PolskaCzego najbardziej się wstydzimy w historii Polski?

Czego najbardziej się wstydzimy w historii Polski?

Powinniśmy się wstydzić mentalności politycznej, która pozwala interesy własne, grupy lub partii politycznej przedkładać ponad interesy państwa - powiedział Prof. Jacek Majchrowski w sondzie "Przeglądu", odpowiadając na pytanie "Czego najbardziej się wstydzimy w historii Polski?"

09.11.2004 | aktual.: 09.11.2004 10:18

Prof. Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa, historyk

Nie chodzi mi o jedno konkretne wydarzenie, ale o kwestię generalną. Powinniśmy się wstydzić mentalności politycznej, która pozwala interesy własne, grupy lub partii politycznej przedkładać ponad interesy państwa. Nie patrzy się, czy jego autorytet zostanie pomniejszony, czy zagrozi mu upadek. Mam na myśli nie tylko sprawy niedawne, bo kwestia ta występuje od czasów potopu szwedzkiego, także niektórzy nasi królowie zachowywali się w podobny sposób. W konsekwencji prowadzi to do czegoś niebezpieczniejszego, bo jesteśmy gotowi iść na pasku obcego państwa po to, by na nasze wyszło.

Dr Dariusz Łukasiewicz, historyk, PAN

Martwi mnie, że chlubimy się naszymi powstaniami narodowymi, które prawie bez wyjątku okazywały się kompromitacją, działaniami nieprzemyślanymi i skazanymi na niepowodzenie. „Obok Orła znak Pogoni, poszli chłopcy w bój bez broni”, pisał Wincenty Pol w 1863 r. i upajaliśmy się tą dysproporcją sił, zamiast zauważyć w niej brak własnej roztropności. Wszystkie insurekcje sprowadzały na nas klęski – 1794 r. ostateczną zagładę ojczyzny, 1830 r. upadek Królestwa Kongresowego i ograniczenie swobód w innych zaborach, 1863 r. zaprzepaszczenie sukcesów Aleksandra Wielopolskiego. Wydaje się, że z wolna wyzwalamy się z celebrowania klęsk narodowych, a myślenie w kategoriach skuteczności jest ważnym elementem zdrowej psychologii narodowej.

Prof. Marek Waldenberg, historia doktryn politycznych i prawnych, UJ

Wyznaję zasadę, że można się wstydzić za te wydarzenia, na które się miało jakiś wpływ. Według tego rozumowania, nie wszyscy Niemcy powinni się wstydzić za zbrodnie Hitlera. Ja się wstydzę za to, że w pewnym okresie w latach 50. choć byłem przeciwnikiem połączenia PPS z PPR i zwolennikiem tzw. polskiej drogi do socjalizmu, zacząłem się łamać i w końcu połączenie tych partii uznałem za nieuniknione. Ktoś inny, bo nie ja, mógłby się wstydzić za politykę ministra Józefa Becka albo za niewłaściwą politykę wobec Ukraińców w okresie międzywojennym. Nie wstydzę się też za Zaolzie, choć uważam, że jego okupacja była idiotyzmem. Ktoś inny też niech się wstydzi za interwencję i pomocniczy udział w ataku na Irak albo za reakcję polskich mediów i polityków w okresie nalotów NATO na Jugosławię.

Prof. Jacek Woźniakowski, historyk kultury, wydawca, członek PAU

Zawstydzająca jest okupacja Zaolzia w 1938 r. Osobiście to przeżyłem i jako taki fakt pamiętam do dziś. Wstydem napawają także wydarzenia w Jedwabnem. W 1968 r. nasze wojska też weszły do Czechosłowacji, ale wtedy była siła przymusu i trudniej było się przed nią obronić „pod kopytem” Związku Radzieckiego. Ale ta sprawa też jest zawstydzająca. Oczywiście, wszystkie narody mają fakty wstydliwe i chwalebne. Tych pierwszych jest zwykle dużo mniej.

Prof. Adam Koseski, politolog, rektor Wyższej Szkoły Humanistycznej w Pułtusku

Historia żadnego kraju, a więc i Polski, nie jest zapisana wyłącznie złotymi zgłoskami. Składa się z kart chwały i sławy, jednak niemało w niej spraw i wydarzeń, o których chcielibyśmy zapomnieć, a najlepiej wymazać z pamięci. Nie było w naszych dziejach królobójstwa, ale zamordowano pierwszego prezydenta Polski odrodzonej po rozbiorach. Wstydzić się powinniśmy za doprowadzenie do walk bratobójczych zarówno w przeszłości (rokosz Zebrzydowskiego), jak i w czasach najnowszych – znaleźliśmy się niemal w stanie wojny domowej w czasie zamachu majowego w 1926 r. i bezpośrednio po 1945 r. Nie zawsze byliśmy dobrymi sąsiadami dla Białorusinów i Ukraińców. Mamy trochę na sumieniu także w stosunku do Żydów. Do chlubnych kart dziejów ojczystych nie sposób zaliczyć Berezy Kartuskiej. Potępieńcze swary towarzyszyły nam i, niestety, towarzyszą do dzisiaj.

Prof. Hanna Dylągowa, historyk, Towarzystwo Naukowe KUL

Na pewno nacjonalizm typu szowinistycznego może być powodem wstydu. Wstydzić się musimy naszej silnie podkreślanej wyższości wobec wschodnich sąsiadów, Białorusinów, Ukraińców, choć już Litwini byli traktowani przez nas jako „młodsi bracia”. Ale oni nas za to też nie lubią. Również stosunek do nieszczęsnych i biednych Żydów mógłby niektórych napawać wstydem. Powinniśmy się wstydzić poczucia wyższości wobec strony wschodniej, choć mamy też poczucie niższości wobec Zachodu. Można się też zastanowić nad stwierdzeniem: Polak katolik i cierpiętnik, bo choć tyle wycierpieliśmy, to nie widzieliśmy, że zadawaliśmy ból innym.

Prof. Tomasz Józef Gąsowski, historyk, UJ

Błędy zdarzają się każdemu politykowi i wiele decyzji w dziejach Polski było chybionych, np. hołd pruski. Wstydzimy się jednak za czyny podłe i haniebne, takie jak opisana przez Sienkiewicza zdrada Janusza Radziwiłła i targowica. W XIX w. niemałe grupy polskiego społeczeństwa wyrzekły się polskości, czego przykładem był m.in. Adam Górowski. Służba zaborcy nie była rzeczą dobrą. Z czasów II wojny światowej czymś takim była folkslista podpisywana dla określonych korzyści. Także w ostatnich dziesięcioleciach mieliśmy ludzi w dobrej wierze służących systemowi, ale znalazłyby się działania i postawy nieprzynoszące nam wielkiej chwały. Mieści się w tym też Jedwabne i pozostaje w polu odpowiedzialności historyczno-moralnej.

Prof. Teresa Maria Kulak, historyk, Uniwersytet Wrocławski

Sprawa wstydu jest doraźna i zależy od tego, kto jaką opcję polityczną reprezentuje. Nasza historia ma ponad tysiąc lat i kwitowanie wstydu jednym zdaniem byłoby fałszywe. Standardy europejskie tworzyły się na Zachodzie w XIX w., a myśmy ten czas stracili, bo mieliśmy wtedy narodową niewolę. Dziś, gdy runęły ograniczenia, jesteśmy ekspansywni i dajemy sobie nieźle radę. Np. wstydziliśmy się kiedyś za Zaolzie, ale dziś mamy nową jakość w stosunkach sąsiedzkich z Czechami, a w handlu przygranicznym osiągnęliśmy prawdziwy sukces, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe, bo nas w Czechach nie lubiano.

Wszystko zależy więc od epoki. Amerykanie być może musieli dla stworzenia wielkiego państwa poświęcić Indian. Dziś dopiero próbują im dawać namiastki autonomii, ale trudno mówić o wstydzie. Widać jedynie, że demokracja i pokrzywdzenie relatywizują się z czasem, bo lata mijają i zmieniają się pryncypia narodowe oraz standardy etyczne. Pod koniec XX w. o pewnych postawach nikt nie słyszał, a dziś uznajemy je za normalne i pozytywne.

Prof. Janusz Żarnowski, historyk, PAN

Wstydliwa jest np. opinia o nietolerancji zarówno narodowej, jak i religijnej. Usuwa się poza pamięć przykłady ucisku innych społeczności, różniących się i obcych narodowo, albo też przeczy się oczywistym faktom. Czy Polska była rzeczywiście krajem bez stosów? Co prawda, nie mieliśmy inkwizycji, ale były rzezie i wojny religijne. A stosy też były. Jeszcze nie w XVI w., ale zdarzały się później, gdy np. w XVIII w. u nas na wsi palono czarownice. Drugi powód do wstydu to objawy naszego zacofania. Też nie lubimy tego wysuwać na plan pierwszy. Tłumaczymy to obcymi najazdami, zaborami, ale wiele rzeczy byłoby jaśniejszymi, gdyby unaocznić, że Polska wstąpiła na arenę europejską dużo później, jest w jakimś sensie młodsza, co nie znaczy, że ze wszystkim wleczemy się w ogonie.

Prof. Zbigniew Wójcik, historyk, PAU

Zajmuję się czasami Rzeczypospolitej szlacheckiej. Moim zdaniem, wstydzić się możemy rządów bez odpowiedniego autorytetu i niepanujących nad sytuacją. Wtedy rozkołysane masy szlacheckie zrywały jeden sejm za drugim. Może trochę to przypomina sytuację dzisiejszą, choć nie chciałbym być aż tak dosłowny. Jednak powody do wstydu i dziś można by znaleźć.

Notował Bronisław Tumiłowicz

Źródło artykułu:Tygodnik Przegląd
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)