PolitykaCzas dyplomacji na Ukrainie się skończył? Jarosław Ćwiek-Karpowicz dla WP: Nie dajmy się sprowokować

Czas dyplomacji na Ukrainie się skończył? Jarosław Ćwiek-Karpowicz dla WP: Nie dajmy się sprowokować

Rosja chce eskalować konflikt, bo jest pod presją czasu. Zachód nie powinien dawać Rosji do tego pretekstu i wysyłać pomocy wojskowej Ukrainie - mówi WP Jarosław Ćwiek Karpowicz, szef Biura Analiz i Badań Polskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych

Czas dyplomacji na Ukrainie się skończył? Jarosław Ćwiek-Karpowicz dla WP: Nie dajmy się sprowokować
Źródło zdjęć: © AFP | ALEXEY KRAVTSOV
Oskar Górzyński

02.02.2015 | aktual.: 02.02.2015 18:25

WP: Oskar Górzyński: Po tym, jak rozmowy pokojowe w Mińsku zakończyły się spektakularnym fiaskiem, a wspierani przez Rosjan separatyści jeszcze wzmogli swoją ofensywę, pojawiły się głosy, że to czas, by zacząć militarnie wspierać Ukrainę. Timothy Garton Ash pisze w "Guardianie", że dyplomacja się nie sprawdziła i czas, aby przemówiły działa. Amerykańskie think tanki apelują o pomoc wojskową dla Ukrainy, a "New York Times" donosi o tym, że mimo wcześniejszych wątpliwości Biały Dom zastanawia się nad dozbrojeniem ukraińskiego wojska. Czy rzeczywiście rozwiązanie militarne to jedyna możliwość zakończenia konfliktu?

Jarosław Ćwiek-Karpowicz: Czas dyplomacji na pewno się nie skończył. Co więcej, im ten konflikt staje się coraz bardziej skomplikowany, tym większe będzie zaangażowanie dyplomatów. Samymi działaniami zbrojnymi nie wypracuje się bowiem trwałego rozwiązania. Ale idąc za Clausewitzem można z pewnością stwierdzić, że działania zbrojne są przedłużeniem polityki i w obecnym konflikcie rosyjsko-ukraińskim jest to coraz bardziej widoczne. Rosja znajduje się obecnie w trudnym położeniu - ponosi niewspółmiernie większe od Zachodu koszty zaangażowania w kryzys ukraiński, otrzymując w zamian jedynie kontrolę nad skrawkami Ukrainy: zdewastowaną częścią Donbasu i upadającym gospodarczo Krymem. Poprzez wzmocnienie ofensywy separatystów w Donbasie chce zmienić ten stan rzeczy. Nie mogąc zmniejszyć kosztów po własnej stronie Kreml chce je podnieść dla Ukrainy i Zachodu. Eskaluje konflikt, aby Ukraina straciła szansę na stabilizację polityczną i modernizację gospodarczą w pozostałej części państwa, a Zachód stał się
stroną poprzez bezpośrednią pomoc dla walczących w Donbasie.

WP: Ale z drugiej strony mamy kolejną ofensywę rosyjskich i prorosyjskich wojsk - i dalsze przesuwanie się w głąb terytorium Ukrainy. Czy powstrzymanie się od pomocy wojskowej nie pozwoli Rosji na zdobywaniu kolejnych terenów?

Rosyjskich separatystów mogą zatrzymać jedynie ukraińscy żołnierze, ale wspierać Ukrainę można i trzeba na wiele innych sposobów. To nie jest zero-jedynkowa relacja: albo wspieramy Ukrainę totalnie zasypując ją dolarami i wysyłając własnych żołnierzy, albo oddajemy ją Rosji. Proszę zauważyć, że same ukraińskie władze nie rzucają wszystkich sił na ratowanie Donbasu, np. nie używają lotnictwa, bo wiedzą, że w ich interesie nie jest eskalowanie konfliktu, czyli danie pretekstu Rosji do jeszcze większego zaangażowania militarnego. W ostatecznym rachunku takiego działania Rosja zawsze będzie zwycięską stroną. Chodzi zatem o zatrzymanie tego konfliktu tam, gdzie jest i czekanie, po czyjej stronie koszty, głównie gospodarcze, okażą się zabójcze.

WP: Mówi pan, że czas działa na niekorzyść Rosji. Ale czy nie działa bardziej na niekorzyść Ukrainy? Jej gospodarka jest w jeszcze gorszej sytuacji niż rosyjska, niezadowolenie społeczne rośnie, a w miastach dochodzi do zamachów terrorystycznych

Na tym względnie niskim poziomie intensywności, na którym do niedawna prowadzony był ten konflikt, to Rosja była pod większą presją czasu, natomiast Ukrainie dawało to okazję do przeprowadzania potrzebnych reform i polepszaniu sytuacji gospodarczej. Jeśli zatem rzeczywiście będziemy mieć do czynienia z ogromną ofensywą separatystów, może to zablokować możliwość reform w całej Ukrainie. Dlatego trzeba utrzymać dotychczasowe instrumenty i je intensyfikować, ale nie zmienić. Chodzi mi o sankcje przeciw Rosji i wsparcie polityczno-gospodarcze dla Ukrainy.

WP: Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow powiedział niedawno, że Moskwa będzie walczyć o realizację swoich celów - mówił o "federalizacji" Ukrainy - do "gorzkiego końca". Czy wobec tego jest jakiekolwiek pole do kompromisu czy negocjacji? Jeśli dotychczas sankcje nie zmieniły rosyjskiej polityki, to czy teraz jest szansa, że powstrzymają ambicje Kremla?

Kreml pójdzie na kompromis, kiedy koszty prowadzenia wojny w Donbasie będą zbyt wysokie. Chodzi zarówno o koszty gospodarcze jak i koszty ludzkie. Możliwości do działań dla USA i UE są duże, bo jest jeszcze wiele strategicznych rosyjskich firm, które nie zostały objęte restrykcjami. Należy także skupić się na sektorze finansowym: odciąć rosyjską gospodarkę od globalnego systemu finansowego.

WP: Mówimy o zaostrzeniu sankcji, ale biorąc pod uwagę postawę nowego greckiego rządu i wstrzemięźliwość innych państw UE, może być trudno nawet z przedłużeniem tych sankcji, które są obecnie.

To prawda, że o jedność w Unii Europejskiej jest bardzo trudno - tym bardziej, że dla państw, które są daleko od tego konfliktu może on wydawać się lokalną wojną z ograniczonymi skutkami dla Europy. Ale mimo tych wątpliwości do tej pory jakoś udawało się porozumieć, nawet już z udziałem Aten. Zrezygnowanie z sankcji po roku ich obowiązywania oznaczałoby dla Europy przyznanie się do porażki, a co za tym idzie, zwycięstwo Rosji.

Jarosław Ćwiek Karpowicz jest współautorem ostatnio wydanej analizy PISM "Sankcje i Rosja".

Zobacz również: Poroszenko: Nie mamy embarga na zakup broni od Polski
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (568)