Czeka nas wyborcza niespodzianka?
W ostatnim przed wyborami sondażu Wirtualnej Polski PO i rząd szybują w górę, traci zaś i to mocno PiS i prezydent.
Wyniki te są nieco inne niż większości badań innych ośrodków – żadna inna pracownia nie zanotowała tak wysokiego, bo sześcioprocentowego spadku notowań Prawa i Sprawiedliwości, ale specyfika badań opartych w znacznym stopniu na badaniu internetowym ma swoje prawa i takie wahnięcia wyników mogą się zdarzyć.To i kontekst innych badań podpowiada więc ostrożność w podchodzeniu do wyników, ale trzeba też pamiętać, że kampania wyborcza sprawia, że wyborcy jeszcze bardziej niż co dzień podlegają swoistej stymulacji – partie prześcigają się, by dotrzeć do ich emocji i obudzić w nich te najbardziej pożądane. Wahnięcia poparcia mogą być więc znaczne i zmieniać się szybko – w zależności od impulsu.
W warunkach polskich w tym działaniu na emocje wyborców zdecydowanie mniej chodzi o zafascynowanie programem i ideą partii, znacznie bardziej o obudzenie niechęci, czy wręcz nienawiści do partyjnego rywala. Zaktywizowanie negatywnego elektoratu PiS, pokazanie wyborców PiS jako "wściekłego moheru” jak to ujął niedawno Waldemar Kuczyński, to klucz do zwycięstwa Platformy. Z kolei wzmocnienie uczucia silnego rozczarowania rządami PO, i jak dowiadujemy się ze spotu PiS-u "wciąż grającym w piłkę” Donaldem Tuskiem, jest sposobem na zmobilizowanie elektoratu, który mógłby zagłosować na PiS.
Dlatego trudno szukać poważnej debaty na temat roli, jaką nasi eurodeputowani mogą odegrać w Parlamencie Europejskim, wiele za to dowiadujemy się jak zwykle o przywarach i nieudolnościach rywalizujących partii w kontekście ich działań w kraju. I jak zwykle w tej grze na emocje lepsza jest Platforma Obywatelska. Nie tylko dlatego, że cieszy się bezapelacyjną sympatią większości mediów elektronicznych i znacznej części drukowanych. Donald Tusk i jego koledzy z rządu wykonali na kilka dni przed wyborami kilka gestów, które rzeczywiście mogły się spodobać. Ogłoszenie przyjęcia przez rząd paktu antykryzysowego oraz decyzji, która wprawdzie jeszcze nie zapadła, ale jest niezła do publikacji przed wyborami, czyli ta o uratowaniu Stoczni Gdańskiej to ruchy, które mają udowodnić, że nieprawdą jest, że rząd jest nieudolny i że nie ma sukcesów. Bledną przy tym zaniechania rządu wobec ratowania miejsc pracy w fabryce Opla, a takie drobiazgi jak uwłaszczenie się urzędników rządu na niedawno wybudowanych służbowych
mieszkaniach, o czym pisał w tym tygodniu „Newsweek” nikną zupełnie, niepodejmowane przez inne media.
Donald Tusk tradycyjnie wygrywa też marketingowo z Lechem Kaczyńskim. W relacjach z obchodów rocznicy 4 czerwca widać było prezydenta, gdy cytował treść jednego z transparentów krytykującego rząd: "cudów nie ma, wszystko ściema”. Tymczasem premier znów we wdzianku swej polityki miłości dziękował ciepło „także Lechowi Kaczyńskiemu” za wolność. Trzeba jednak też oddać sprawiedliwość PiS. Ostatnie spoty partii są niezłe i na tle wcześniejszych, dość ponurych i straszących różnymi nieszczęściami, dowodzą, że spin doktorzy Kaczyńskiego uczą się na błędach i potrafią poprawić sposób przekazu. Dlatego trochę dziwi ta tak znaczna przewaga w sondażu PO nad PiS. Dziś jest to trzykrotnie większe poparcie – PO wybiera 42% Polaków, to o trzy procent więcej niż dwa tygodnie temu, PiS zaledwie 14%, gdy w poprzednim badaniu 20%.
Niedzielne wybory są dla polityków i obserwatorów sceny politycznej ważne także dlatego, że po raz kolejny zweryfikują to, na ile poważnie można traktować prognozy wyborcze. A ponieważ w ostatnich czasach przyznanie się do popierania PiS wymaga większej odwagi cywilnej niż deklaracja poparcia dla PO, to można wnosić, że partia Jarosława Kaczyńskiego jest w sondażach wyraźnie niedoszacowana. Nie jest więc wykluczone, że wyniki wyborów mogą nas nieco zaskoczyć. Wątpliwe jednak, by ta różnica była na tyle znacząca, by można było przestać mówić o hegemonii PO na scenie politycznej. Jak dotąd pozycja tej partii wydaje się nie zagrożona.
Joanna Lichocka specjalnie dla Wirtualnej Polski