscarem, jak się go popularnie nazywa.

Człowiek z Oscarem doktorem
Źródło zdjęć: © DB

22.03.2005 | aktual.: 22.03.2005 10:24

Wczoraj, z okazji jubileuszu Uniwersytetu Gdańskiego (35 lat) Andrzej Wajda, podczas uroczystego posiedzenia Senatu, odebrał tytuł doktora honoris causa tej uczelni. Już jako doktor honorowy skwitował tę sytuację z humorem: W takiej chwili muszę sobie zadać pytanie: Co ja tu robię? Dlaczego stoję między ludźmi nauki, którzy tak dobrze mówią o mnie?Sala te słowa przyjęła z życzliwym śmiechem.

Najlepiej na te pytania honorowego doktora odpowiedział prof. Jerzy Limon. W swojej laudacji stwierdził m.in., że cała twórczość Andrzeja Wajdy, na którą składa się 36 filmów i 52 przedstawienia teatralne, jest głosem sprzeciwu wobec kultury uproszczonej, kalekiej czy ocenzurowanej. Przypomniał słowa innego wielkiego reżysera, Ingmara Bergmana, który z okazji wręczenia Wajdzie europejskiego Feliksa stwierdził: Jesteś jednym z ostatnich, którzy trwają w walce o kulturę europejską.

Potem Jerzy Limon przypomniał związki artysty z Trójmiastem, m.in. jego debiut teatralny, właśnie w gdańskim teatrze Wybrzeże. Była to sztuka "Kapelusz pełen deszczu" ze Zbigniewem Cybulskim w roli głównej. I jak pisali recenzenci, był to kapelusz pełen Wajdy, pełen Cybulskiego i pełen talentu.

Wspominał też prof. Limon "gdańskość" obu filmów: "Człowieka z marmuru" i "Człowieka z żelaza", w których obok zawodowych aktorów wystąpiło wiele osób tworzących gdański Sierpień, na czele z byłym prezydentem Lechem Wałęsą. Prof. Limon rozbawił gości informacją, że "W człowieku z żelaza" Krystyna Janda i Jerzy Radzwiłowicz zawarli pierwszy w swym życiu kościelny związek małżeński. I to przed "prawdziwym" księdzem. _ Sprawa ważności tego ślubu do dziś pozostaje niewyjaśniona_- żartował profesor, a Krystyna Janda kiwała głową do siedzącego obok Jerzego Radziwiłowicza na znak, że coś w tym jest.

Andrzej Wajda po laudacji i honorach zabrał głos, wspominając właśnie sierpień 1980 roku. Kiedy przyjechałem do stoczni pierwszy raz podczas strajku, najpierw uderzyło mnie to, że na bramie nikt mnie nie zatrzymał. Mimo iż była strzeżona. Widać ludzie, którzy przy niej stali, uznali mnie za jednego z nich, po prostu reżysera "Człowieka z marmuru". Ledwie przeszedłem przez bramę, podszedł do mnie stoczniowiec z opaską mówiąc: - Panie Andrzeju, niech pan zrobi film o nas. A ja na to - a jaki by pan chciał film o was? Niech pan zrobi człowieka z żelaza - usłyszałem od niego - mówił reżyser.

_ My, artyści, jesteśmy samotni_ - żalił się reżyser. Ale był taki moment, kiedy Wajda pierwszy raz zauważył, że nie jest sam. Było to przy "Człowieku z żelaza". Cenzura wyznaczyła dwanaście punktów, w których miał zmienić film. Był, jak opowiada, skłonny pertraktować. Ale uratowały go od tego kobiety: Krysia Janda i Krystyna Zachwatowicz, jego żona, mówiąc: _ Słuchaj, po co chcesz z nimi rozmawiać? Przecież za tobą stoi dziesięć milionów ludzi w "Solidarności". Ty nie musisz niczego wycinać. Posłuchał kobiet._

Na zakończenie uroczystości chór Uniwersytetu Gdańskiego wykonał na cześć bohatera dnia utwór japoński, którego tytuł w języku polskim znaczy czerwona ważka. Dyrygent chóru powiedział, że ta pieśń zwiastuje w Japonii nadejście jesieni. _ Ale w pańskim przypadku będzie to jaskółka zwiastująca nadejście wiosny_- zaznaczył.

Ryszarda Wojciechowska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)