Członkowie załogi koreańskiego statku Sewol dostali polecenie opuszczenia tonącego promu
Członkini załogi południowokoreańskiego promu, który zatonął w ub. tygodniu, powiedziała, że wraz z innymi kolegami dostała polecenie opuszczenia tonącej jednostki. W ramach śledztwa prokuratorzy przeszukali urząd bezpieczeństwa żeglugi.
24.04.2014 | aktual.: 24.04.2014 10:37
Niezidentyfikowana członkini załogi powiedziała to dziennikarzom w drodze z sądu do aresztu śledczego. Miała na głowie czapkę z daszkiem i kaptur, a na twarzy maseczkę chirurgiczną - pisze Reuters.
Trwa śledztwo, które ma wyjaśnić przyczynę tragedii u wybrzeży Korei Płd. Do tej pory aresztowano ośmiu członków załogi, w tym kapitana, pod zarzutem zaniedbania obowiązków.
W ramach śledztwa prokuratorzy przeszukali krajowy urząd bezpieczeństwa żeglugi. - Celem (przeszukania) było dochodzenie w sprawie nadużyć i korupcji w całym sektorze żeglugowym - powiedział prokurator Song In Taek. Obława miała miejsce w środę, gdy prokuratorzy weszli również do domu Yu Bjung Una, głowy rodziny, będącej właścicielem firmy Chonghaejin Marine Co. Ltd, która kupiła prom pod koniec 2012 r.
Śledczy zakładają, że prom Sewol wywrócił się do góry dnem podczas zwrotu o 45 st. w prawo. Przypuszcza się, że pod wpływem nagłego manewru przesunął się ładunek na pokładzie, pozbawiając jednostkę stabilności.
Do blisko 140 wzrosła liczba oficjalnie potwierdzonych ofiar śmiertelnych katastrofy. Za zaginione nadal uznaje się ponad 160 osób. Liczba ofiar śmiertelnych prawdopodobnie przekroczy 300, bo szanse na odnalezienie kogokolwiek przy życiu blisko tydzień po tragedii spadły praktycznie do zera.
Na pokładzie promu w chwili zatonięcia było 476 osób, w tym 339 uczniów i nauczycieli ze szkoły średniej na przedmieściach Seulu, którzy płynęli na szkolną wycieczkę na położoną w Cieśninie Koreańskiej wyspę Czedżu. Uratowano 174 osoby, w tym kapitana promu oraz znaczną część załogi.
Była to jedna z najtragiczniejszych morskich katastrof w Korei Południowej w ciągu ostatnich 20 lat.