Cyfryzacja, start-upy i siła przyzwyczajenia, czyli co zmienia branżę dostawczą
W angielskim żargonie logistycznym funkcjonuje określenie „Last Mile”, oznaczające ostatnie kilometry dzielące paczkę od dostarczenia zamawiającemu. Obecnie o prymat na tej „ostatniej mili” toczy się walka między bardzo silnymi zawodnikami. Co ciekawe, jej specyfika jest zupełnie inna, niż była jeszcze niecałą dekadę temu.
Branża dostawcza, której przedstawiciele tak zażarcie walczą o prawo do wspomnianej „last mile”, przeżywa obecnie małą rewolucję. Jej istnienie zawdzięcza nie tylko nowym technologiom, ale też przemianom społecznym spowodowanych przez ich pojawienie się. Jak zatem przedstawia się współczesne oblicze branży kuriersko-dostawczej?
Start-upowy boom
Tym, co najbardziej odróżnia współczesną branżę dostawczą od tej sprzed dekady jest struktura rynku. Kiedyś dominowały na nim duże firmy z tradycją, które dzieliły rynek między sobą. Obecnie wygląda to zupełnie inaczej – w branży wręcz roi się od małych, wyspecjalizowanych start-upów zapewniających określony rodzaj usług. Skala popularyzacji takich firm wśród dostawców jest ogromna – według raportu agencji Accenture, w samym pierwszym kwartale roku 2016, suma start-upowych inwestycji w logistykę w USA wyniosła 1753 mln dolarów (źródło: https://www.accenture.com/t20170320T061145Zw/us-en/acnmedia/PDF-42/Accenture-The-New-delivery-Reality-HP-Post-and-Parcel-research-2016.pdf)
. Dla porównania – zaledwie trzy lata wcześniej, w 2013 r. było to tylko 266 mln dolarów. Wzrost popularności usług kurierskich przyczynił się też do pojawienia się towarzyszących im usług specjalistycznych, w rodzaju ubezpieczenia typu Courier Insurance, oferowanego przez firmy takie jak Insurance Factory. Co jest jednak tak atrakcyjnego w usługach oferowanych przez start-upy?
Siła przyzwyczajenia
Zrozumienie obecnego boomu na start-upy nie jest możliwe bez zrozumienia tego, jak zmieniły się preferencje przeciętnego konsumenta. Obecnie coraz więcej jest osób wychowanych już w erze cyfrowej. Ludzie tacy są przyzwyczajeni do tego, że wszystko jest dla nich dostępne „od zaraz”, po jednym kliknięciu. Preferują zatem specjalistów od „ostatniej mili”, którzy potrafią dostarczyć przesyłkę nawet w ciągu tego samego dnia. Dowodzą tego między innym badania przeprowadzone przez BI Intelligence, według których 57% użytkowników Internetu w USA w wieku 23–27 lat zwiększyłoby swoją lojalność w stosunku do sklepu wysyłkowego, gdyby ten oferował dostawę w ciągu jednego dnia (źródło: http://www.businessinsider.com/crowdsourced-delivery-report-2017-11?IR=T)
. Start-upy zaś wykorzystują najnowocześniejsze i często innowacyjne technologie oraz strategie, które pozwalają im dostarczać towar w bardzo krótkim czasie. Oczywiście należy oddać też sprawiedliwość gigantom w rodzaju Amazona, który również pracuje nad ciągłym usprawnieniem dostaw.
Rowerowa przyszłość
Do czego ostatecznie doprowadzi taka sytuacja na rynku? Według analiz agencji McKinsey, przyszłość dla osób planujących karierę kuriera maluje się w niezbyt jasnych barwach – dostawy mają w przyszłości być obsługiwane w 80% przez drony (źródło: https://www.mckinsey.com/~/media/mckinsey/industries/travel%20transport%20and%20logistics/our%20insights/how%20customer%20demands%20are%20reshaping%20last%20mile%20delivery/parcel_delivery_the_future_of_last_mile.ashx)
. W zależności od lokalizacji, wykorzystywane byłyby zarówno modele latające, jak i małe roboty naziemne. Pozostałe 20% procent zaś ma należeć w większości nie do kierowców, a do kurierów rowerowych. Zdaniem specjalistów, jest to jedna z najbardziej ekonomicznych metod transportu, jeżeli chodzi o logistykę krótkodystansową.
Na przemiany rynkowe w branży kuriersko-dostawczej mają wpływ przede wszystkim przyzwyczajenia zamawiających, które umożliwiły rozkwity start-upów. Z kolei przyszłość ma należeć do dronów oraz uzupełniających ich kurierów rowerowych.