Czesi skorzystali z polskiego uporu
Zmiana stanowiska niemieckiego rządu - także w
stosunku do Czech - w sprawie roszczeń majątkowych wypędzonych
Niemców to przede wszystkim zasługa Polski - napisał w środę w
swoim komentarzu prestiżowy czeski dziennik "Lidove noviny".
11.08.2004 | aktual.: 11.08.2004 14:30
Przez całe lata - jak zauważył dziennik - rządy Niemiec w obawie przez utratą poparcia w kraju nie potrafiły zdobyć się na to, aby jednoznacznie zdystansować się od majątkowych roszczeń Niemców wysiedlonych po II wojnie światowej z państw Europy Środkowej.
W stosunkach między Niemcami a Czechami przez ostatnich 14 lat, a więc od upadku żelaznej kurtyny, obowiązywało niepisane porozumienie, że strona czeska nie będzie mówić o reparacjach wojennych, a niemiecka o roszczeniach majątkowych wysiedlonych.
Dziennik pisze, że sytuacja zaczęła się zmieniać przed dwoma laty za sprawą Polski. Ataki konserwatywnego lidera Stoibera na polskie dekrety dotyczące wywłaszczenia Niemców, plan szefowej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach w sprawie budowy Centrum przeciw Wypędzeniom, skargi dotyczące zwrotu majątków w dawnych Niemczech wschodnich, jakie organizuje radykalna organizacja wysiedlonych Pruskie Powiernictwo, Polacy odebrali jako sygnał do kontrataku - napisały "LN".
Dziennik przypomniał decyzję Sejmu w sprawie zachowania stosunków własnościowych po wejściu do Unii Europejskiej, inicjatywę władz Warszawy, które wyliczyły wielkość ewentualnych reparacji wojennych i skandal związany z publikacją na okładce tygodnika "Wprost" zdjęcia Eriki Steinbach w mundurze SS. Tym akcjom towarzyszyły naciski dyplomatyczne - dodały "Lidove noviny".
Zobowiązanie, jakie w Warszawie podczas obchodów 60. rocznicy Powstania Warszawskiego złożył niemiecki kanclerz Gerhard Schroeder, że także przed międzynarodowymi trybunałami rząd Niemiec uzna roszczenia majątkowe za bezprawne, są w zasadzie próbą uspokojenia rozpętanego przez Polaków międzynarodowego zamieszania. Jeśli kanclerz dał taką obietnicę Polsce, byłoby kłopotliwe nie objąć nią także Czech - dodał dziennik.
"Praga wyznaje inne metody niż Warszawa, jest bardziej dostosowawcza, jakby najbardziej zależało jej, aby wszyscy nas lubili" - napisał czeski dziennik, przypominając, że także czeski rząd zostawił osamotnioną Polskę, która podczas brukselskiego szczytu NATO walczyła przeciwko wzmacnianiu pozycji wielkich członków UE. "Jak widać, jednak opłaci się mieć mówiącego głośniej sąsiada i czasami z tego skorzystać" - dodały "LN".