Trwa ładowanie...
14-10-2005 06:12

Czarowanie naiwnych

Naciągacze różnego autoramentu wymyślają oryginalne sposoby, by naiwnych wystrychnąć na dudka. Żerując na ludzkiej łatwowierności, podają się za fałszywych kominiarzy, inkasentów, wolontariuszy, wróżbiarki. Ostatnio w powiecie chrzanowskim modna stała się metoda "na wnuczka". W tym roku dało się na nią nabrać przynajmniej kilkanaście osób.

Czarowanie naiwnych
d3yphpv
d3yphpv

Samochód wnuczka, pieniądze babci

Pewnego wieczoru do 83-letniej pani Józefy z Chrzanowa zadzwonił telefon. W słuchawce usłyszała męski głos. Telefonował wnuk - Grzesiek. Tak przynajmniej przedstawił się ów mężczyzna. Okazało się, że wnuczek chce kupić samochód. Nawet go już zadatkował. Pilnie potrzebował jednak 20 tys. zł. Bo jeśli nie znajdzie brakującej kwoty, straci zaliczkę - pożalił się babci.

- Nie mam tylu pieniędzy - zgodnie z prawdą odpowiedziała Józefa.

- A ile masz? - spytał głos w słuchawce.

Miała trzy tysiące. Schowane na czarną godzinę. Ale skoro wnuk był w potrzebie, to czyż mogła odmówić? Obiecała pomoc. Usłyszała jeszcze, że w jego imieniu po pieniądze zjawi się żona kolegi, która pracuje w Chrzanowie.

d3yphpv

- Bo mnie nie ma w mieście - wytłumaczył wnuczek. Kolejny telefon zadzwonił po godzinie osiemnastej. Pani Józefa miała wyjść przed blok. Wyszła. Tam czekała już na nią kobieta. Brunetka około czterdziestki.

- Przyszłam w imieniu wnuka - przedstawiła się.

Niestety, gdy staruszka poprosiła ją o dowód osobisty okazało się, że zapomniała go ze sobą zabrać. Zdołała jednak przekonać Józefę do przekazania pieniędzy. Wzięła banknoty i - nie przeliczając ich - znikła.

Staruszce dość dziwne zachowanie kobiety nie dawało spokoju. Zadzwoniła do synowej. Dowiedziała się, że wnuk właśnie... wypoczywa nad morzem i ani mu w głowie kupno samochodu.

d3yphpv

"Okazyjna" cena za sztuczną skórę

Metodą "na wnuczka" posługiwali się także inni naciągacze, których ofiarą padło w tym roku kilka innych starszych kobiet.

Do drzwi 75-letniej Barbary z Chrzanowa zapukał nieznany jej mężczyzna. Przedstawił się jako znajomy wnuka. Twierdził, że sprzedał mu kurtkę. Wnuk rzekomo był za nią winien kilkaset złotych. Kobieta zapłaciła.

Podobnie jak 74-letnia Cecylia, którą oszukano w niemalże identyczny sposób. Nieznany jegomość zjawił się u niej z kurtką dla wnuka. Rzekomo skórzaną. Kobieta miała wątpliwości, czy wierzyć nieznajomemu. Wtedy oszust, by zrobić wrażenie wiarygodnego, zadzwonił do wnuczka.

d3yphpv

- Niestety, nie odbiera telefonu - wytłumaczył staruszce.

To uśpiło czujność Cecylii. Za towar wart kilkadziesiąt złotych zapłaciła 300 zł.

Jeszcze więcej straciła 84-letnia Zofia, którą podobna kurtka kosztowała 500 złotych. Naciągacz przekonał ją, że jeśli nie zapłaci, to wnukowi przepadnie 300-złotowy zadatek. Czarownica-złodziejka wróży z jajka

Po wiedzę tajemną sięgnęła z kolei pewna oszustka po trzydziestce, która w zeszłym tygodniu dała pokaz swych wróżbiarskich umiejętności w libiąskiej wsi Żarki. Miała wywróżyć staruszce, kiedy ta pokona chorobę. W celu wykonania tej ezoterycznej czynności posłużyła się jajkiem i ręcznikiem. Żarczanka zapamiętała tyle z pokazu, że nieznajoma zgniotła jajo w ręczniku. Co było potem? Tego w żaden sposób staruszka nie potrafiła odtworzyć w pamięci.

d3yphpv

- Chyba mnie zaczarowała - zeznała potem stróżom prawa pokrzywdzona.

Zapamiętała jednak, że oszustka mówiła ze wschodnim akcentem i przyjechała samochodem na niemieckich tablicach rejestracyjnych. Niestety, w trakcie, gdy działały "czary", nieznajoma ulotniła się z pieniędzmi kobiety. Wróżba okazała się wyjątkowo droga, bo kosztowała aż osiem tysięcy złotych.

Obiecują dodatek, kradną oszczędności

Policja apeluje, by ostrożnie podchodzić do odwiedzających mieszkania rzekomych przedstawicieli publicznych instytucji. Przykład sprzed kilku miesięcy. Starsza chrzanowianka wpuściła do domu dwie młode kobiety, podające się za pracownice opieki społecznej. Budziły zaufanie. Z troską dopytywały ją o wydatki ponoszone na zakup leków. Zadeklarowały pomoc finansową w wysokości 100 złotych. Któż by się nie ucieszył? Zwłaszcza, gdy jedynym dochodem jest niewielka renta. Gdy więc kobiety wyciągnęły dwustuzłotowy banknot i poprosiły o wydanie stu złotych reszty, chrzanowianka bez wahania sięgnęła tam, gdzie skrzętnie chowała swe oszczędności. Akurat nie miała stuzłotowego banknotu.

d3yphpv

Uzgodniła z oszustkami, że obiecany dodatek do zakupu lekarstw otrzyma przy rencie. Do tego potrzebne było jednak spisanie stosownego protokołu. Gdy właścicielka mieszkania i jedna z oszustek zajęły się spisywaniem dokumentu, druga niepostrzeżenie zaczęła myszkować po mieszkaniu. Ukradła wszystkie oszczędności kobiety - 2800 złotych.

Fałszywi wolontariusze

Zdarza się, że oszuści podają się też za pracowników Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Albo za wolontariuszy, tak jak w zeszłym roku na osiedlu Młodości w Chrzanowie. Do drzwi mieszkańców pukali tu fałszywi wolontariusze, ponoć zbierający pieniądze na dom samotnej matki i dziecka w Chrzanowie. Tymczasem kierownictwo tej finansowanej przez gminę placówki nie miało o tym zielonego pojęcia. Nigdy też nie zobaczyło pieniędzy pochodzących ze "zbiórki". Awaria na drodze, złoto za paliwo

Czarna, czyli nieznana, pozostaje liczba łatwowiernych kierowców, którzy dali się skusić na zakup złotego kruszcu na drodze. Scenariusz zazwyczaj wygląda podobnie. Panowie o ciemnej karnacji z bmw lub audi zatrzymują pierwszego lepszego kierowcę. Tłumaczą, że zepsuł im się wóz lub zabrakło benzyny. Nie mają przy sobie gotówki na pomoc drogową lub paliwo. Oferują więc złoto po bardzo atrakcyjnej cenie. Niejeden dał się skusić, czyli - nabić w butelkę, bo rzekome złoto okazywało się zwykłym tombakiem.

d3yphpv

Chrzanowska policja przyjęła kilka oficjalnych zawiadomień o takich przypadkach. Były też anonimowe zgłoszenia. Równie kiepsko kończą się często transakcje z domokrążcami, oferującymi towar niskiej jakości po wygórowanej cenie. W tym roku przekonało się o tym przynajmniej kilku mieszkańców Balina w gminie Chrzanów. Tania pościel okazała się złej jakości, a sprzedawana po okazyjnej odzież rozczarowała klienta.

Gościnny gospodarz płaci za nocleg

Czasem fatalny finał ma nie tylko transakcja handlowa z nieznajomymi, ale zwykły brak ostrożności. Wie o tym dobrze pewien trzebinianin po pięćdziesiątce, którego pewnego wieczoru odwiedziły dwie nieznajome, młode kobiety. Szukały noclegu. Gospodarz z iście staropolską gościnnością nie tylko zaoferował swe pokoje, ale i poczęstował urocze panie trunkiem. Sęk w tym, że sam też za kołnierz nie wylewał. A potem zasnął snem sprawiedliwego. Gdy się obudził, nie było ani pań, ani zegarka, ani gotówki.

Agnieszka Filipowicz

d3yphpv
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3yphpv
Więcej tematów