Czesi głosowali "tak", ale mają wątpliwości
Członkostwo w Unii Europejskiej nie jest
uniwersalną receptą na rozwiązanie wszystkich czeskich problemów -
zgodzili się czołowi czescy politycy, komentując w niedzielnej
audycji Czeskiej Telewizji wygraną zwolenników akcesji w referendum.
15.06.2003 | aktual.: 15.06.2003 14:35
W trakcie zakończonego w sobotę dwudniowego referendum unijnego 77,33% głosujących opowiedziało się za wejściem Republiki Czeskiej do Unii Europejskiej, zaś 22,67% było przeciw. Frekwencja wyniosła 55,21% uprawnionych.
Zdaniem premiera Vladimira Szpidli, Czechy po zbiorowym "tak" dla europejskiej integracji można porównać do kierowcy, który stary samochód zamienił na nowy, lepszy. "Stwarza mu to możliwość jazdy bardziej wygodnej, szybszej i bezpiecznej, ale wymaga od niego o wiele większych umiejętności" - oświadczył szef czeskiego rządu.
Zdaniem Mirka Topolanka, przewodniczącego Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS) - największego ugrupowania opozycyjnego, które apelowało o głosowanie za wejściem do Unii, ale zgłaszało wobec UE bardzo wiele zastrzeżeń - "Unia Europejska nie jest żadną ziemią obiecaną".
Topolanek ostrzegł, że Czechy - podobnie jak inne nowe kraje członkowskie - czekać będzie po wejściu do UE szok. Trzeba więc - walcząc m.in. o skrócenie niekorzystnych dla Czech okresów przejściowych, dotyczących np. pracy Czechów w innych państwach unijnych - zrobić wszystko, aby ten szok trwał jak najkrócej. "Zmiany jednak, tak czy owak, będą boleć" - dodał.
Minister spraw zagranicznych i zarazem lider koalicyjnej partii ludowej Cyril Svoboda powiedział, że po wejściu do UE nie obawia się żadnego wielkiego szoku cenowego. Jego zdaniem, już dziś wiele cen w Czechach to "ceny europejskie". Dotyczy to zwłaszcza terenów przygranicznych, gdzie ceny reguluje popyt ze strony klientów austriackich i niemieckich. Svoboda wierzy, że Czechy staną się członkiem unii walutowej, wprowadzając u siebie euro w latach 2008- 2010. Jego zdaniem, niezbędna będzie jednak konsekwentna realizacja zaplanowanej przez rząd reformy finansów publicznych.
Miroslav Grebeniczek, przywódca Komunistycznej Partii Czech i Moraw - jedynego ugrupowania parlamentarnego, które otwarcie wzywało do głosowania na "nie" - powiedział, że komuniści nie są całkowicie przeciwni europejskiej integracji, ale chcieli, aby nie dokonała się ona kosztem obniżenia poziomu życia. Grebeniczek wezwał czeskich polityków do wypracowania konsensu w sprawie podstawowych kierunków rozwoju kraju tak, aby po wejściu do UE można było wykorzystać "europejską szansę", zachowując wszystkie możliwe korzyści socjalne.